Jazz at Lincoln Center Orchestra z Wyntonem Marsalisem, taki tytuł ma seria koncertów, z jaką Amerykanie przylecieli do Europy. W sobotę 22 lutego występowali we Wrocławiu, a dzień później w katowickiej sali koncertowej NOSPR. Bilety już dawno zostały wyprzedane i tak jest na wszystkich koncertach orkiestry po obu stronach Atlantyku. Szef orkiestry trębacz Wynton Marsalis powitał publiczność z radością, że znowu mogą występować w tak wspaniałej sali koncertowej, a występ zaczęli od oryginalnej interpretacji standardu Milesa Davisa „Milestones”. Jak zawsze w pierwszym utworze koncertu orkiestry długą solówkę zagrał lider, ale to aranżacja puzonisty Chrisa Crenshawa podkreślająca wszechogarniający, pulsujący rytm podniosła poziom adrenaliny już w pierwszych minutach spotkania z jazzem na najwyższym, światowym poziomie. Jazzem, którzy niektórzy nazywają klasycznym, ale są w nim i nowoczesne akcenty, choć dalekie od eksperymentów z formą. Solówka Wyntona była niczym wzorzec jazzu: porywająca, emocjonująca, perfekcyjna w artykulacji każdej nuty. Muzyk włożył w nią wiedzę i serce, złożył hołd Milesowi Davisowi, pokazał, że koncepcję improwizacji trębacza można i trzeba rozwijać, ale mając w pamięci historię jazzu.

„Milestones” to sztandarowy temat hard bopu, ale jazz nowoczesny nie byłby dziś tym, czym jest, gdyby nie wkład saksofonisty Wayne’a Shortera, z którym Jazz at Lincoln Center Orchestra występowała w 2015 r. i nagrała album „The Music of Wayne Shorter”. Podwójny album CD można było kupić w NFM za 150 zł.

We Wrocławiu orkiestra wykonała kompozycję Shortera „Conteplation” w aranżacji saksofonisty Shermana Irby’ego. Muzycy złożyli również hołd wielkiemu myślicielowi jazzu, jak nazwał go Marsalis - Jelly Roll Mortonowi z Nowego Orleanu, rodzinnego miasta lidera. Natomiast pianistę Dave’a Brubecka określił jako jednego z największych ambasadorów jazzu w świecie. Dziś taką rolę pełni orkiestra Wyntona. Saksofonista Ted Nash zaaranżował jeden z utworów Brubecka z legendarnego albumu i bestsellera „Time Out” kwartetu pianisty z 1959 r.

Radosny temat Dizzy Gillespiego „Jump Did Le Ba” był okazją do zaprezentowania partii scatem, w czym swe wielkie zdolności wokalne pokazała saksofonistka Camille Thurman, jak i dwóch innych muzyków orkiestry. Kapitalną solówkę zagrał w finale utworu saksofonista Victor Goines. Nawiązaniem do specjalnego programu orkiestry poświęconego pionierowi jazzu Buddy’emu Boltonowi był utwór „Bolton Blues” zagrany po przerwie w siedmioosobowym składzie orkiestry. Dwie kompozycje Theloniousa Monka uhonorowały wielkiego nowatora jazzu pokazując, że orkiestra potrafi brzmieć nowocześnie, a solówki trębacza Marcusa Printupa, saksofonisty i aranżera tematu Shermana Irby’ego pokazały wszechstronność muzyków.

Na pierwszy bis Wynton Marsalis wyszedł tylko z sekcją rytmiczną, ale na pożegnanie dołączyli pozostali muzycy i Jazz at Lincoln Center Orchestra pod kierunkiem Wyntona Marsalisa zagrała z szacunkiem, nasyconą emocjami interpretację programowej kompozycji Duke’a Ellingtona „Black, Brown & Beige” wykonaną po raz pierwszy przez jego orkiestrę podczas słynnego koncertu w Carnegie Hall w 1943 r. To historia Afro-Amerykanów zawarta w jazzowych nutach, wzruszająca i skłaniająca do refleksji, czym byłby dziś jazz bez Ellingtona, Milesa Davisa i Wyntona Marsalisa, który pielęgnuje tradycję i prezentuje ją w atrakcyjnej formie. To był niezapomniany wieczór w Narodowym Forum Muzyki.