Tak wynika z wyroku Sądu Okręgowego w Częstochowie z 22 czerwca 2016 r. (sygn. akt VI Ca 409/16).
Urszula T. rozwiodła się z mężem po tym, gdy dowiedziała się o jego zdradzie. Zanim zapadł wyrok rozwodowy, Piotr T. zgodził się przekazać żonie w darowiźnie swój udział w prawie własności nieruchomości: działki z domem, w którym oboje mieszkali wraz z dwoma synami. Na rzecz męża ustanowiono jednak dożywotnią bezpłatną służebność mieszkania - miał prawo zajmować jedną izbę, korzystać z przedpokoju, kuchni i łazienki oraz poruszać się w obejściu.
Rok po rozwodzie Piotr T. podjął decyzję o wyprowadzce z domu. Mieszkał najpierw u rodziców, potem u nowej partnerki Joanny G., w wynajmowanym przez nią lokalu. Z Urszulą T. był w mocnym konflikcie, w który zaangażowani byli także synowie. Doszło do tego, że przeciwko byłej żonie zostało wszczęte postępowanie karne, bo w furii uszkodziła kasę fiskalną i komputer należący do Piotra T. Sąd warunkowo umorzył postępowanie z uwagi na fakt, że „motywacją oskarżonej była ogólna bezradność i bezsilność w zaistniałej dla niej bardzo trudnej sytuacji życiowej, gdy została sama z dwójka dzieci, z których jedno jest bardzo chore".
Urszula T. nie wyobrażała już sobie mieszkania z ich ojcem pod jednym dachem. Dlatego wniosła pozew o zniesienie służebności mieszkania uzasadniając, że ta utraciła dla Piotra T. wszelkie znaczenie - nie korzysta z niej i ma gdzie mieszkać.
Piotr T. chciał oddalenia powództwa. Tłumaczył, że z domu wyprowadził się dla dobra dzieci, ale nadal chce korzystać ze służebności. Na dowód wniósł pozew o ochronę służebności, który zarejestrowano w oddzielnej sprawie. Twierdził też, że jego relacja z Joanną G. nie mają charakteru bliższej znajomości. Podjął nawet próby dostania się do domu, ale Urszula T. go nie wpuszczała, musiał wzywać policję.