Gdy kończą się włosy i rozmiar M. Literacki debiut gwiazdy rocka

Gwiazdor rocka Tomasz Organek napisał całkiem udaną powieść, choć nie uniknął mielizn typowych dla debiutanta.

Aktualizacja: 29.05.2019 16:50 Publikacja: 29.05.2019 16:50

Tomasz Organek, (ur. 1976), muzyk, wokalista, kompozytor, autor tekstów, zdobywca dwóch Fryderyków 2

Tomasz Organek, (ur. 1976), muzyk, wokalista, kompozytor, autor tekstów, zdobywca dwóch Fryderyków 2017 w kategoriach: utwór roku i rockowy album roku. Debiutuje wydaną właśnie powieścią

Foto: Maciej Zienkiewicz/W.A.B.

Znany muzyk, z dwoma platynowymi płytami na koncie, pisze książkę. Powieść, trzeba zaznaczyć, nie autobiografię czy wywiad rzekę. Tytuł zaczerpuje z popularnej teorii psychologicznej, którą opisuje na ostatniej stronie, podając definicję za Wikipedią. Do tego wydawca reklamuje książkę jako „powieść pokoleniową opisującą ważne etapy przemiany duchowej dzisiejszych trzydziestokilku- i czterdziestolatków”. Czy można bardziej zniechęcić czytelników, którzy z daleka omijają księgarskie produkty?

Jednak wbrew pozorom Tomasz Organek napisał rzecz ciekawą, choć w „Teorii opanowywania trwogi” popełnia wiele błędów. Debiut niedoskonały, ale jednak znamionujący pewne zdolności. A do tego, jak na gwiazdę rocka Organek jest całkiem nieźle wykształcony i co ważniejsze – oczytany. Rocznik 1976, wychowany w Raczkach pod Suwałkami, absolwent szkół muzycznych oraz studiów anglistycznych. Zanim zaczął żyć z muzyki, przez dwa lata uczył w szkole języka angielskiego.

Poppsychologia

Człowiek od chwili gdy tylko zrozumie, że jest istotą śmiertelną, zaczyna się bać i od najwcześniejszych lat próbuje ten lęk na różne sposoby łagodzić bądź zagłuszać. Jednym ze sposobów radzenia sobie z tym jest wtopienie się w kulturę, rozumianą szeroko. Człowiek przestrzega norm społecznych, przyswaja ogólnie akceptowane życiowe cele oraz dąży do maksymalnego podniesienia samooceny. Nie zawsze ma to sens, ale w większości przypadków jest skuteczne. Jak by to powiedział coach czy inny trener mentalny – człowiek szuka sensu życia i stara się go realizować.

Tyle, jeśli chodzi o poppsychologiczną, nieco nadmuchaną nadbudowę „Teorii opanowywania trwogi”. Trochę zbędną, bo można by to ująć prościej – Tomasz Organek napisał powieść drogi. A przecież wiadomo, że każda droga w wymiarze geograficznym jest także drogą w głąb siebie. Z punktu A do punktu B, w którym to ma dokonać się – jeśli dobrze pójdzie – przemiana wewnętrzna bohatera.

Dziady w trasie

W punkcie A 39-letni Borys mieszka w Warszawie i jest pracownikiem portalu plotkarskiego o nazwie SEE/Ty!, czyli że city – miasto. Nie jest zbyt szczęśliwy, bo nie spełnia się w codziennym przegrzebywaniu wyszukiwarki internetowej w poszukiwaniu plotek o celebrytach. Na dodatek podpadł szefowi i jego lizusom, którzy chcą go wykurzyć z redakcji. Wtedy spotyka swą wielką i niespełnioną miłość ze studiów – Anetę, którą z goryczą nazywa Nie Tą.

W trakcie pijackiej nocy dowiaduje się, że dziewczynie zmarł ojciec, a ona go prosi, żeby pojechał z nią na pogrzeb. Aż na odległą wyspę Wolin. Rano Borys trzeźwieje i trochę żałuje złożonej obietnicy, ale jedzie. Na dodatek para wyrusza ze stolicy w przededniu 1 listopada. Podróż Borysa i Anety zamieni się więc w rodzaj mobilnych dziadów, w których przewiną się różne dziwaczne postaci, m.in. sprzedawcy na szemranych stacjach benzynowych, prowincjonalni gangsterzy, policjanci-przebierańcy, a nawet repatrianci z Kazachstanu.

W tej debiutanckiej powieści ważna jest nie tylko historia, zwariowana, ale i dosyć prosta, zakończona nad wyraz sensacyjnie. Równie istotna jest forma, język, jakim Tomasz Organek się posługuje. Pachnie tu amerykańskimi bitnikami z Jackiem Kerouakiem na czele, ale i klimatem „Siódemki” Ziemowita Szczerka.

