– 1 stycznia 2018 r. możliwość budowy na terenach śródmiejskich w polskich miastach została niemal zablokowana. Dzieje się tak, mimo że przepisy paradoksalnie miały umożliwić dogęszczanie tych miejsc i zlikwidować rozbieżności w stosowaniu przepisów o zabudowie śródmiejskiej – mówi radca prawny Przemysław Dziąg, prawnik Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD).
Czytaj także:
Miasta zakazują budowy wieżowców
Miało być lepiej...
Wskazana data to dzień wejścia w życie noweli warunków technicznych. Na ich mocy przez zabudowę śródmiejską należy rozumieć „zgrupowanie intensywnej zabudowy na obszarze śródmieścia, określonej w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, a w przypadku braku planu miejscowego w studium". Ustawodawca nowymi przepisami chciał dać inwestorom jasną wskazówkę, że mogą budować bliżej sąsiada i nie muszą stosować standardowych norm nasłonecznienia, jeśli dokumenty planistyczne wskażą, że dany teren jest zakwalifikowany jako śródmieście.
– Uchylone 1 stycznia 2018 r. przepisy generowały konflikty, bo o tym, czy dana inwestycja leży na terenie zabudowy śródmiejskiej, decydował urzędnik. Co było rozwiązaniem złym, ryzykownym dla projektanta i inwestora oraz korupcjogennym i które należało zmienić –mówi architekt Wojciech Gwizdak sekretarz Krajowej Rady Izby Architektów RP.