Reprywatyzacja: cały kraj czeka na ustawę

Na odpowiednie przepisy czekają nie tylko byli właściciele znacjonalizowanych nieruchomości. Potrzebuje ich również Warszawa, by móc się dalej rozwijać.

Publikacja: 06.03.2018 07:34

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej sygnowany przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego mimo szumnych zapowiedzi nie dotarł pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów. Odesłano go do poprawki. Czy to oznacza, że ustawy rozwiązującej problem nacjonalizacji prywatnego mienia w ogóle nie będzie? Czy projekt Jakiego spełniał podkładane w nim oczekiwania? Jak powinna wyglądać kompleksowa regulacja dotycząca reprywatyzacji? O tym wszystkim dyskutowano podczas debaty zorganizowanej w siedzibie „Rzeczpospolitej".

Witold Pahl, zastępca prezydenta m.st. Warszawy

Z przykrością przyjęliśmy informację, że prace nad dużą ustawą reprywatyzacyjną, a więc projektem tak szumnie zapowiadanym przez Prawo i Sprawiedliwości, zostały wstrzymane. Ustawa reprywatyzacyjna jest bowiem niezwykle potrzebna miastu.

Mimo jej braku Biuro Spraw Dekretowych miasta działa. Wprowadzono dodatkowe rozwiązania osłonowe dla lokatorów. Od momentu, kiedy objąłem funkcję zastępcy prezydenta, nie wydaliśmy żadnej decyzji dotyczącej kamienicy zamieszkanej przez lokatorów – mimo że nikt nas nie zwolnił z tego obowiązku. Na szczęście pomaga nam w tej kwestii prawo pierwokupu, które wprowadziła tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna. Łącznie natomiast wydano 206 decyzji dekretowych. To jest liczba odpowiadająca stanowi z lat 2012, 2013. Wśród wydanych decyzji jest tylko osiem decyzji zwrotowych, po ktorych nieruchomość została zwrócona właścicielom lub ich spadkobiercom. Większość decyzji to decyzje odmowne i umarzające, które mogliśmy wydawać dzięki małej ustawie reprywatyzacyjnej (szkoły, przedszkola, parki itp.).

Marcin Konrad Schirmer, Polskie Towarzystwo Ziemiańskie, prezes

Jestem reprezentantem osób, które zostały poszkodowane dekretem o reformie rolnej. Reprywatyzacja to bowiem nie tylko Warszawa. Polskie Towarzystwo Ziemiańskie zawsze opowiadało się za tym, żeby problem rozwiązać na drodze ustawowej. Tak, by prawo jednoznacznie sprecyzowało, komu i na jakich warunkach należy się odszkodowanie, a komu zwrot w naturze. Z dużymi nadziejami oczekiwaliśmy więc na projekt ministra Patryka Jakiego. W momencie kiedy jednak zapoznaliśmy się z jego tekstem, pozbyliśmy się wszelkich nadziei. Ten tekst nie przystawał bowiem do tego, co zapowiadano na konferencji prasowej. Całe więc szczęście, że prace nad ustawą wstrzymano. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy dziś unikalny moment, by zająć się tym problemem. Związane to jest nie tylko z dobrą kondycją finansową państwa, ale i rozbudzonymi oczekiwaniami społecznymi – zarówno w Polsce, jak i za granicą. Dlatego doprowadzić powinniśmy do swoistego okrągłego stołu, aby w jednym miejscu i w jednym czasie spotkały się wszystkie strony zainteresowane ustawą: rządowa, samorządowa, eksperci oraz organizacje zrzeszające osoby poszkodowane.

Nastał najlepszy moment, by pod egidą czy to premiera, czy prezydenta stworzyć zespół, który obradowałoby w ramach okrągłego stołu i przy otwartej kurtynie sformułował założenia przyszłej ustawy.

Wiesław Puszkarski, radca prawny w Biurze Prawnym Urzędu m.st. Warszawy

Ustawa jest bezwzględnie potrzebna. Jeśli jednak chodzi o treść projektu, to wymaga on jeszcze dużo pracy. Zawiera bowiem rozwiązania wprost zaczerpnięte z ustawy zabużańskiej, które w żaden sposób nie przystają już do materii reprywatyzacyjnej.

Adam Hofman,

Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce

Reprezentuję największe stowarzyszenie Żydów w Polsce. Stowarzyszenie osób, których rodziny żyły tutaj od zawsze. Pragnę przypomnieć, że w 1997 r. uchwalona została ustawa o restytucji mienia religijnego, która w efekcie nic nie dała społeczności żydowskiej.

Dlatego też w mojej ocenie ta czy inna ustawa reprywatyzacyjna, jeśli powstanie, będzie działać na zasadzie prosa i kury. Kura wydziobie proso, a później wejdzie lis i zje kurę.

Korzystając jednak z okazji, że znajduje się tu przedstawiciel miasta, chciałbym przypomnieć o budynku przy ulicy Wójtowskiej. W latach 60. miasto pozwoliło tam organizacji żydowskiej wybudować dom opieki, a w 1968 r. odebrano nam własność budynku, ponieważ stał na terenie zakonu franciszkanów. Nie byłoby to niczym złym, gdyby wypłacono odszkodowanie. Podobnie było w 1968 r. we Wrocławiu ze Sceną Kameralną Teatru Polskiego. Mamy nadzieję, że 50 lat po Marcu '68 nasze krzywdy zostaną naprawione.

Jan Popławski,

Miasto Jest Nasze, rada społeczna przy komisji weryfikacyjnej

Prawdą jest to, że dziś miasto nie zwraca kamienic z lokatorami. Natomiast nie zmienia to faktu, że od samego początku nie miało podstaw do przekazywania kamienic z lokatorami.

Jeśli chodzi o projekt ustawy ministra Jakiego, to obawiamy się, że choć był tak szumnie zapowiadany i ogłaszany, to niestety ze względu na złą sytuację międzynarodową nigdy nie wejdzie w życie.

Brak ustawy reprywatyzacyjnej dla Warszawy to zaś tykająca bomba i duży problem, który odbić się może na jej rozwoju. Podzielamy obawy, że krąg dziedziczenia został w projekcie zakreślony zbyt wąsko i niepotrzebnie ograniczono możliwość występowania o rekompensaty niektórym społecznościom. Gdyby jednak wyliczać wartość nie tylko ze stanu z dnia przejęcia, ale również według cen z dnia przejęcia, jak pierwotnie informowano, ustawą można by objąć więcej uprawnionych. Niemniej w swych stanowiskach Miasto Jest Nasze opowiadało się za tym, by przyszła ustawa reprywatyzacyjna uniemożliwiała zwroty w naturze i zakreśliła na poziomie 20 proc. wysokość zadośćuczynienia. I to w projekcie się już znalazło.

Adam Zieliński,

komisja weryfikacyjna

Jeżeli stan polskiego państwa i jego sprawczość są dość niskie, to tak drażliwa sprawa jak reprywatyzacja cierpi najbardziej. To wynika z systemowych problemów i m.in. ubogości procesu legislacyjnego. Nie jestem przekonany, że mamy idealny moment dla ustawy reprywatyzacyjnej. Znajdujemy się w momencie ostrego sporu, pomiędzy dwoma środowiskami politycznymi w Sejmie. Skonstruowany został również fikcyjny spór między prawowitymi właścicielami a lokatorami. To absolutna manipulacja. Gdy prawowity właściciel wchodził nawet w posiadanie należącej do jego rodziny nieruchomości, był to dla niego tak naprawdę początek męki. Otrzymywał kamienicę z lokatorami, czego wcale nie chciał, nie miał klarownej sytuacji, jeśli chodziło o nakłady poniesione w przeszłości na budynek, trafiał też w środek sporu politycznego. Kolejną manipulacją jest przedstawiany obraz, że reprywatyzacja dotyczy jedynie stolicy. Debata jest więc totalnie zniekształcona. W mojej ocenie skutki nacjonalizacji powinien ponieść Skarb Państwa. Bo to państwo – niezależnie od tego, jakie było – a nie Warszawa, znacjonalizowało mienie.

dr Łukasz Bernatowicz,

radca prawny

Zgadzam się z tym, że to Skarb Państwa powinien wziąć odpowiedzialność z tytułu reprywatyzacji. Nacjonalizacja zaczęła się wprawdzie od komunalizacji, ale po likwidacji samorządu terytorialnego nastąpiła nacjonalizacja skomunalizowanego majątku byłych właścicieli.

