Dobry czas polskiego kina

Filmowcy mają za sobą kolejny udany rok. Pokazali, że potrafią tworzyć dzieła ciekawe i różnorodne.

Aktualizacja: 15.12.2015 20:58 Publikacja: 15.12.2015 18:00

Body/Ciało, reż. Małgorzata Szumowska

Body/Ciało, reż. Małgorzata Szumowska

Foto: materiały prasowe

Ostatni rok przyniósł największy zagraniczny sukces w historii polskiej kinematografii: Oscara dla filmu nieanglojęzycznego, którego zdobyła „Ida" Pawła Pawlikowskiego. A także nagrodę za reżyserię „Body/Ciała" dla Małgorzaty Szumowskiej w Berlinie, znakomite recenzje w Wenecji „11 minut" Jerzego Skolimowskiego i „Baby Bump" Kuby Czekaja.

Rok 2015 to również czas umacniania się rodzimych produkcji na rynku. Przed dekadą na polskie filmy chodziło rocznie ok. 800 tysięcy widzów. Teraz ponad 10 milionów. Można na ekranie znaleźć skromne, kameralne opowieści o moralności i zrealizowane z rozmachem superprodukcje. Komedie, thrillery, obrazy historyczne. Taka różnorodność zawsze świadczy o dojrzałości kinematografii.

Najważniejsze okazały się w ostatnim roku filmy, których twórcy próbują się odnaleźć w trudnej i niespokojnej rzeczywistości. Opowiadają o samotności człowieka, jego niedopasowaniu do świata. W najlepszym, nagrodzonym zresztą gdyńskimi Złotymi Lwami, „Body/Ciele" Małgorzata Szumowska robi to z dystansem, a nawet uśmiechem, zostawiając widzom nadzieję.

Pytanie Szumowskiej, jak żyć po stracie najbliższej osoby, powraca też w innych filmach. Kinga Dębska w „Moich córkach krowach", które wejdą na ekrany w styczniu 2016 roku, ale już podbiły publiczność podczas festiwalu w Gdyni, mówi o czasie umierania swoich rodziców. Bartosz Prokopowicz w „Chemii" przywołuje lata, gdy z rakiem walczyła jego żona. Maciej Migas w „Żyć nie umierać" odnosi się do autentycznej historii śmiertelnej choroby aktora Tadeusza Szymkowa. Ale wszystkie te filmy o umieraniu są peanami na cześć życia. Jakby artyści chcieli przypomnieć, że ważny jest krajobraz, który po sobie zostawiamy. I że trzeba budować bliskość z innymi wtedy, kiedy są. Podobną myśl przekazuje Jerzy Skolimowski w „11 minutach".

Jednak w czasach, gdy rozsypuje się tradycja i dewaluują wartości, artyści zadają również pytanie, jak zło rodzi się w zwyczajnym człowieku. I tu dwa znakomite filmy: zatopiony w realiach socjalizmu „Czerwony pająk" Marcina Koszałki i toczący się na skandynawskiej prowincji „Intruz" Magnusa von Horna.

Są też twórcy, zwłaszcza ze starszej generacji, którzy zadają pytanie: kim jesteśmy? W „Excentrykach, czyli po słonecznej stronie ulicy" 84-letni Janusz Majewski sportretował polskich inteligentów, którzy w czasach stalinizmu próbowali ocalić resztki swojego świata i znaleźć własną wolność, uciekając w jazz. Z kolei o mieszczaństwie mówi Filip Bajon w „Paniach Dulskich", wariacji na temat dramatu Zapolskiej. Oba te filmy sięgają do korzeni polskiego społeczeństwa, portretując tych, dzięki którym w II połowie XX wieku zachowało ono swoją tożsamość.

Próbą opowiedzenia o naszej dzisiejszej tożsamości jest „Demon" tragicznie zmarłego Marcina Wrony. Obraz niepokojący, łączący horror z groteską, czas miniony z dzisiejszym, tradycję polską i żydowską. A w „Nocy Walpurgi" Marcin Bortkiewicz opowiedział o tym, jak traumy przeszłości determinują nasze odbieranie świata.

Coraz częściej na ekrany trafiają polskie filmy gatunkowe. Rozwija się kryminał. Po znakomitym „Fotografie" Waldemara Krzystka, w 2015 roku pojawiły się tytuły sensacyjne ze społecznym tłem. W „Ziarnie prawdy" Borys Lankosz opowiedział o ukrytym, ale wciąż mocno zakorzenionym w społecznej psychice antysemityzmie. Jacek Bromski w „Anatomii zła" połączył mocną opowieść o politycznym morderstwie na zlecenie z diagnozą skorumpowanej, współczesnej Polski.