Pierwszoosobowy narrator jest rozgadany, przeplata opowieść cytatami z kultury popularnej, na każdym kroku zapada się w dygresje i rozpraszają go skojarzenia. Z ich jakością bywa różnie, czasami są zabawne i błyskotliwe, ale też niekiedy męczące i powierzchowne.

Jest ich pełno, nawet trochę zbyt dużo, co jednak nie dziwi u debiutanta, któremu wiele lat kiełkowały w głowie różne pomysły i trudno jest mu się z nimi rozstać. Zwłaszcza opisy postaci są nad wyraz barwne: „Wyglądał jak skin, który wybiera się na wycieczkę neonazistów do filharmonii, żeby w końcu posłuchać tego całego Wagnera” (o pracowniku stacji benzynowej), „Wszystko to było mroczne jak Lisbeth Salander na pogrzebie Stiega Larssona” (o Anecie), „Miałem trzydzieści dziewięć lat i zaczęły mi się sypać włosy. Kończyły się pieniądze i rozmiar M” (narrator sam o sobie).

Nie mogło też zabraknąć rytualnej karykatury prowincjonalnego konserwatyzmu. Tak, tak, chodzi o skacowanych „januszów” z popsutymi zębami, którzy co niedziela chodzą do kościołów, zionąc wódką i cebulą. Spuśćmy na to zasłonę milczenia.

Bez sodówy

Oczywiście ma Organek tę przewagę, że jest znanym muzykiem. Któremu debiutantowi poświęca się w mediach tyle uwagi? W wywiadach prezentuje się jednak raczej skromnie, bez sodówy, z sensem mówi o literackich inspiracjach, choćby wtedy, gdy dystansuje się od zwietrzałej prozy amerykańskich bitników, a z podziwem opowiada o Wiesławie Myśliwskim.

To nie kolejny celebryta, który przeczytał kilka książek i sądzi, że pozjadał wszystkie rozumy. Przekonuje, że opisywany świat prowincji zna z rodzinnej Suwalszczyzny, a także miesiąc w miesiąc obserwuje małomiasteczkową Polskę, jeżdżąc w trasy koncertowe. Ciekawie charakteryzuje swoich rówieśników, pokolenie rozgoryczonych 30- i 40-latków, którzy próbują nadążyć za pędzącym światem mediów społecznościowych.

Te przemyślenia znajdują również odzwierciedlenie w „Teorii opanowywania trwogi”, która jest podszyta tęsknotą za zwyczajnym życiem i równowagą, które okazują się nieosiągalną fatamorganą.

Może to wszystko tylko poza, marketingowe kreowanie wizerunku „chłopaka z sąsiedztwa”. Paradoksalnie jednak to go wyróżnia na tle jednodniowych sław, sezonowych influencerów i cudaków z YouTube’a. Zresztą, czy można komuś robić zarzuty z tego, że lansuje się na zwyczajnego gościa? I że chciało mu się napisać całkiem ciekawą powieść?

Znany muzyk, z dwoma platynowymi płytami na koncie, pisze książkę. Powieść, trzeba zaznaczyć, nie autobiografię czy wywiad rzekę. Tytuł zaczerpuje z popularnej teorii psychologicznej, którą opisuje na ostatniej stronie, podając definicję za Wikipedią. Do tego wydawca reklamuje książkę jako „powieść pokoleniową opisującą ważne etapy przemiany duchowej dzisiejszych trzydziestokilku- i czterdziestolatków”. Czy można bardziej zniechęcić czytelników, którzy z daleka omijają księgarskie produkty?

Jednak wbrew pozorom Tomasz Organek napisał rzecz ciekawą, choć w „Teorii opanowywania trwogi” popełnia wiele błędów. Debiut niedoskonały, ale jednak znamionujący pewne zdolności. A do tego, jak na gwiazdę rocka Organek jest całkiem nieźle wykształcony i co ważniejsze – oczytany. Rocznik 1976, wychowany w Raczkach pod Suwałkami, absolwent szkół muzycznych oraz studiów anglistycznych. Zanim zaczął żyć z muzyki, przez dwa lata uczył w szkole języka angielskiego.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Pulitzer’24: najważniejsze książki o Palestynie, czarnoskórych i wojnie
Literatura
Nie żyje Paul Auster
Literatura
Mróz, Bonda, Chmielarz, Puzyńska, Stachula, Masterton – autorzy kryminałów na Targach VIVELO
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo