Poza tym zostaje nam rząd dusz: musimy przekonywać opinię publiczną, dobrze się komunikować. Im więcej Polaków zobaczy prawdziwe oblicze radykalnego PiS, tym szybciej zmienią się sympatie społeczne. Jeśli w efekcie dezaprobaty wobec tego, co robi PiS, jego poparcie spadnie poniżej 20 proc., znacznie trudniej im będzie realizować złe intencje. To byłby mocny sygnał dla wszystkich, a PiS mógłby zacząć się rozpadać.
Wierzy pan we wcześniejsze wybory?
Nie. Choć rozpad PiS mógłby być punktem zwrotnym. PiS wygrał nie dlatego że był radykalny, lecz dlatego że był umiarkowany. To oszustwo wyborcze będzie miało konsekwencje. Ta erozja nie zacznie się dzisiaj. Jestem pewien, że ten proces będzie postępował i zobaczymy go w sondażach.
Na razie PiS w sondażach ma się nieźle. Za to Nowoczesna wyprzedziła Platformę...
Jak na kilka tygodni po wyborach to dobry wynik. Więcej nas w mediach widać, obecny jestem nie tylko ja, ale też nasi posłowie. Ja większość tych osób osobiście wybierałem i znam tych ludzi. Myślę, że nasze dzisiejsze poparcie jest bliższe prawdziwemu. Ale na poparcie trzeba cały czas pracować.
Gdyby zsumować wynik PO i Nowoczesnej, mielibyście razem nieco mniej niż PiS. Ale osobno jeszcze długo nie będziecie w stanie konkurować z PiS. Rozważa pan zjednoczenie?
Absolutnie nie. Mamy zupełnie inny program. Możemy czasem współpracować, jak teraz przy okazji Trybunału. Ale Nowoczesna powstała w kontrze do Platformy. To partia, która dziś nie ma przywódcy – ma czterech liderów – i jeszcze nie rozliczyła się ze swych rządów. W swych rządach byli bardzo socjalistyczni, a na przyszłość nie mają żadnego programu. Możemy współpracować w sprawach fundamentalnych dotyczących państwa z PO czy z PSL. Ale PO musi się najpierw rozliczyć. A jeśli PiS będzie wciąż działał jak z Trybunałem czy jak potem weźmie się za media publiczne, tak się nie stanie.
PiS pomaga Platformie w tym, by się nie rozliczyć?
Bardzo pomaga.
Największe grzechy PO to...
Grzech zaniechania i socjalizowania naszej gospodarki. Mam duże pretensje do tego, jak szanse naszej gospodarki marnował tandem Jacek Rostowski – Jan Krzysztof Bielecki. Koniec prywatyzacji, więcej państwa w gospodarce, skok na OFE, podwyżki podatków, pogorszenie warunków funkcjonowania małych i średnich firm poprzez działania organów skarbowych. Urzędnik w skali makro zaczął traktować przedsiębiorcę jako przestępcę.
PO przez lata uważała, że jej wolno więcej, bo nie ma dla niej alternatywy, że jak nie ona, to PiS dojdzie do władzy. To samo zrobili w sprawie Trybunału. Uważali, że jak wybiorą dwóch dodatkowych sędziów, to będzie lepsze niż oddanie tych dwóch miejsc PiS-owi.
Poważnym grzechem PO jest to, że swoimi działaniami dała pretekst PiS do dzisiejszych działań – jak z Trybunałem, czy przejmowaniem zarządów spółek Skarbu Państwa.
PiS obiecał obniżenie podatków małym firmom. Jak napisaliśmy w „Rzeczpospolitej", rozważał podniesienie im ZUS, choć się z tego wycofał.
Dobiłoby to polski mały i średni biznes. Oznaczałoby nie tylko utratę centrowego elektoratu przez PiS. Ozusowanie wszystkich umów i likwidacja ryczałtu dla przedsiębiorców to uderzenie w podstawy uprawiania biznesu w Polsce. Na tym zyskają wyłącznie zagraniczne firmy. Bo polski mały i średni biznes będzie musiał zapłacić więcej niż firmy zarejestrowane za granicą. W dodatku, płacąc wyższy ZUS, mniej przeznaczy na innowację. Mali stracą, a duży, szczególnie zagraniczny, biznes zyska. I ograniczy to wzrost gospodarczy.
Polacy zaczną rejestrować firmy zagranicą?
Już dziś wielu przedsiębiorców na Podkarpaciu rejestruje się na Słowacji, bo tam są dobre warunki prowadzenia biznesu. Politycy muszą zrozumieć, że jak zepsują tu warunki działalności, przedsiębiorcy mogą wyjechać. Polska nie jest samotną wyspą.
