Reklama

Robert Mazurek: Wyznania wyliniałego leminga

Oglądam i boję się oczy zamknąć. Boję się, że jak je otworzę, to okaże się, że to nie sen. A to nie może dziać się naprawdę. Nie teraz, nie w Polsce, nie po tym wszystkim. Nie mam może o was zbyt wygórowanego zdania, ale nawet wy nie odważylibyście się urządzać takiego cyrku. Radosne, mówicie, święto?

Aktualizacja: 09.06.2019 17:51 Publikacja: 09.06.2019 00:01

Robert Mazurek: Wyznania wyliniałego leminga

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Zaiste, władza zamknęła się w Senacie, tam, gdzie mogła sama, bez narażania się na kontakt z Suwerenem, który zapewne znów butów nie wyczyścił, świętować demokrację, wolność i rządy ludu. Było tak, jak władza – każda, ale ta chyba szczególnie – lubi, czyli nudno, nadęto, sztucznie. Tak na marginesie, zaprzyjaźnionego jezuitę uczono, że na misjach ludowych trzeba mówić długo, głupio i serdecznie. Jeśli tak, to co najmniej kilkudziesięciu polskich parlamentarzystów ma fach w ręku, nie lekceważyłbym tego. W każdym razie władza świętowała sama, obyło się bez ludu. Nie wiem, czy był szampan i tartinki z kawiorem, pewnie nie, ale wszystko to Suweren spożywa ustami swych przedstawicieli.

Pozostało jeszcze 81% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Plus Minus
„Szopy w natarciu”: Zwierzęta kontra cywilizacja
Plus Minus
„Przystanek Tworki”: Tworkowska rodzina
Plus Minus
„Dept. Q”: Policjant, który bał się złoczyńców
Plus Minus
„Pewnego razu w Paryżu”: Hołd dla miasta i wielkich nazwisk
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Plus Minus
„Survive the Island”: Między wulkanem a paszczą rekina
Reklama
Reklama