Ostatni koncert Beatlesów

30 stycznia 1969 roku zespół zagrał na dachu biurowca Apple'a. Paul McCartney zapowiada film z zapisem występu.

Aktualizacja: 30.01.2018 06:09 Publikacja: 29.01.2018 23:01

The Beatles dali ostatni koncert 30 stycznia 1969 roku w przenikliwym zimnie i wietrze.

The Beatles dali ostatni koncert 30 stycznia 1969 roku w przenikliwym zimnie i wietrze.

Foto: Getty Images

Przypominamy tekst z 2017 roku.

To była kolejna sensacja, jaką zaskoczyli świat Beatlesi. Nie występując na żywo od 1966 roku, wspięli się na dach siedziby Apple Corps, by w samym centrum Londynu w południe 30 stycznia 1969 roku zagrać, jak się okazało, po raz ostatni.

Pomysł koncertu forsował Paul McCartney, zdając sobie sprawę, że bez nowych wyzwań grupa się rozpadnie. Myślano o występie na Saharze, w cieniu piramid w Gizie, na pokładzie oceanicznego liniowca QE2, a także w rzymskim amfiteatrze w Tunezji.

– Beatlesi mieli zacząć występ o wschodzie słońca, w którego światłach widoczne byłyby oczekujące na nich tłumy – wspominał reżyser Michael Lindsay-Hog.

Ostatecznie zwyciężyło lenistwo liverpoolskiej czwórki. Nawet koncert na dachu londyńskiej siedziby wisiał na włosku. Harrison i Ringo marudzili. W końcu Lennon miał powiedzieć: „Pieprzyć to, idziemy, gramy".

Michael Lindsay-Hogg, uważający się za jedynego syna Orsona Wellesa, autora słynnego „Obywatela Kane'a", miał imponujące pomysły. Koncert musiał być kameralny z racji ograniczonej powierzchni dachu, wynajął jednak do jego kręcenia helikopter, zaś na ulicy sprowokował dramaturgię typową dla happeningu. Gdy Beatlesi grali rejestrowani aż przez pięć kamer, wiele innych zapisywało rosnące zdziwienie przechodniów, formowanie się tłumu gapiów, zaskoczenie policjantów, a w końcu przerwanie przez nich występu.

Przeciwnikiem była pogoda, termometr wskazywał 7 stopni. – Moje palce są zbyt przemarznięte, żeby grać – mówił Lennon. Przenikliwe zimno sprawiło, że Beatlesi mieli ekstrawaganckie kostiumy: John pożyczył futro od Yoko Ono, a Ringo czerwony płaszcz przeciwdeszczowy od żony Maureen. Pracownicy Apple'a podawali muzykom papierosy, które rozgrzewały palce.

– Wszedłem do sklepu z damską odzieżą i poprosiłem trzy pary rajstop w dowolnym rozmiarze. Z pewnością wzięto mnie za gościa, który chce napaść na bank! – wspominał na łamach „Guitar Player" Alan Parsons, inżynier dźwięku znany później z nagrania „The Dark Side of the Moon" Pink Floyd. Rajstopy posłużyły do ochrony mikrofonów przed silnie wiejącym wiatrem.

– Mało co, a spadłbym z kinowego fotela! – wspominał Philip Kubicki, konstruktor gitar pracujący dla Fendera, gdy zobaczył w filmowym zapisie koncertu nowy, stworzony przez siebie dla George'a Harrisona typ gitary Telecaster. Została sprzedana na aukcji w 2003 roku za 300 tysięcy dolarów.

Lennon nie pamiętał, tekstów piosenek co potwierdzał pracownik Apple'a, który stał przed Johnem z wielkimi kartkami i pokazywał kolejne frazy. Teleprompterów wtedy nie było.

Widzowie w kinach zobaczyli zapis koncertu trwający 21 minut, ale był on dwa razy dłuższy. Beatlesi zagrali „Don't Let Me Down", „Dig a Pony", „I've Got a Feeling", trzy wersje „Get Back". Improwizowali, a także wykonali irlandzką piosenkę folkową „Danny Boy" oraz instrumentalną wersję brytyjskiego hymnu „God Save the Queen".

Komisariat policji mieścił się niedaleko od Apple'a i gdyby policjanci chcieli zakończyć dziki występ, mogliby to zrobić błyskawicznie. Uczynili to dopiero, gdy z okolicznych biurowców dzwoniono ze skargami na brzęczące od hałasu szyby. Policjanci uprzedzili Apple'a, że będą interweniować za 10 minut. Ponieważ na dachu znajdowało się więcej instrumentów, fani spekulowali, czy nie planowano wykonania „Let it Be" i „The Long and Winding Road".

– Chciałbym podziękować w imieniu grupy i własnym. Mam nadzieję, że ukończyliśmy przesłuchanie pomyślnie! – powiedział Lennon na zakończenie i był to koniec zespołu.

80-minutowy dokument „Let it Be" towarzyszący albumowi o tym samym tytule wszedł do kin 20 maja 1970 roku i był ostatnim nagraniem The Beatles. Film zdobył dwa Oscary, do dziś jednak nie został wznowiony, ukazuje bowiem poważne spięcia pomiędzy muzykami.

Beatlesów zaskoczyła informacja, że przed nimi koncert na dachu nowojorskiego hotelu Schuyler dała w 1968 roku grupa Jefferson Airoplane, co sfotografował Jean-Luc Godard dla filmu „One A.M.".

W 1987 roku na dachu jednego z budynków w Los Angeles wystąpiło U2, nagrywając zdjęcia do teledysku „Where the Streets Have No Name". Potem zagrali na dachu 70-piętrowego wieżowca w Nowym Jorku, w 2014 roku. W 2011 roku Red Hot Chili Peppers wystąpili na szczycie jednego z domów w Los Angeles, rejestrując zdjęcia do teledysku „The Adventures of Rain Dance Maggie". 13 października 2003 roku przechodniów ronda Dmowskiego w Warszawie przywitał koncert Perfectu na dachu Cepelii.

Przez długie lata Paul i Ringo obawiali się, że wydanie filmu na DVD źle wpłynie na ich wizerunek. – Powinniśmy go w końcu wydać. Dyskutujemy o tym od dawna – powiedział Paul McCartney w wywiadzie dla „Rolling Stone". – Jeśli ktoś miałby mieć obiekcje, to chyba ja.

Na premierę muszą się jednak zgodzić wszyscy „udziałowcy Apple'a": Paul, Ringo, Yoko Ono i Olivia Harrison.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: j.cieslak@rp.pl

materiały prasowe, shopalike.pl

materiały prasowe, shopalike.pl

Źródło infografiki: ShopAlike.pl

Przypominamy tekst z 2017 roku.

To była kolejna sensacja, jaką zaskoczyli świat Beatlesi. Nie występując na żywo od 1966 roku, wspięli się na dach siedziby Apple Corps, by w samym centrum Londynu w południe 30 stycznia 1969 roku zagrać, jak się okazało, po raz ostatni.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone