Propozycja posłów PiS podoba się Polskiemu Związkowi Firm Deweloperskich.
– Myślę, że dzięki temu budowanie magazynów czy sklepów pod miastami nie będzie już takie atrakcyjne i wiele inwestycji wróci do aglomeracji – ocenia Konrad Płochocki, dyrektor biura PZFD. Według niego szybciej też będzie można załatwić formalności budowlane. Dziś uzyskanie decyzji o wyłączeniu z produkcji wydłuża je o co najmniej kilka miesięcy.
– Obecnie każdy inwestor, który buduje w mieście, musi uzyskać u prezydenta miasta lub burmistrza decyzję o wyłączeniu gruntu z produkcji rolnej. Dotyczy to zarówno terenów objętych działaniem miejscowego planu, jak i nim nieobjętych – tłumaczy Konrad Płochocki.
Zanim wystąpi się z wnioskiem o wydanie decyzji, trzeba uzyskać wiele dokumentów, co też wymaga czasu i kosztuje. Potrzebny jest m.in. wypis z ewidencji gruntów, decyzja o warunkach zabudowy na terenach pozbawionych planu, a tam, gdzie on jest – wypis i wyrys, mapa działki z zaznaczonym terenem podlegającym wyłączeniu.
To już było
Zdaniem deweloperów, prawników oraz samych urzędników decyzja o wyłączeniu z produkcji rolnej to zbędny biurokratyczny obowiązek, który ociera się o absurd. Zgodnie z przepisami po otrzymaniu wniosku o wyłączenie z produkcji rolnej użytków rolnych klas IV, IVa, IVb, V i VI wytworzonych z gleb pochodzenia organicznego urzędnik jest związany wnioskiem i decyzję musi wydać, czy tego chce czy nie.
Rozwiązania proponowane przez PiS nie są nowe. Podobne obowiązywały przez cztery lata – do jesieni 2014 r. Odrolnienie w miastach zlikwidowała jednak nowelizacja prawa ochrony środowiska z 11 lipca 2014 r. W przepisach końcowych zawiera ona zmianę ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych. Jej wejście w życie było dla inwestorów i urzędników wielkim zaskoczeniem. Niespecjalnie ją bowiem konsultowano w trakcie prac legislacyjnych.