Ktoś zażartował, że ustawiony do zdjęcia na schodach w ogrodach Pałacu Prezydenckiego rząd wygląda jak drużyna superbohaterów do zadań specjalnych. Bojowe pozy i maski tylko podkreślają to wrażenie. Oby tak było, bo logika polityki właśnie w ręce tych ludzi – chcemy tego czy nie – oddała sprawy nasze i kraju. Od ich mądrości, poczucia przyzwoitości, solidarności będzie zależeć, gdzie będziemy za trzy lata. Czy na skraju narodowej i gospodarczej klęski, czy w kraju, który nie tylko z godnością, ale również sukcesem przetrwa trudne chwile pandemii.

Nie będę pisał, kogo nie ma na wspólnym zdjęciu, i bawił się tu w pisowską kremlinologię – zostawię to lepszym w tej dziedzinie. Pozwolę sobie jedynie na subiektywny opis zadań, które przed rządem stoją. Poza trudnymi, a jednak banalnymi, jak sprawność rządzenia, pozbycie się bagażu Polski resortowej, koteryjności, partyjniactwa, ma przed sobą trzy najważniejsze zadania – to koronawirus, gospodarka i polityka zagraniczna. Nie lekceważę pozostałych wyzwań, ale te wyrastają ponad wszystkie inne.

W sprawie epidemii trzeba powiedzieć sobie w oczy prostą prawdę: pandemia nie mija, tylko rośnie. Rząd mówi, że nie stać nas na kolejny lockdown. To jasne, ale taka decyzja tylko potęguje skalę wyzwania. Bo wymusza wyjątkowo skuteczne działania w zakresie nadzwyczajnych rozwiązań organizacji państwa i budowy zaufania społecznego. Jedno i drugie jest ważne; państwo to system ochrony zdrowia, inspekcje – jak sanitarna, sprawne, w pełni zinformatyzowane urzędy. W końcu – i to wyjątkowo wielkie wyzwanie – budowa systemu edukacji społecznej i profilaktyki. Ludzie nie powinni być straszeni w mediach, tylko informowani i uczeni odpowiednich zachowań. Mamy do tego instrument – media państwowe. Pytanie tylko, czy ich dysponenci zrezygnują z wykorzystywania ich w roli politycznego cepa i przeznaczą do realnej służby publicznej? O to apeluję osobiście do premiera Jarosława Kaczyńskiego. To prawdziwie ważne zadanie i pańska historyczna rola.

Gospodarka jest i będzie problemem. Tegoroczny deficyt w wysokości 270 mld i przyszłoroczny szacowany na 140 mld to wielkie obciążenie dla państwa. Nie należę do tych, którzy krytykowali rząd za tarcze antykryzysowe i nadzwyczajne wydatki, ale przestrzegam: to zadłużenie trzeba będzie odpracować. Dlatego o przyszłości polskiej gospodarki nie powinny rozstrzygać chorobliwe sny o potędze i koncesje dla grup zawodowych. Bogactwo bierze się z pracy, więc trzeba ją uwolnić. Wesprzeć prywatne firmy, osłabić presję fiskalną, rozluźnić rynek pracy – nawet Lenin to rozumiał, wprowadzając NEP. W naszym wypadku wyjątkowo ważne jest również większe otwarcie kraju na pracowników z zagranicy. Tu nie wolno kierować się uprzedzeniami.

I na koniec polityka zagraniczna. Po pierwsze USA, po drugie Weimar, po trzecie Wyszehrad. Odbudowa zaufania. Koniec z antyniemieckimi wojenkami „w krótkich spodenkach". Nadzwyczaj ważna staje się teraz wiarygodność i budowa przekonania, że Polska to lojalny sojusznik swoich najbliższych partnerów. Wiem, że oczekuję rewolucji mentalnej. Tak, jest niezbędna. Co więcej, trzeba wykluczyć z procesu politycznego tych, którzy, nie rozumiejąc tych racji, szkodzą Polsce. Dlatego program minimum jest zarazem programem maksymalnym. Szytym na miarę czasu. A mamy go coraz mniej.