„Mamy nadzieję, że tego dnia wszyscy podejrzani lub – możliwe – ich adwokaci będą obecni" – po prawie sześciu latach śledztwa oświadczył przedstawiciel prokuratury.
Prokuratorzy zarzucają wszystkim, że brali udział w transportowaniu rosyjskiego systemu rakietowego „Buk", który 17 lipca 2014 roku zestrzelił nad wschodnią Ukrainą malezyjskiego boeinga lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur (lot MH17). Zginęło 298 członków załogi i pasażerów, w tym 80 dzieci. „Buk" przyjechał na Ukrainę z rosyjskiego Kurska: należał do 53. Brygady Przeciwlotniczej armii rosyjskiej.
Trzy plus jeden
Trzej oskarżeni Rosjanie byli oficerami rosyjskich służb specjalnych lub armii; czwarty – Ukraińcem. Ten ostatni, Leonid Charczenko (pseudonim „Krot"), był dowódcą „batalionu zwiadowczego" separatystów z Doniecka (podporządkowanego miejscowemu wywiadowi wojskowemu zwanemu – tak jak i w Rosji – GRU). Jego bezpośrednim przełożonym był podpułkownik armii rosyjskiej z 45. Pułku Specjalnego Wojsk Desantowych Oleg Pułatow (ps. „Gjurza" i „Chalif"), w Donbasie szef departamentu w GRU. Obu Holendrzy oskarżają o to, że towarzyszyli wyrzutni rakiet w drodze z Doniecka na miejsce, w stepy w pobliżu miejscowości Snieżnoje.
Pułatow jest jedynym, który postanowił bronić się w Hadze. Wynajął w tym celu holenderską kancelarię adwokacką (chwalącą się wcześniejsza współpracą z rosyjskim MSW) i adwokata z Moskwy. Nie wiadomo jednak, czy osobiście stawi się w sądzie – za całą czwórką Holendrzy rozesłali listy gończe. Poza tym nie wiadomo, gdzie jest Charczenko.