Dramatyczne sceny w Strefie Gazy nie zakłóciły w poniedziałek przebiegu uroczystości otwarcia placówki dyplomatycznej przeniesionej z Tel Awiwu. Prezydenta USA reprezentowała jego córka Ivanka z mężem Jaredem Kushnerem, przygotowującym z polecenia Donalda Trumpa plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu. – Ci, którzy używają siły, są częścią problemu, a nie rozwiązania – skomentował Kushner dramatyczne wydarzenia rozgrywające się kilkadziesiąt kilometrów od siedziby ambasady.

W szczelnie odizolowanej od Izraela Strefie Gazy protestowało kilkadziesiąt tysięcy osób. Wiele z nich starało się przedrzeć przez zasieki i płot graniczny. Izraelska armia odpowiedziała ogniem z ostrej amunicji. Zginęło co najmniej 52 Palestyńczyków (kilkudziesięciu jest w stanie krytycznym). Prawie dwa tysiące zostało rannych. Demonstranci odpowiedzieli na apel rządzącego Strefą Gazy radykalnego Hamasu, który organizuje podobne demonstracje od siedmiu tygodni pod hasłem Marsz Powrotu. Miał symbolizować powrót Palestyńczyków do utraconych w wyniku powstania Izraela stron ojczystych. Arabowie palestyńscy nazwali wydarzenie z 14 maja 1948 roku Nakbą, czyli katastrofą.

W odpowiedzi na przeniesienie ambasady do Jerozolimy umiarkowane władze Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu zawiesiły wszelkie kontakty z Waszyngtonem. Biały Dom wydał w poniedziałek oświadczenie, że obecność ambasady w Jerozolimie nie przesądza o przyszłym statusie miasta, do którego wschodniej części roszczą pretensje Palestyńczycy. Izrael jest zdania, że zjednoczone po wojnie w 1967 roku miasto pozostanie na zawsze stolicą państwa żydowskiego. Dostało ono na swe 70. urodziny jeszcze jeden prezent od amerykańskiego prezydenta w postaci wypowiedzenia porozumienia z Iranem, obecnie największym wrogiem Izraela.