Marcin Nosiński,

radca prawny

Warto postawić pytanie o rzeczywisty zamiar polityczny rządzącej większości. Jeżeli w projekcie dużej ustawy reprywatyzacyjnej mówimy o 20 proc. rekompensaty i to na święte nigdy, bo wypłata zależeć ma od „możliwości finansowych" państwa, a jednocześnie komisja weryfikacyjna otrzymuje uprawnienie do uchylania właściwie wszelkiego typu decyzji związanych z reprywatyzacją, to należy się zastanowić, czy przypadkiem nie ma zamysłu, aby cofnąć tę reprywatyzację w całości. A co za tym idzie, odebrać wszystkie zwrócone nieruchomości i wypłacone odszkodowania. Pod wieloma względami cofnęłoby to nas do epoki króla Ćwieczka i wydaje się to perspektywą surrealistyczną.

Moim zdaniem po 28 latach reprywatyzacji sądowej, kiedy można było dochodzić pełnych odszkodowań i wiele osób takie odszkodowania otrzymało bądź też oddawano nieruchomości, oferowanie dziś prawowitym właścicielom 20 proc. nie jest sprawiedliwe. I moim zdaniem jest to argument za tym, żeby reprywatyzacja toczyła się w takim trybie jak dotychczas. Nie jestem jednak przeciwnikiem uregulowania niektórych kwestii, jak choćby dopuszczalności zwrotu w naturze.

Łukasz Bernatowicz

Ustawa reprywatyzacyjna jest potrzebna. Jej brak to jedno z największych niedociągnięć naszej zmiany ustrojowej. Czy powinna być natomiast w kształcie zaproponowanym niedawno? Jestem pewien, że nie. Ta propozycja niesie z sobą więcej wad niż korzyści. Ustawa wprowadza bardzo kontrowersyjny mechanizm wygaszania z automatu wszystkich postępowań sądowych, co według mnie jest skrajnie niesprawiedliwe. Trzeba pozostawić każdemu zainteresowanemu wybór: albo rezygnuje z toczonego postępowania i bierze 20 proc. rekompensaty, albo rezygnuje z 20 proc. i prowadzi dalej spór – ryzykując, że zostanie z niczym.

I faktycznie nie jest prawdą, że osoby, które odzyskały kamienice z lokatorami, się z tego cieszyły. A taki odbiór rzeczywiście istnieje: że to krwiopijcy, którzy uzyskując nieruchomość, robili wszystko, by pozbyć się mieszkańców. To był margines.

Krzysztof Wiktor,

radca prawny, partner w kancelarii Wardyński i Wspólnicy

W mojej ocenie, a popieram ją ponad 20-letnią praktyką w sprawach reprywatyzacji, i to w wymiarze ogólnopolskim, jest to projekt skandaliczny i skrajnie niesprawiedliwy. On w istocie pozbawia 95 proc. uprawnionych prawa do rekompensaty. Projekt przewiduje bowiem świadczenie wyłącznie dla tych, których nieruchomość przejęto z naruszeniem prawa. Natomiast prawie wszystkie nieruchomości warszawskie przejęto zgodnie z prawem – na podstawie bierutowskiego dekretu. Dopiero potem, w drodze rozpoznawania wniosków o ustanowienie prawa użytkowania wieczystego, władze nieruchomości nie zwracały.

Zbigniew Lisiecki,

prezes stowarzyszenia

Dekretowiec

Jeśli ktoś chce wprowadzić ustawę, a broni się rękami i nogami przez rozmową z zainteresowanymi, to oczywiste jest, że powstanie akt, który nie wynika z naturalnych potrzeb. Dlatego projekt ustawy reprywatyzacyjnej musi być szeroko wypracowywany. Popieramy dlatego ideę okrągłego stołu i powołanie zespołu roboczego. W naszej ocenie powstać powinien osobny zespół roboczy opracowujący rozwiązanie specyficzne dla Warszawy niezależnie od drugiego dotyczącego całego kraju. Za pomocą ustawy, która miałaby zwrócić ziemianom siedziby rodzinne, nie da się uregulować problemów stolicy. Jeśli chodzi o odszkodowanie, to mówi o nim art. 21 konstytucji. Nie można zatem dziś mówić o 20-proc. wypłatach i twierdzić, że stanowią one słuszne odszkodowanie.

