Ćwiczenie z „obrony planetarnej” zaprojektowane przez NASA stało się regularnym wydarzeniem od 2013 r. Wtedy nie udało się uratować Riwiery Francuskiej. Dhaki padło w 2015 r. ale dwa lata temu Tokio zostało uratowane. Podczas tegorocznej symulacji Stany Zjednoczone ocaliły Denver, ale przypadkowo zniszczyły Nowy Jork.
Wszystko zaczęło się w poniedziałek, 29 kwietnia pod Waszyngtonem podczas VI Międzynarodowej Konferencji Obrony Planetarnej na kampusie University of Maryland w College Park. Najpierw pojawił się komunikat: zauważono asteroidę o średnicy 100–300 metrów 57 milionów kilometrów od Ziemi, mknącą przez Układ Słoneczny z prędkością 14 kilometrów na sekundę. Według przybliżonych obliczeń ryzyko zderzenia z planetą wynosi 1 proc. Do kolizji ma dojść 29 kwietnia 2027 r. Rozpoczyna się wyścig z czasem.
Każdego dnia około dwustu astronomów, inżynierów i specjalistów reagowania na sytuacje kryzysowe otrzymuje nowe informacje. Gdy mijają fikcyjne miesiące, prawdopodobieństwo, że gigantyczna skała kosmiczna uderzy w Ziemię wzrasta do 10 proc. a na koniec staje się oczywiste, że katastrofy nie da się uniknąć. W 2021 r. NASA wysyła sondę, aby z bliska zbadać zagrożenie. Wynik obliczeń okazuje się krytyczny: asteroida kieruje się prosto do Denver. Miasto położone na zachodzie Stanów Zjednoczonych zostanie zniszczone.
Atak czy ucieczka
Przyszedł czas na kreatywne rozwiązania. Główne potęgi kosmiczne Stanów Zjednoczonych, Europy, Rosji, Chin i Japonii postanawiają zbudować sześć zderzaków kinetycznych – gigantycznych słupów mających uderzyć w asteroidę i zmienić jej trajektorię lotu.
Jednak stworzenie tych urządzeń wymaga czasu. Planowany atak na asteroidę nastąpi w sierpniu 20124 r. Trzy zderzaki kinetyczne docierają do celu. Główny korpus asteroidy zmienia trasę lotu ale mniejszy fragment, który pod wpływem uderzenia oderwał się od kosmicznej skały podąża w kierunku wschodnich Stanów Zjednoczonych.
Wówczas naukowcy zaczynają rozważać wysłanie bomby atomowej w celu odbicia 60-metrowego fragmentu asteroidy. Ta strategia sprawdziła się dwa lata temu podczas symulacji ratowania Tokio. Pomysł nie zostaje zrealizowany, ponieważ dochodzi do politycznych nieporozumień. Nadzieja umarła i pozostaje przygotować się na katastrofę. Wkrótce staje się jasne, że kosmiczna skała zmierza w stronę Nowego Jorku.
Z danych wynika, że obiekt zetknie się z atmosferą Ziemi mknąc z prędkością 69 tys. kilometrów na godzinę. Eksploduje 15 kilometrów nad miejscem, gdzie znajduje się Central Park z energią 1000 razy większą niż wybuch bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę. Obszar o promieniu 15 kilometrów przestaje istnieć. Po Manhattanie nie zostanie kamień na kamieniu. Szyby w oknach roztrzaskują się nawet w miejscach oddalonych oddalonych o 45 kilometrów od epicentrum, a uszkodzenia sięgają nawet 68 kilometrów.
Jak zatem ewakuować dziesięć milionów mieszkańców zagrożonego terenu? Doświadczenia z naturalnych katastrof, takich jak huragany, powodzie czy trzęsienia ziemi pokazują, jak trudne jest to zadanie. Pojawiają się bardzo praktyczne pytania o to, kto zapłaci za ewakuację, gdzie umieścić uciekinierów? Jak zabezpieczyć krytyczne miejsca takie jak elektrownie jądrowe, obiekty mogące stworzyć zagrożenie chemiczne? A co z dziełami sztuki? Pojawiają się też pytania związane z innymi aspektami gospodarki. Wiadomo przecież, że obywatele wobec wizji katastrofy zmieniają swoje priorytety. Uczestnicy symulacji długo debatowali nad kwestiami ubezpieczeniowymi i prawnymi.
– Gdybyś wiedział, że twój dom zostanie zniszczony za sześć miesięcy, a ty nie wrócisz, czy spłaciłbyś kredyt hipoteczny? – zapytała Victoria Andrews, zastępca oficera obrony planetarnej NASA.
– W tej sytuacji, zgodnie z prawem międzynarodowym, Stany Zjednoczone, niezależnie od winy, byłyby absolutnie zobowiązane do wypłaty odszkodowań – powiedziała Alissa Haddaji, koordynator grupy piętnastu międzynarodowych prawników zajmujących się przestrzenią kosmiczną.
To nie Hollywood
– Pojawienie się zabójczej asteroidy jest oczywiście „mało prawdopodobne” – stwierdził projektant symulacji, inżynier NASA Paul Chodas – Chcieliśmy jednak, aby problemy z tym związane zostały ujawnione i omówione.
– Musimy upewnić się, że ludzie rozumieją, że nie chodzi o Hollywood – powiedział Jim Bridenstine z NASA podczas otwarcia konferencji. – Idea, że ??planeta Ziemia może pewnego dnia stanąć w obliczu obrony przed asteroidą nie jest traktowana poważnie.
Jednak meteoroid, który wybuchł nad Rosją 15 lutego 2013 r. częściowo starł uśmiech z twarzy szydercom. Ogromna asteroida eksplodowała 23 kilometry nad Czelabińskiem. Fala uderzeniowa uszkodziła ponad 7500 budynków i wywołała obrażenia u ponad 1,5 tys. osób.
– Astronomowie każdego dnia znajdują nowe obiekty: ponad 700 do tej pory w tym roku, w sumie 20 001 – powiedział Lindley Johnson z Biura Koordynacji Planetarnej Obrony NASA.
Wśród najbardziej niepokojących jest skała o nazwie 2000SG344. Jej średnica wynosi ok. 50 metrów. Według europejskiej Agencji Kosmicznej ryzyko zderzenia z Ziemią wynosi 1 do 2096.
– Większość z obiektów jest bardzo mała, ale 942 ma ponad kilometr średnicy – powiedział astronom Alan Harris – Spora część tych największych ukrywa się ... a w zasadzie jest zaparkowana za Słońcem.
Stąd wielu astronomów stawia na teleskop kosmiczny, którego budowa nieustannie przesuwa się w czasie. Urządzenia obserwujące kosmos z Ziemi nie są w stanie wykryć obiektów po drugiej stronie naszej gwiazdy.
Jak pokazują symulacje, ludzkość ma jak dotąd dwie drogi w obliczu katastrofy kosmicznej: odepchnąć nadlatujący obiekt lub ewakuować mieszkańców zagrożonych terenów.
Zmiana trajektorii lotu asteroidy jest ryzykowna ale możliwa. NASA planuje przetestowanie tego pomysłu na 2000SG344 w 2022 r. podczas misji DART (Double Asteroid Redirection Test).
Tymczasem następne ćwiczenie symulacyjne odbędzie się w 2021 r. w Wiedniu. Być może tym razem na linii ognia znajdzie się Europa.