Do zamieszek doszło dzień wcześniej również w mieście Touba, gdzie demonstranci podpalili ambulans i plądrowali biura.
- Koronawirus jest chorobą zakaźną, ale prezydent Macky Sall musi wiedzieć, że tu jest Senegal, większość ludzi jest biednych. Jesteśmy biedni. Trzy miesiące w domu to za dużo - mówiła uczestniczka protestu, Habibatou (nie podała nazwiska) w rozmowie z Reutersem.
Kobieta dodała, że nie akceptuje łamania godziny policyjnej przez młodych, ani rzucania kamieniami w policję, ale - jak stwierdziła - prezydent musi wysłuchać swojego narodu.
W niektórych dzielnicach Dakaru na ulicach pojawiło się wojsko - podaje Reuters.
Do protestów doszło też w regionie Kaolack, na południu kraju.
Gospodarka Senegalu mocno ucierpiała w związku z obostrzeniami wprowadzonymi w celu walki z epidemią koronawirusa w tym kraju. W Senegalu oprócz godziny policyjnej zakazano też m.in. podróżowania między regionami kraju.
W Senegalu wykryto jak dotąd niemal 4 tys. zakażeń koronawirusem i 45 zgonów z powodu COVID-19.