Petru: Kaczyński chce być jak Orban

Lider PiS nie chce być dyktatorem w czystej postaci. Chce być jak Orbán – mówi szef Nowoczesnej Ryszard Petru.

Aktualizacja: 07.12.2015 08:45 Publikacja: 06.12.2015 19:34

Petru: Kaczyński chce być jak Orban

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rzeczpospolita: Dlaczego namawia pan Polaków, by wyszli na ulice?

Ryszard Petru, przewodniczący Nowoczesnej: Ja chcę dołączyć do protestu Komitetu Obrony Demokracji 12 grudnia o 12.00 pod Trybunalem Konstytucyjnym. W ten sposób dać sygnał, że dzieją się w państwie rzeczy złe, o znaczeniu fundamentalnym. I dotyczą ludzi, ich codziennych spraw. To najlepszy i najskuteczniejszy sposób, aby PiS powstrzymał swój marsz.

Ale mówił pan kilka razy, że Jarosław Kaczyński sam się potknie na swych działaniach. Czas mija, PiS gra ostro, ale wciąż jest pierwszy w sondażach.

Mówiłem to w kontekście czterech lat, a nie czterech tygodni. Błędy popełniane przez PiS, również strategiczne, doprowadzą finalnie tę partię do porażki. Już widać spadki poparcia w sondażach. Działania w sprawie Trybunału Konstytucyjnego doprowadziły prezydenta Andrzeja Dudę do złamania konstytucji. Sądzę, że miał wątpliwości, wahał się, czy nie zaprzysiąc trzech sędziów wybranych na miejsce sędziów TK, których kadencje się skończyły. PiS jednak przyjął uchwały unieważniające ich wybór i doprowadził do sytuacji, w której mógł się sprzeciwić albo prezesowi, albo konstytucji. Wybrał to drugie.

Ale to pierwszy zgrzyt, będzie ich coraz więcej. Jarosław Kaczyński zmusza prezydenta do działań niezgodnych z tym, co PiS obiecał Polakom. Jestem przekonany, że te 37 proc. Polaków głosowało na PiS z innych powodów niż to, co dziś robią.

Skąd pan wie, dlaczego głosowali na PiS?

Taka jest moja ocena. Kampania PiS była skierowana do wyborców centroprawicowych. W centrum znajdował się program gospodarczy. W dodatku takie postaci, jak Antoni Macierewicz czy Mariusz Kamiński, były schowane. Dlatego umiarkowany wyborca PiS ma prawo czuć się dziś zaskoczony. Macierewicz został szefem MON, Kamiński został ułaskawiony, zaraz zabiorą się za media publiczne, a wszystko idzie znacznie ostrzej, niż mówili. Ludzie oczekiwali dobrej zmiany, a dostają ostrzejszą wersję PiS niż w latach 2005–2007.

To podział ról? Dobrzy Szydło i Duda i zły Kaczyński?

Ośrodek władzy znajduje się w Sejmie. Jak dotąd wszystkie ważne ustawy były zgłaszane jako projekty poselskie. Ten blitzkrieg większości parlamentarnej był dobrze zaplanowany, nie wiem nawet, czy pani Szydło albo pan Duda o tych planach wiedzieli.

Skoro, jak pan twierdzi, to PiS zmusił prezydenta Dudę do tego, by nie przyjmował przysięgi trzech sędziów do TK, doporwadził do tego, że prezydent złamał konstytucję? Platforma chce go za to postawić przed Trybunałem Stanu? A pan?

Nie przyjmując niezwłocznie ślubowania powołanych w czerwcu trzech sędziów, prezydent łamie konstytucję i naraża się na Trybunał Stanu. W tej kadencji byłby to jednak pusty gest.

Twierdził pan, że Jarosław Kaczyński testuje granice demokracji...

I podtrzymuję to. Testuje i sprawdza, jak daleko można się posunąć, gdzie zaczną pękać szwy. Gdyby Trybunał Konstytucyjny nie zatrzymał ich, poszliby jeszcze dalej. Najchętniej zmieniliby konstytucję, do tego nie mają jednak większości. Dlatego wolą obchodzić ustawy w taki sposób jak obecnie. Albo też spróbują sparaliżować pracę Trybunału, by nie mógł się odnosić do przyjmowanych w przyszłości ustaw.

Kaczyński kiedyś mówił o imposybilizmie prawnym. Prawnik mówi, że prawo mu przeszkadza... Prawo ogranicza mu możliwość działania...

Dlatego zaszokowały mnie słowa Kornela Morawieckiego, że prawo, które nie służy obywatelom, jest bezprawiem. Jest odwrotnie. Bezprawie jest właśnie wtedy, kiedy nie ma prawa, lub gdy jest nieprzestrzegane, a nie kiedy ogranicza zakusy polityków.

Powstaje poza tym pytanie, skąd ten strach przed Trybunałem Konstytucyjnym. Przecież ustawa 500 zł na dziecko, której nie jestem zwolennikiem, bo trwoni nasze pieniądze i nie pomaga najbardziej potrzebującym, jest zgodna z konstytucją. To samo z obniżeniem wieku emerytalnego czy podwyższeniem kwoty wolnej od podatku. Będzie to nas dużo kosztowało i jest błędem ekonomicznym, ale konstytucji nie narusza. Stąd mój apel o prezentacje swych planów. Na pierwszy ogień poszedł Trybunał Konstytucyjny. Czemu to ma służyć?

Poseł Stanisław Piotrowicz mówił, że PiS realizuje wolę narodu....

Wolę narodu realizowała też Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.

Demokracja polega nie tylko na rządach wiekszością, ale też na ochronie praw mniejszości. I do tego między innymi jest nam potrzebny niezależny Trybunał Konstytucyjny.

Mówiąc całkiem serio, mam obawę, że mówiąc o woli narodu buduje się imprerium zła.

Pan sobie przeczy? Mówi pan, że PiS nie łamie demokracji, lecz testuje, ale równocześnie, że buduje imperium zła.

Podtrzymuję to. Dopiero budują. Jeszcze nie zbudowali. Naginają prawo przez Sejm, używają mechanizmów parademokratycznych, ale zachowują pozory. Chcą naginać demokratyczne reguły do własnych celów, nie chcą wprost złamać demokracji. Zobaczymy, co o tym powie jeszcze 9 grudnia Trybunał. Przypomnijmy czwartkowy wyrok TK. Trzech sędziów powołano zgodnie z konstytucją. Prezydent powinien przyjąć ich ślubowanie. Zobaczymy jak Prezydent Andrzej Duda zareaguje, bo konstytucja wciąż obowiązuje. Po 26 latach, zamiast wzmacniać instytucje chroniące literę prawa i konstytucję, następuje ich osłabienie.

Myślę, że Jarosław Kaczyński nie chce być dyktatorem w czystej postaci. Woli być jak Orbán – nie będzie łamać konstytucji, tylko naginać, testując granice demokracji.

Nie zmienia to faktu, że ich sposób mówienia, myślenia, pokazuje, że nie ma w tym dobrych intencji. Dlaczego boją się Trybunału, dlaczego chcą odwołania konkretnych dziennikarzy z mediów publicznych?

PiS twierdzi, że media nie przekazują prawdziwego obrazu PiS.

A kto ma orzekać o tym, czy media podają prawdę czy nie? Politycy? Broń Boże. Ja też mam wiele uwag do tego, jak media przedstawiały w kampanii Nowoczesną. Ale PiS chce się zemścić za to, że kiedyś byli krytykowani, bo oni krytykę ich konkretnych rozwiązań uważają za atak na siebie.

Ale znamy czas obecności kandydatów w kampanii prezydenckiej i parlamentarnej. PiS ma rację, mówiąc o braku pluralizmu w mediach publicznych.

Jeśli chodzi o mój komitet, też nie uważam, że media były bezstronne. Ale to nie powód, bym chciał wyrzucać dziennikarzy lub pisać ustawę, by zwolnić wszystkich prezesów.

Jeśli według pana PiS buduje imperium zła, co chce pan zrobić, by temu zapobiec, oprócz ulicznych protestów?

Po pierwsze, są mechanizmy pracy opozycji w parlamencie, możemy nagłaśniać pewne ich działania, na które może nie zwróci uwagi opinia publiczna. Po drugie, możemy pracować merytorycznie, wytykać błędy w ustawach, które PiS przepycha w Sejmie nocami, pisząc je wcześniej na kolanie. Ale także popierać dobre rozwiązania.

Może nasze merytoryczne uwagi wywołają refleksję, może w PiS dostrzegą swe błędy.

Po trzecie zaś, będziemy zgłaszali własne projekty ustaw, by choć trochę polepszać naszą rzeczywistość.

Poza tym zostaje nam rząd dusz: musimy przekonywać opinię publiczną, dobrze się komunikować. Im więcej Polaków zobaczy prawdziwe oblicze radykalnego PiS, tym szybciej zmienią się sympatie społeczne. Jeśli w efekcie dezaprobaty wobec tego, co robi PiS, jego poparcie spadnie poniżej 20 proc., znacznie trudniej im będzie realizować złe intencje. To byłby mocny sygnał dla wszystkich, a PiS mógłby zacząć się rozpadać.

Wierzy pan we wcześniejsze wybory?

Nie. Choć rozpad PiS mógłby być punktem zwrotnym. PiS wygrał nie dlatego że był radykalny, lecz dlatego że był umiarkowany. To oszustwo wyborcze będzie miało konsekwencje. Ta erozja nie zacznie się dzisiaj. Jestem pewien, że ten proces będzie postępował i zobaczymy go w sondażach.

Na razie PiS w sondażach ma się nieźle. Za to Nowoczesna wyprzedziła Platformę...

Jak na kilka tygodni po wyborach to dobry wynik. Więcej nas w mediach widać, obecny jestem nie tylko ja, ale też nasi posłowie. Ja większość tych osób osobiście wybierałem i znam tych ludzi. Myślę, że nasze dzisiejsze poparcie jest bliższe prawdziwemu. Ale na poparcie trzeba cały czas pracować.

Gdyby zsumować wynik PO i Nowoczesnej, mielibyście razem nieco mniej niż PiS. Ale osobno jeszcze długo nie będziecie w stanie konkurować z PiS. Rozważa pan zjednoczenie?

Absolutnie nie. Mamy zupełnie inny program. Możemy czasem współpracować, jak teraz przy okazji Trybunału. Ale Nowoczesna powstała w kontrze do Platformy. To partia, która dziś nie ma przywódcy – ma czterech liderów – i jeszcze nie rozliczyła się ze swych rządów. W swych rządach byli bardzo socjalistyczni, a na przyszłość nie mają żadnego programu. Możemy współpracować w sprawach fundamentalnych dotyczących państwa z PO czy z PSL. Ale PO musi się najpierw rozliczyć. A jeśli PiS będzie wciąż działał jak z Trybunałem czy jak potem weźmie się za media publiczne, tak się nie stanie.

PiS pomaga Platformie w tym, by się nie rozliczyć?

Bardzo pomaga.

Największe grzechy PO to...

Grzech zaniechania i socjalizowania naszej gospodarki. Mam duże pretensje do tego, jak szanse naszej gospodarki marnował tandem Jacek Rostowski – Jan Krzysztof Bielecki. Koniec prywatyzacji, więcej państwa w gospodarce, skok na OFE, podwyżki podatków, pogorszenie warunków funkcjonowania małych i średnich firm poprzez działania organów skarbowych. Urzędnik w skali makro zaczął traktować przedsiębiorcę jako przestępcę.

PO przez lata uważała, że jej wolno więcej, bo nie ma dla niej alternatywy, że jak nie ona, to PiS dojdzie do władzy. To samo zrobili w sprawie Trybunału. Uważali, że jak wybiorą dwóch dodatkowych sędziów, to będzie lepsze niż oddanie tych dwóch miejsc PiS-owi.

Poważnym grzechem PO jest to, że swoimi działaniami dała pretekst PiS do dzisiejszych działań – jak z Trybunałem, czy przejmowaniem zarządów spółek Skarbu Państwa.

PiS obiecał obniżenie podatków małym firmom. Jak napisaliśmy w „Rzeczpospolitej", rozważał podniesienie im ZUS, choć się z tego wycofał.

Dobiłoby to polski mały i średni biznes. Oznaczałoby nie tylko utratę centrowego elektoratu przez PiS. Ozusowanie wszystkich umów i likwidacja ryczałtu dla przedsiębiorców to uderzenie w podstawy uprawiania biznesu w Polsce. Na tym zyskają wyłącznie zagraniczne firmy. Bo polski mały i średni biznes będzie musiał zapłacić więcej niż firmy zarejestrowane za granicą. W dodatku, płacąc wyższy ZUS, mniej przeznaczy na innowację. Mali stracą, a duży, szczególnie zagraniczny, biznes zyska. I ograniczy to wzrost gospodarczy.

Polacy zaczną rejestrować firmy zagranicą?

Już dziś wielu przedsiębiorców na Podkarpaciu rejestruje się na Słowacji, bo tam są dobre warunki prowadzenia biznesu. Politycy muszą zrozumieć, że jak zepsują tu warunki działalności, przedsiębiorcy mogą wyjechać. Polska nie jest samotną wyspą.

Jakie konsekwencje może mieć wprowadzenie podatku od aktywów banków i instytucji ubezpieczeniowych?

Za wszystko i tak zapłacą klienci. A banki zagraniczne, świadcząc usługi z zewnątrz, będą bardziej konkurencyjne niż te działające w Polsce.

To samo będzie z podatkiem od hipermarketów. Będą powstawały sklepy o mniejszej powierzchni i wykończą polskie małe sklepy w miastach.

Jeśli będzie limit obrotów, w jednym sklepie okaże się, że działają osobne sklepy – z pieczywem, warzywami, mięsem, alkoholem itp. Poza tym każdy podatek na końcu zapłacą Polacy. Szczególnie ci biedniejsi. Poza tym PiS oszukał w jeszcze jeden sposób. Dziś widać, że oni mają całkiem puste szuflady. Obiecywali gotowe projekty ustaw, a widzimy, że dopiero dziś zaczynają to wszystko liczyć i kombinować, co się da, a co się nie da.

Na pierwszy ogień poszedł deficyt budżetowy i reguła wydatkowa.

Deficyt na 2015 rok to kreatywna księgowość. Próbują część wydatków na przyszły rok rozłożyć już na ten. Bo będą mieli wtedy większe pole manewru.

Jak zareagują rynki finansowe?

Z tego co widzę, są zupełnie skonfundowane. Nie rozumieją, co się dzieje. W tej samej sprawie – na przykład deficytu – wypowiadają się różni ministrowie i każdy mówi coś zupełnie innego. Spodziewam się w średnim okresie głównie negatywnych reakcji.

Niepokoją pana wyniki giełdy warszawskiej?

Jak inwestorzy słyszą o kolejnych podatkach, o zwiększaniu deficytu i kłopotach w budżecie, o wydatkach socjalnych, to dla nich sygnał, by stąd uciekać. Wiadomo bowiem, że będzie gorzej, ale jeszcze nikt nie wie jak. Rynki nie mogą reagować na przecieki, tylko na fakty. Ale suma niepokojących informacji tworzy negatywny sentyment inwestorów. Jak się okazuje, ważny był dla PiS Trybunał, bo to mają rozpisane w szczegółach. A w gospodarce mamy zupełny chaos.

A jaką partią chce być Nowoczesna?

Modernizacyjną.

Janusz Palikot też chciał taką zbudować.

Nie zamierzam się przejmować Januszem Palikotem. Mamy ciekawy pomysł na dobre rozwiązania dla Polski. Na edukację, na szkolnictwo zawodowe, na emerytury, niższe podatki, wolność obywateli. To się składa na wolnorynkowy i modernizacyjny projekt. Choć rządzi PiS, będziemy się starali przynajmniej w części ten program realizować. Chcemy, by Polska była normalnym europejskim krajem, w którym chce się żyć, a nie z którego uciekać.

Debaty o szkolnictwie zawodowym nie przyciągają takiej uwagi jak spory obyczajowe, choćby o związki partnerskie, czy awantury o Trybunał.

Jestem za związkami partnerskimi i za Trybunałem (śmiech). Sondaże Nowoczesnej rosną nie dlatego, że wypowiadaliśmy się o związkach partnerskich, ale dlatego, że próbowaliśmy się przeciwstawić bezczelnemu skokowi PiS na Trybunał. Można zdobyć sympatię wyborców, nie wchodząc w wojny religijne.

Teraz jest łatwo, bo Sejm zajmuje się głównie Trybunałem. Ale w ciągu czterech lat Sejm pracuje nad tysiącami dziedzin, mniej spektakularnych. 28 posłów Nowoczesnej nie będzie ekspertami od wszystkiego.

Ekspertów nam nie brakuje. Zgłaszają się do nas non stop. Teraz uczymy się przerobić tę wiedzę ekspercką na konkretne działania w Sejmie. Ja też nie jestem specjalistą od prawa konstytucyjnego. Ale trzeba wiedzieć, kogo spytać, kogo poprosić o opinię.

Klub Nowoczesnej ma się ponoć powiększyć. Kiedy?

Niedługo. Zgłoszeń rzeczywiście mamy sporo, wiele osób dziś źle się czuje w swoich partiach lub wręcz jest z nich wypychanych, ale nie każdy transfer ma sens. Chodzi o to, by zachować integralność klubu. Dlatego tak zależało mi na tym, gdy budowałem listy, by to była grupa podobnie myślących ludzi.

Kto chce do pana przejść?

Proszę pozwolić mi to na razie zachować w tajemnicy.

Rzeczpospolita: Dlaczego namawia pan Polaków, by wyszli na ulice?

Ryszard Petru, przewodniczący Nowoczesnej: Ja chcę dołączyć do protestu Komitetu Obrony Demokracji 12 grudnia o 12.00 pod Trybunalem Konstytucyjnym. W ten sposób dać sygnał, że dzieją się w państwie rzeczy złe, o znaczeniu fundamentalnym. I dotyczą ludzi, ich codziennych spraw. To najlepszy i najskuteczniejszy sposób, aby PiS powstrzymał swój marsz.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Jacek Kucharczyk: Nie spodziewałem się na listach KO Hanny Gronkiewicz-Waltz
Polityka
Po słowach Sikorskiego Kaczyński ostrzega przed utratą przez Polskę suwerenności
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Szef MSZ: Znaki na niebie i ziemi zwiastują nadzwyczajne wydarzenia
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Dyrektor pisała: "Taki sobie wybrałam"
Polityka
Konfederacja o exposé Sikorskiego: Polska polityka zmieniła klęczniki