Marcin Schirmer

Zupełnie nie przemawiają do mnie argumenty, że reprywatyzacja to jest koszt, na którego poniesienie nie stać rządu czy samorządów. Proszę zwrócić uwagę, że Skarb Państwa od 80 lat zarządza mieniem o wartości setek miliardów złotych: dzierżawiąc je, wynajmując czy sprzedając. Nie widzę w związku z tym problemów ze spłatą ustawy reprywatyzacyjnej. Nawet gdyby ktoś gospodarował zabranym mieniem zupełnie nieporadnie. Tym samym środowiska poszkodowane komunistycznymi dekretami od 30 lat finansują zmiany ustrojowe w Polsce.

Jan Popławski

A propos czerpania pożytków, pamiętać należy, że Warszawa była w większości zrujnowana, miasto zostało odbudowywane w czynie społecznym. Przez 70 lat w stosunku do tych nieruchomości nawiązywane były różnego rodzaju stosunki prawne. Zwroty w naturze po 70 latach są wynaturzeniem czynienia sprawiedliwości. Projekt ministra Jakiego powinien być dalej procedowany i poprawiony w Sejmie, a nie odsyłany, bo stawia to pod znakiem zapytania intencje PiS. Problem reprywatyzacji należy przeciąć dużą ustawą reprywatyzacyjną, inaczej wciąż będziemy mieć szereg „toksycznych nieruchomości" i niepewność sytuacji prawnej w stolicy.

Witold Pahl

Szukanie wspólnego mianownika dla rozwiązania tych problemów – zdawać by się mogło bardzo podobnych – często kończy się dla prawodawcy w sposób odmienny od założonego. Dlatego opowiadałbym się za wyodrębnieniem rozliczenia dekretu Bieruta z innych ustaw reprywatyzacyjnych.

Warto też pamiętać, że art. 21 konstytucji nie jest wartością absolutną. Mówienie, że miasto poniosło korzyści z komunalizacji czy też nie, jest zagadnieniem, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Z naszych analiz wynika, że gdyby miasto nie posiadało przychodów z PIT czy CIT, nie byłoby go stać na utrzymywanie czynszów lokatorskich na obecnym poziomie.

Marcin Nosiński

Z biegiem czasu skłaniam się ku opinii, że zwroty w naturze powinny być wyjątkowe lub wręcz wyłączone. Trzeba się bowiem zastanowić, czy zwrot po 70 latach nie czyni dzisiaj nowej krzywdy. Poza tym możliwość zwrotu oznacza – z perspektywy inwestorów – ryzyko, a z perspektywy byłych właścicieli niejednokrotnie kłopot. Nie oznacza to oczywiście, że powinniśmy ograniczać odszkodowania.

Krzysztof Wiktor

Dając uprawnionym prawo wyboru: zwrot w naturze czy wypłata rekompensaty, zapewniam państwa, że większość wybierze rekompensatę. Problem zwrotu zniknie zgodnie z prawem i konstytucją. Jeśli ktoś wybierze zwrot w naturze, konieczne oczywiście będzie wyliczenie wysokości nakładów poniesionych w przeszłości na nieruchomość i wpisanie tychże kwot na hipotekę. Wyobrażam sobie też stworzenie specjalnej regulacji dla lokatorów, którzy pozostaną w zwróconej kamienicy, w sytuacji gdy miasto nie zapewni im lokali zamiennych. Ci muszą mieć zagwarantowane, że przez jakiś czas ich czynsze nie wzrosną. Własność to bowiem nie tylko prawo, ale i odpowiedzialność.

Wiesław Puszkarski

W innych krajach w latach 90. proces reprywatyzacji rozbity był na kilka ustaw. Decydowano się na regulowanie wycinków rzeczywistości, etapami rozwiązując problemy i reagując na potrzeby danych grup.

Artur Hofman

Kto dziś będzie walczyć o sprawy żydowskie? Nasi kuzyni w Ameryce? Problem jest poważny. W naszym imieniu wypowiadają się aktualnie jacyś ludzie na świecie. I jako żydowska społeczność mieszkająca w Polsce doskonale wiemy, że jeśli dalej tak będzie, nie dostaniemy ani centa. Powtarzam, że nie mamy wielkich nadziei. Mamy już doświadczenia związane z ustawą z 1997 roku.

