Na stronach profilowych ok. 2 mln osób pojawiły się napisy umieszczane przez portal wtedy, gdy ktoś umrze. Status takiej osobistej strony jest wówczas zmieniany, a nad zdjęciem profilowym pojawia się odpowiednia informacja. "Mamy nadzieję, że osoby, które kochały Marka znajdą pocieszenie w tym, co inni tu umieszczą i jak wspominają jego życie" - mogli przeczytać zdumieni użytkownicy Facebooka na profilu Zuckerberga. Sam Zuckerberg był zapewne równie zdziwiony jak inni, którzy z Internetu dowiedzieli się, że już nie żyją. A znaleźli się w tej grupie również celebryci i dziennikarze, którzy korzystali z Twittera, aby uspokoić rodzinę i znajomych.

Wybryk Facebooka stał się natychmiast przedmiotem mniej lub bardziej niewybrednych żartów. "Na początku trochę mnie to dotknęło. Na pewno nie jestem martwa" - pisała Katie Rogers z "New York Timesa". "Pomyślałam, że to hakerzy. Później zapytałam moich kolegów. Same trupy". "Zamiast kwiatów proszę o gotówkę" - pisał inny uśmiercony użytkownik. "Facebook kończy jeden z najdłuższych tygodni w historii Ameryki mówiąc, że wszyscy nie żyjemy" - kpił serwis The Verge nawiązując jednocześnie do wyborów prezydenckich i zwycięstwa Donalda Trumpa.

"To straszny błąd, ale na szczęście już został naprawiony" - w oficjalnym komunikacie oświadczyło biuro prasowe Facebooka. "Jest nam przykro, że coś takiego się zdarzyło". Według pracowników Facebooka to tylko efekt błędu.