Reszta kraju wciąż jednak boryka się z wirusem. W wielu rejonach dobowa liczba zakażonych utrzymuje się na tym samym poziomie. Rośnie natomiast w kilku stanach, w tym w Kentucky, Arkansas, Karolinie Północnej i Południowej. Arizona i Kalifornia też odnotowują najwyższe liczby nowych infekcji oraz przyjęć do szpitali.
Wyższych statystyk niestety nie można przypisać większej liczbie testów dostępnych na rynku. – Gdyby tak było, nie widzielibyśmy wzrostu hospitalizacji, który towarzyszy rosnącej liczbie zakażeń – pisze magazyn „The Atlantic”, dodając, że „wiele jest przesłanek wskazujących na to, że kilka stanów naprawdę nie może sobie poradzić z koronawirusem i pandemia nasila się w rejonie południowym – tzw. pasa słonecznego”. Z tego powodu badacze z University of Washington skorygowali swoje przewidywania, teraz szacują, że do 4 sierpnia nie 140 tys., ale 145 tys. osób umrze z powodu Covid-19.
Eksperci spodziewają się też w najbliższych tygodniach fali zachorowań jako pokłosia protestów. Biorą jednak poprawkę na to, że na świeżym powietrzu prawdopodobieństwo zakażenia jest mniejsze niż w pomieszczeniach, a także to, że wielu protestujących pojawiało się na ulicach w maskach, które – według obecnej narracji – ograniczają przemieszczanie się wirusa.
Mało słychać już o działającej przy Białym Domu grupie specjalnej ds. pandemii, poszczególne stany skupiają się na otwieraniu gospodarek, bardziej lub mniej uwzględniając zabezpieczenia zapobiegające rozprzestrzenianiu się wirusa.
W fazie otwierania się, jako jeden z ostatnich, jest stan Nowy Jork, który w kwietniu był epicentrum koronawirusa w Stanach Zjednoczonych. Tylko tutaj Covid-19 zdiagnozowano do tej pory u prawie 400 tys. osób, a ponad 24 tys. zmarło z powodu infekcji. Rygorystyczne ograniczenia sprawiły jednak, że dobowa liczba zakażeń spadła poniżej tysiąca z ponad 10 tys. odnotowywanych w kwietniu. Spada też dobowa liczba zgonów oraz przyjęć do szpitali. – Przeszliśmy z najgorszego – bo byliśmy praktycznie epicentrum światowym. Udało nam się jednak nie tylko opanować sytuację, ale też doprowadzić do znacznych spadków zachorowań – powiedział nowojorski gubernator Andrew Cuomo.
Północne i zachodnie części stanu Nowy Jork zaczęły się otwierać już w połowie maja. W tym tygodniu natomiast, jako ostatnie, w pierwszą z czterech faz otwierania swojej gospodarki weszło miasto Nowy Jork, pozwalając na powrót pracowników na budowy, do zakładów produkcyjnych, sprzedaży hurtowej oraz sprzedaży detalicznej, ale przy drzwiach.