W interesie Polski jest wzmocnienie głosu polskich Żydów w kontekście przyszłych negocjacji z resztą świata.

Łukasz Bernatowicz

Mówi się, że jeśli ustawa reprywatyzacyjna wejdzie w życie w zaprezentowanej formie, to posypią się skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Byłbym ostrożny w pokładaniu dużych nadziei w tej drodze. ETPCz, dotychczas rozpatrując sprawy dekretowe, za każdym razem stwierdzał, że za przewlekłość postępowania oczywiście należy się odszkodowanie. Nigdy jednak nie odnosił się do meritum. Dlaczego? A dlatego, że skargi do niego są składane na podstawie konwencji, która weszła w życie po uchwaleniu dekretu. Pojawia się zatem pytanie, czy jeśli ustawa reprywatyzacyjna wejdzie w życie, Trybunał będzie kontynuował swoją linię orzeczniczą, czy też zmieni koncepcję.

Co należałoby zmienić, by projekt mógłby mieć szansę powodzenia? Zmodyfikować należy kwestię dziedziczenia roszczeń. Ważna jest też kwestia obywatelstwa. Problem istotny to też wycena nieruchomości: początkowo miała być brana wartość budynku z lat 40., a wycena miała uwzględniać skalę zniszczenia budynku po wojnie oraz wysokość poniesionych nakładów. W projekcie znalazła się już natomiast aktualna wartość nieruchomości.

Adam Zieliński

Wycena powinna być kluczowym elementem projektu dużej ustawy reprywatyzacyjnej. Tymczasem we wszystkich dotąd pojawiających się projektach było to jedno, góra dwa zdania. W tym zakresie wystąpiła też rozbieżność między deklarowanymi założeniami a treścią projektu, na co m.in. zwracał uwagę dr Tomasz Luterek.

Przy wycenie w mojej ocenie nie można pomijać faktu zadłużenia danej nieruchomości.

Witold Pahl

Przez to, że nie ma ustawy reprywatyzacyjnej, miasto nie może się rozwijać. Inwestorzy podchodzą do nas z dużym dystansem. Wielu z nich się wycofuje, gdy tylko usłyszy o roszczeniach. Miasto i mieszkańcy za to płacą. Lokatorzy domów objętych roszczeniami nie maja pewności jutra. Przypominam, że w Sejmie leży od półtora roku projekt przygotowany przez PO. Ale jeśli to jest problem natury politycznej, to apeluję także do pana prezydenta Andrzeja Dudy o podjęcie inicjatywy ustawodawczej.

Zbigniew Lisiecki

Budynki odebrane w wyniku dekretu Bieruta powinny wrócić do obrotu ekonomicznego. Powinny zacząć żyć. W interesie byłych właścicieli nie jest przecież, by ich nieruchomości zostały pozbawione mieszkańców. Te koszty również powinno się uwzględnić, kalkulując skutki finansowe ustawy reprywatyzacyjnej.

Moim zdaniem odbudowa dawnej klasy społecznej, a więc właścicieli kamienic, jest rozwiązaniem najtańszym.

Krzysztof Wiktor

Moim zdaniem natomiast nie będzie żadnej ustawy reprywatyzacyjnej. Wchodzi w życie nowelizacja ustawy o komisji weryfikacyjnej. Na jej mocy organ ten będzie mógł uchylić wszystkie decyzje reprywatyzacyjne, które dotąd zostały wydane. Będzie mógł też zająć się też jeszcze niezakończonymi postępowaniami. Komisja przejmie więc rolę prezydenta Warszawy. Moim zdaniem w celu właśnie zakończenia reprywatyzacji w stolicy.

Projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej sygnowany przez wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego mimo szumnych zapowiedzi nie dotarł pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów. Odesłano go do poprawki. Czy to oznacza, że ustawy rozwiązującej problem nacjonalizacji prywatnego mienia w ogóle nie będzie? Czy projekt Jakiego spełniał podkładane w nim oczekiwania? Jak powinna wyglądać kompleksowa regulacja dotycząca reprywatyzacji? O tym wszystkim dyskutowano podczas debaty zorganizowanej w siedzibie „Rzeczpospolitej".

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona