23 listopada to dzień urodzin Krzysztofa Pendereckiego, w tym roku szczególnych, bo osiemdziesiątych piątych. Życzenia odbierał zatem przed koncertem, w trakcie i jeszcze po jego zakończeniu, wykazując znakomitą kondycję, poczucie humoru oraz pewien dystans, który zresztą zawsze go cechuje. Na szczęście w powodzi słów nie zaginęła muzyka.
Wieczór przyniósł dwie prawdziwe kreacje artystyczne. Anne–Sophie Mutter zagrała z orkiestrą Sinfonia Varsovia pod dyrekcją Macieja Tworka II Koncert skrzypcowy „Metamorfozy”, który dla niej powstał ponad 20 lat temu. Nikt tak jak ona nie potrafi z długich, pełnych napięci długich fraz tego utworu wydobyć tyle emocji, ukazać tyle różnorodnych niuansów. Jej interpretacja przykuwa uwagę, momentami wręcz fascynuje, a cały utwór nabiera wartości ponadczasowych.
W niemniej porywający sposób podane zostało „Concerto Grosso” na trzy wiolonczele. Christoph Eschenbach poprowadził Simfonię Varsovię w sposób żywiołowy, muzyka stała się wręcz drapieżna, a resztę dodali legendarni wirtuozi wiolonczeli: Fin Arte Noras, Rosjanin Ivan Monighetti oraz Szwed Frans Helmerson. Tym utworem Krzysztof Penderecki nawiązał do barokowej formy, zarzuconej potem przez następne epoki. Okazało się – nie po raz pierwszy w jego twórczości – że w dialogu z przeszłością może narodzić się muzyka w swych emocjach bliska współczesnemu słuchaczowi.
Osiem dni Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego pozornie ryzykownie wypełnionych wyłącznie jego utworami przyniosło więcej interesujących spostrzeżeń, przypomnień, czasem wręcz odkryć. Starannie dobrano program – każdy dzień ukazywał inne muzyczne oblicze jubilata. Z jego twórczości można więc było wybrać coś dla siebie, ja zapamiętam szczególnie występ NOSPR-u z dawnymi utworami Pendereckiego.