Jakie konsekwencje może mieć wprowadzenie podatku od aktywów banków i instytucji ubezpieczeniowych?
Za wszystko i tak zapłacą klienci. A banki zagraniczne, świadcząc usługi z zewnątrz, będą bardziej konkurencyjne niż te działające w Polsce.
To samo będzie z podatkiem od hipermarketów. Będą powstawały sklepy o mniejszej powierzchni i wykończą polskie małe sklepy w miastach.
Jeśli będzie limit obrotów, w jednym sklepie okaże się, że działają osobne sklepy – z pieczywem, warzywami, mięsem, alkoholem itp. Poza tym każdy podatek na końcu zapłacą Polacy. Szczególnie ci biedniejsi. Poza tym PiS oszukał w jeszcze jeden sposób. Dziś widać, że oni mają całkiem puste szuflady. Obiecywali gotowe projekty ustaw, a widzimy, że dopiero dziś zaczynają to wszystko liczyć i kombinować, co się da, a co się nie da.
Na pierwszy ogień poszedł deficyt budżetowy i reguła wydatkowa.
Deficyt na 2015 rok to kreatywna księgowość. Próbują część wydatków na przyszły rok rozłożyć już na ten. Bo będą mieli wtedy większe pole manewru.
Jak zareagują rynki finansowe?
Z tego co widzę, są zupełnie skonfundowane. Nie rozumieją, co się dzieje. W tej samej sprawie – na przykład deficytu – wypowiadają się różni ministrowie i każdy mówi coś zupełnie innego. Spodziewam się w średnim okresie głównie negatywnych reakcji.
Niepokoją pana wyniki giełdy warszawskiej?
Jak inwestorzy słyszą o kolejnych podatkach, o zwiększaniu deficytu i kłopotach w budżecie, o wydatkach socjalnych, to dla nich sygnał, by stąd uciekać. Wiadomo bowiem, że będzie gorzej, ale jeszcze nikt nie wie jak. Rynki nie mogą reagować na przecieki, tylko na fakty. Ale suma niepokojących informacji tworzy negatywny sentyment inwestorów. Jak się okazuje, ważny był dla PiS Trybunał, bo to mają rozpisane w szczegółach. A w gospodarce mamy zupełny chaos.
A jaką partią chce być Nowoczesna?
Modernizacyjną.
Janusz Palikot też chciał taką zbudować.
Nie zamierzam się przejmować Januszem Palikotem. Mamy ciekawy pomysł na dobre rozwiązania dla Polski. Na edukację, na szkolnictwo zawodowe, na emerytury, niższe podatki, wolność obywateli. To się składa na wolnorynkowy i modernizacyjny projekt. Choć rządzi PiS, będziemy się starali przynajmniej w części ten program realizować. Chcemy, by Polska była normalnym europejskim krajem, w którym chce się żyć, a nie z którego uciekać.
Debaty o szkolnictwie zawodowym nie przyciągają takiej uwagi jak spory obyczajowe, choćby o związki partnerskie, czy awantury o Trybunał.
Jestem za związkami partnerskimi i za Trybunałem (śmiech). Sondaże Nowoczesnej rosną nie dlatego, że wypowiadaliśmy się o związkach partnerskich, ale dlatego, że próbowaliśmy się przeciwstawić bezczelnemu skokowi PiS na Trybunał. Można zdobyć sympatię wyborców, nie wchodząc w wojny religijne.
Teraz jest łatwo, bo Sejm zajmuje się głównie Trybunałem. Ale w ciągu czterech lat Sejm pracuje nad tysiącami dziedzin, mniej spektakularnych. 28 posłów Nowoczesnej nie będzie ekspertami od wszystkiego.
Ekspertów nam nie brakuje. Zgłaszają się do nas non stop. Teraz uczymy się przerobić tę wiedzę ekspercką na konkretne działania w Sejmie. Ja też nie jestem specjalistą od prawa konstytucyjnego. Ale trzeba wiedzieć, kogo spytać, kogo poprosić o opinię.
Klub Nowoczesnej ma się ponoć powiększyć. Kiedy?
Niedługo. Zgłoszeń rzeczywiście mamy sporo, wiele osób dziś źle się czuje w swoich partiach lub wręcz jest z nich wypychanych, ale nie każdy transfer ma sens. Chodzi o to, by zachować integralność klubu. Dlatego tak zależało mi na tym, gdy budowałem listy, by to była grupa podobnie myślących ludzi.
Kto chce do pana przejść?
Proszę pozwolić mi to na razie zachować w tajemnicy.