Tyle że powołanie nowego przewoźnika kosztowałoby przynajmniej 200 mln euro, a Lufthansa ma teraz własne problemy, bo zmaga się z konkurencją Ryanaira i easyJeta i przebudowuje swój biznes.
Mark Anzur, ostatni Słoweniec, który kierował Adrią Airways jest bardzo zdziwiony, że ktokolwiek teraz wspomina o możliwości wsparcia państwa, bo nie widzi w tym sensu ekonomicznego. Zazwyczaj takie przedsięwzięcie zajmuje przynajmniej pół roku . W takiej sytuacji wykorzystuje się to, co przewoźnik ma najcenniejszego – działki czasowe startów i lądowań w najbardziej zatłoczonych lotniskach (sloty), prawa do lądowania ludzi, którzy w tej linii pracowali.
— Najprawdopodobniej w takiej sytuacji nowa firma powinna wykupić od państwa wszystkie aktywa upadłego przewoźnika – mówi Mark Anzur. Jego zdaniem kluczowe byłoby pozyskanie finansowania, a aktywnym uczestnikiem tego przedsięwzięcia powinien być niemiecki Fraport, współwłaściciel lotniska w Lublanie. Anzur ostrzega, że wprawdzie Adria może się odrodzić i na początek potrzebowałaby do tego tylko 30 mln euro, ale byłoby to bardzo ryzykowane przedsięwzięcie. Taka kwota wystarczyłaby na funkcjonowanie przez rok, ale jeśli w tym czasie nic korzystnego dla przewoźnika by się nie wydarzyło, linii groziłoby ponowne uziemienie.
Największym problemem Adrii było to, że miała bardzo mały własny rynek, bo kraj liczy zaledwie dwa miliony mieszkańców, szukała więc biznesu jako linia dowozowa dla większych przewoźników, a swoje rejsy wykonywała malutkimi CRJ, w których średnio była sprzedawała 70 procent foteli, bo zmagała się z konkurencją zarówno innych lotnisk, jak i innych przewoźników, w tym także polskiego LOT-u. Przy tym nawet te małe samoloty nie były własnością Adrii, ani też nie miała ich w leasingu, tylko w wypożyczeniu, co jest najdroższą formą eksploatacji.
— Jakby tego było mało umowy wynajmu kończą się dopiero w 2022 roku, a wcześniejsze wypowiedzenie spowoduje dodatkowe koszty — mówi Ales Stergar, słoweński analityk rynku lotniczego. Jego zdaniem wartość słoweńskiej floty wynosi w tej chwili około 100 mln euro i jeśli przewoźnik nie znajdzie możliwości jej zagospodarowania, firmy od których je wynajęła po prostu odbiorą wszystkie maszyny.