Szpitalom grozi powtórka z października 2017 r., kiedy klauzulę opt-out, umożliwiającą pracę ponad 48 godzin w tygodniu wypowiedziało kilka tysięcy lekarzy. Medycy czują się oszukani przez ministra zdrowia. Ich zdaniem nie wywiązał się z zapisów porozumienia z 8 lutego 2018 r., które zakończyło protesty.

Czytaj także: Likwidacja klauzuli opt-out

– Chodzi zarówno o zapisy dotyczące praktycznych aspektów wykonywania zawodu – lekarze mieli nie wpisywać poziomu odpłatności na receptach, a szpitale miały im nie zabierać pieniędzy za tzw. zejście po dyżurze – jak i rozwiązań systemowych. W ramach ustawy 6 proc. PKB co roku miało istotnie zwiększać poziom nakładów na ochronę zdrowia. Tymczasem zamiast podwyższać wskaźnik w oparciu o PKB z danego roku, bierze się PKB sprzed dwóch lat – wylicza dr Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. – Jest totalny chaos. Widać wyraźnie, że służba zdrowia nie obchodzi ani Jarosława Kaczyńskiego, ani premiera Mateusza Morawieckiego. A nie ma mocnej osobowości na miarę Religi, która by ich do tego przekonała – mówi dr Bukiel. I dodaje, że wątpi, by przygotowana z udziałem rezydentów nowelizacja ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty weszła pod obrady. – A to w niej zapisano większość naszych postulatów – mówi.

Dlaczego rezydenci i specjaliści znów chcą wypowiadać opt-out?

– Najwyraźniej metoda mogąca doprowadzić do paraliżu pracy szpitala jest podoba się władzy – mówi dr Bukiel i dodaje, że nadzieja, iż resort wywiąże się z obietnic, jest nikła.