Janusz Drzewucki, krytyk, poeta, w styczniu otrzymał Nagrodę im. Kazimierza Wyki za wybitne osiągnięcia w krytyce literackiej. Teraz możemy jego eseje przeczytać w zbiorze „Muzyka sfer. Teksty o poetkach i poetach”, odsłaniających tajemnice warsztatu najwybitniejszych. Bo jak pisze we wstępie autor, „Od tego, gdzie czytam poezję, rychło ważniejsze okazało się to, że czytam ją codziennie”. Praktyka czyni mistrza i mało kto jak Drzewucki wyjaśni nam dziś „w jaki sposób jeden poeta odróżnia się od drugiego”.
O noblistce, autorce „Wołania do Yeti”, czytamy: „Wiedza i niewiedza, pewność i niepewność – oto główne dychotomie organizujące świat poetycki Wisławy Szymborskiej; bohaterowie jej wierszy żyją cały czas pomiędzy”. W „Dworcu” napisała: „Nieprzyjazd mój do miasta N./odbył się punktualnie (…) Zdążyłeś nie przyjść/ w przewidzianej porze”. Zaś rzekoma realność zderzona z autentyczną niepewnością jest nam dziś coraz bardziej znajoma.
Twórczość Julii Hartwig nie poddaje się łatwo opisowi. Autor „Muzyki sfer” definiuje ją paradoksalnie. Poetka przekonuje, że zburzyliśmy ustanowiony przez Boga porządek wszechświata i aby mógł być wypowiedziany w pełni dramat ludzkiego istnienia, trzeba sobie uświadomić, że również ludzki chaos jest widziany jako „zrządzenie boskie, jako nieodzowny element porządku”. Tak opisuje ludzką tragedię. A może groteskę?
Jak by nie było, jest to „życie w którym cierpienie/nigdy nie może sprostać utracie”. Ale jest też remedium: „Nie idźmy jeszcze spać/ póki tak pięknie gra muzyka”. Muzyka sfer jest remedium na cierpienie.
Czytając Urszulę Kozioł, Drzewucki uwrażliwia nas na „opozycję kultury i biologii”, zaś w twórczości Ewy Lipskiej -„domu i podróży”. A część II książki otwiera esej „Potrzeba ładu, rytmu i formy” o poezji Czesława Miłosza – „jednego z najwybitniejszych poetów XX wieku w skali światowej”, który wszakże swojej pozycji nie mitologizował.