Niecałe 17 mln biletów za około 310 mln zł sprzedały kina w Polsce do 1 listopada. To o około 70 proc. mniej niż przed rokiem (dane Boxoffice). I wiele wskazuje na to, że to już wszystko, na co branża może liczyć w tym roku.
Winna jest epidemia i wprowadzone w związku z nią obostrzenia, w tym zamknięcie kin w Polsce w I półroczu na prawie cały kwartał. Do tego doszedł strach przed zachorowaniami, a w końcu także decyzje producentów z Hollywood i Europy, w tym Polski, by wstrzymać planowane na ten rok premiery. Według Tomasza Jagiełły, prezesa sieci kin Helios (Agora), można szacować, że na 2021 r. przesuniętych zostało około 50 tytułów.
Czytaj także: Opóźnione premiery hitów. W kinach nie jest dobrze
Paradoksalnie więc podjęta w środę przez rząd decyzja, aby odgórnie zamknąć kina (na razie do 29 listopada), kiniarzy nie martwi. – Ze względu na brak repertuaru i ograniczenie liczby miejsc o 75 proc. nasze oczekiwania nie były zbyt wielkie. Nowa decyzja rządu o zamknięciu kin to dla nas racjonalna decyzja, ponieważ pozwala nam nie ponosić kosztów – mówi nam Jagiełło. – Czekamy teraz na przepisy i informacje, jaka będzie forma i zakres pomocy państwa – dodaje.
Czy liczy na to, że kina ruszą w grudniu? Wygląda na to, że wręcz przeciwnie. – Otwarcie kin w reżimie dostępności 25 proc. działających foteli to sytuacja, w której nie można prowadzić normalnej działalności. Nie przekonamy dystrybutorów i producentów do wprowadzenia filmów na ekrany – mówi Tomasz Jagiełło.