Od kilku lat w pierwszych dniach stycznia inicjujemy w „Rzeczpospolitej" debatę nad wprowadzeniem Polski do strefy euro, do czego nasz kraj zobowiązał się w traktacie akcesyjnym. W tym roku sprawa wydaje się pilniejsza niż w przeszłości. Nie tylko dlatego, że powoli będzie gasła koniunktura, która dała naszej gospodarce w ostatnich latach wyjątkowo dobrą prosperity z ponad 5-proc. wzrostem PKB, a zdaniem lwiej części ekonomistów i przedstawicieli biznesu przyjęcie euro byłoby dodatkowym czynnikiem wzrostu. Także, a może przede wszystkim, w związku z nadchodzącym sezonem wyborczym.
Wspólna waluta w długiej perspektywie przyniesie stabilizację cen, likwidację ryzyka walutowego i zmniejszenie kosztów transakcyjnych dla ponad połowy polskiego eksportu. Zwiększy też wiarygodność Polski w oczach inwestorów zagranicznych, których przyciąganie jest wciąż potrzebne wobec zbyt skromnego strumienia oszczędności krajowych.
Czytaj także: Stanisław Gomułka: Prognozy gospodarcze dla świata i Polski na lata 2019 i 2020
Przyjęcie wspólnej waluty powinno więc sprzyjać polskiej gospodarce coraz silniej zintegrowanej z zachodnioeuropejską. I choć nadal występują różnice w polityce monetarnej u nas i w strefie euro, choćby w poziomie stóp procentowych, to przecież nawet przedstawiciele polskiego rządu mówią o pożądanej inflacji 1–2 proc., bliższej celu EBC niż NBP.
W roku podwójnych wyborów bardziej jednak od argumentów gospodarczych liczy się polityka, wizja przyszłości Polski, które zafundują nam w kampaniach wyborczych partie. W tej ofercie sprawa naszego miejsca w Unii Europejskiej będzie niewątpliwie grała jedną z głównych ról. A miejsce w integrującej się coraz bardziej wspólnocie to także, a może przede wszystkim, kwestia przyjęcia nad Wisłą wspólnej waluty. Tym pilniejsza, że powstają zręby budżetu strefy euro, który uzupełni brakujące ogniwo unii monetarnej. Nie mamy wątpliwości, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE to właśnie strefa wspólnej waluty stanie się środkiem ciężkości całej Unii, a peryferie stracą na znaczeniu. Bardzo byśmy nie chcieli, by Polska znalazła się na marginesie Europy, zwłaszcza w kontekście możliwej integracji Rosji z sąsiadującą z nami Białorusią.