W zeszłym tygodniu Ryanair ugiął się wreszcie przed związkami zawodowymi pilotów i zapowiedział, że będzie uznawał ich prawo do występowania w imieniu pracowników przewoźnika. To był historyczny moment, gdyż Ryanair dotychczas konsekwentnie odmawiał uznania istnienia związków zawodowych. Piloci nie byli jednak jedynymi domagającymi uznania swoich praw pracowniczych. Podobne żądania stawiali pracownicy obsługi pokładowej, którzy również zatrudniani są najczęściej przez pośredników. 

Niedawno Ryanair groził pracownikom obsługi pokładowej konsekwencjami dyscyplinarnymi za brak realizacji celów sprzedażowych, a we Włoszech groził również stewardom i stewardesom rozważającym przyłączenie się do strajku (włoski związek zrzesza zarówno pilotów, jak i pracowników obsługi pokładowej). Jednak wraz z uznaniem związków zawodowych pilotów Ryanair, o czym poinformował w osobnym komunikacie, jest gotów w całości wkroczyć w erę praw pracowniczych i uznać również związku zawodowe niżej opłacanej grupy pracowników.

- Stanowisko z 15 grudnia jasno stanowi, że Ryanair uznaje związki zawodowe rozpoczynając od spotkań z irlandzkimi, niemieckimi i portugalskimi związkami pilotów. Doprowadzi to również, po Nowym Roku, do spotkań z pozostałymi związkami zawodowymi w krajach UE, również związkami personelu pokładowego – informuje Ryanair.

Faktycznie doszło już do spotkania irlandzkich związkowców z Ryanairem. Chociaż sam fakt spotkania był przełomowy, to jednak groźba strajku wciąż wisi nad niskokosztowym przewoźnikiem. Według „Irish Times” pilotom nie spodobał się fakt, że Ryanair nie był w stanie uznać na papierze uprawnień związku do negocjacji zbiorowych. Związek Impact domaga się, by do czwartku taki dokument się pojawił.

Groźba strajku jest jednak odsunięta – związek zawodowy musi poinformować o nim z siedmiodniowym wyprzedzeniem.