– Jesteśmy gotowi rozwiązać ten konflikt poprzez dialog. Turcja nie podpisze jednak nigdy porozumienia nieuwzględniającego naszych praw terytorialnych we wschodnich rejonach morza – zadeklarował prezydent Turcji.
Od poniedziałku na wodach pomiędzy Grecją a Cyprem operuje turecki statek poszukujący złóż gazu ziemnego. Wpłynął na akwen na południe od greckiej wyspy Kastellorizo, leżącej zaledwie kilka kilometrów od wybrzeży Turcji. Zdaniem Aten są to wody greckiej wyłącznej strefy ekonomicznej i turecki statek nie ma prawa dokonywać tam podwodnych odwiertów. Grecja wysłała więc w ten rejon kilka swych okrętów wojennych. Czekało już na nie kilka okrętów tureckich. Siły zbrojne obu państw zostały postawione w stan pogotowia.
Podobna konfrontacja miała miejsce w lipcu tego roku i – jak piszą niemieckie media – jedynie natychmiastowa telefoniczna interwencja kanclerz Angeli Merkel w Atenach i Ankarze zapobiegła wymianie ognia pomiędzy dwoma państwami będącymi członkami NATO.
Mediacja szefowej niemieckiego rządu nie daje jednak trwałych rezultatów. Zdaniem obserwatorów zbrojny konflikt może wybuchnąć w każdej chwili. – Nie jest zrozumiałe, że mała wyspa Kastellorizo położona ponad 500 km od Aten, ale w pobliżu tureckiego brzegu ma prawo do 200-milowej wyłącznej strefy ekonomicznej – argumentował szef tureckiej dyplomacji Mevlut Cavusoglu.
Grecja stoi jednak na gruncie konwencji ONZ o prawie morza z 1982 roku uznającej prawo każdego państwa do wyłącznej strefy ekonomicznej sięgającej 200 mil poza 12-milowy obszar wód terytorialnych. Żadnych porozumień grecko-tureckich w tej sprawie nie ma.