Organizacje chroniące zagrożone gatunki podkreślają, że „rażącym i nieodpowiedzialnym zaniedbaniem” jest to, że Światowa Organizacja Zdrowia nie potępienia wykorzystywania części zwierzęcych w medycynie chińskiej.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oskarżana jest o to, że nie tylko nie potępia, ale także częściowo przyczynia się do wyginięcia zagrożonych gatunków zwierząt. W sobotę WHO uznało diagnozy tradycyjnej medycyny chińskiej. Chodzi konkretnie o 400 przypadków, które organizacja wpisała na swoją listę klasyfikacji chorób. Aktywiści chroniący dzikie zwierzęta zaznaczają, że w medycynie chińskiej wykorzystuje się części zwierzęce, co ma bardzo negatywny wpływ na zagrożone gatunki, takie jak jaguary, pangoliny czy nosorożce.
Organizacja Wildlife Conservation Trust ostrzega, że uznanie diagnoz medycyny chińskiej przez tak wpływowe ciało jak WHO może doprowadzić do szybkiego wyginięcia wielu gatunków. - Brak potępienia stosowania tradycyjnej medycyny chińskiej z wykorzystaniem części dzikich zwierząt jest rażącym i nieodpowiedzialnym zaniedbaniem - powiedział badacz John Goodrich. - Biorąc pod uwagę rozprzestrzenienie się medycyny chińskiej na całym świecie, decyzja WHO może przyczynić się do tego, że wiele gatunków będzie na krawędzi wymarcia. Na przykład tygrys - dodał.
Decyzja WHO podjęta została miesiąc po tym, jak w Singapurze przejęto największą w historii ilość nielegalnie przemycanego pancerza łuskowca. Chiny niedawno ogłosiły także, że zniosą zakaz handlu kością tygrysią i rogami nosorożców. Decyzje te wywołały oburzenie ekologów, którzy ostrzegają, że ich skutki będą „niszczące globalnie”.
Prezes firmy Wildlife Conservation Trust, Anish Andheria, zaznacza, że WHO „zignorowała ważne dane”, które pokazują, że handel dzikimi zwierzętami zwiększa także liczbę zgonów wśród strażników i innych pracowników ochrony przyrody czy społeczności zamieszkujących lasy.