Aleksandra Ptak-Iglewska: Czy ktokolwiek chodzi dziś w Wuhan do pracy?
John: Festiwal wiosenny w Chinach jest jak Boże Narodzenie na Zachodzie. To rodzinne święta, na które każdy czeka. W tym roku wszystkie publiczne imprezy zostały skasowane, co mocno zepsuło nastrój. Większość ludzi mimo wszystko ma urlopy, więc kwestia nieobecności w pracy nie ma jeszcze takiego znaczenia. Normalnie w najbliższy poniedziałek wszyscy wróciliby do pracy. Zobaczymy, co się wydarzy. W Wuhan pracuje wiele pracowników dorywczych. Za tego rodzaju pracę, jaką wykonują, na przykład pakowanie, firmy oferują dziś wyższą płacę. A ludzie, którzy przychodzą do pracy normalnie, jak kierowcy zaopatrzenia, traktowani są jak bohaterowie.
Czy łatwo jest podróżować po mieście?
Po wybuchu epidemii natychmiast wstrzymano całą komunikację publiczną. Mówiło się, że stanie także transport indywidualny, ale to był fałszywy alarm. W rzeczywistości władze mają listą ludzi z jakimikolwiek związkami z osobami zainfekowanymi. Wszyscy zostali poinformowani, że nie wolno im prowadzić samochodu.
Czy żywność podrożała?