Mówiąc o różnorodności polskiego kina, trzeba przypomnieć też dwa tytuły wojenne: typowo „bohaterską" „Karbalę" Łukaszewicza i „Letnie przesilenie" Michała Rogalskiego – skromny film o trudnych wyborach moralnych, jakie niesie czas zabijania. Komedie? Wciąż pozostawiają wiele do życzenia, ale to one przyciągają do kin widzów.

Bardzo cieszą zakręcone debiuty, w których młodzi poszukują nowego filmowego języka. Brawurowe „Baby Bump" Kuby Czekaja to opowieść o trudnym dojrzewaniu nastolatka, które można podsumować zdaniem: „Dorastanie nie jest dla dzieci". Historią dorastania do życia, miłości, kobiecości są też „Córki dancingu" – pół-musical, pół-baśń Agnieszki Smoczyńskiej, która w egzotycznym światku nocnego lokalu z lat 80. osadziła opowieść o inności.

Czego brakuje? Kina politycznego i społecznego, które odbijałoby współczesne problemy. I tu warto zwrócić uwagę na „Inny świat" Elżbiety Benkowskiej, Łukasza Ostalskiego i Michała Wawrzeckiego. To właśnie ci młodzi ludzie pokusili się, by zrobić film o mieszkających w Polsce imigrantach. A Dariusz Gajewski, opowiadając w „Obcym niebie" o walce polskiego małżeństwa o dziecko odebrane im przez szwedzką opiekę społeczną, pokazał różnice mentalności, które czasem trudniej pokonać niż granice.

Polskie kino wiele dzisiaj obiecuje. Mam nadzieję, że będzie mogło rozwijać się dalej.

Hity 2015

Body/Ciało, reż. Małgorzata Szumowska

Poprzez historię ojca, anorektycznej córki i jej psychoterapeutki reżyserka opowiada o bólu po stracie najbliższej osoby, o depresji, wrażliwości, cierpieniu i nieumiejętności radzenia sobie z uczuciami.

Czerwony pająk, reż. Marcin Koszałka

Relacja maturzysty i mordercy to pretekst do pokazania fascynacji złem, do zadania pytania, jak rodzi się ono w człowieku. Świetne zdjęcia ukazują szarość socjalizmu. Niepokojący, oryginalny obraz.

11 minut, reż. Jerzy Skolimowski

Wielkie miasto. I kilkunastu bohaterów, których połączy końcowa katastrofa. Brawurowo zrealizowany film o fatum. Ale też o kruchości istnienia. I o tym, że trzeba cenić życie wtedy, gdy jeszcze je mamy.

Kity 2015

Ostatni klaps, reż. Gerwazy Reguła

Niewybredny humor. Półtorej godziny zgrywy, na której bawią się tylko aktorzy i twórcy filmu.

Wkręceni, 2 reż. Piotr Wereśniak

Satyra na warszawkę z udziałem celebrytów zadziałała – 876 tys. widzów. Ale schemat goni tu schemat, a recepta na sukces jest tania.

Hiszpanka, reż. Łukasz Barczyk

Niezależnie od ocen artystycznych, jeśli film, który kosztował ok. 26 mln zł, obejrzało w kinach 61 tys. widzów, to katastrofa.

Ostatni rok przyniósł największy zagraniczny sukces w historii polskiej kinematografii: Oscara dla filmu nieanglojęzycznego, którego zdobyła „Ida" Pawła Pawlikowskiego. A także nagrodę za reżyserię „Body/Ciała" dla Małgorzaty Szumowskiej w Berlinie, znakomite recenzje w Wenecji „11 minut" Jerzego Skolimowskiego i „Baby Bump" Kuby Czekaja.

Rok 2015 to również czas umacniania się rodzimych produkcji na rynku. Przed dekadą na polskie filmy chodziło rocznie ok. 800 tysięcy widzów. Teraz ponad 10 milionów. Można na ekranie znaleźć skromne, kameralne opowieści o moralności i zrealizowane z rozmachem superprodukcje. Komedie, thrillery, obrazy historyczne. Taka różnorodność zawsze świadczy o dojrzałości kinematografii.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Była dyrektor Zachęty, Hanna Wróblewska, zastępuje Bartłomieja Sienkiewicza
Kultura
Nowości na Zamku Królewskim w Warszawie. Porcelana, obrazy Matejki i van Loo
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku