Memches: Wyrozumiałość wobec kłamstw się nie opłaca

Wielokrotnie światowa opinia publiczna oburzała się z powodu wystąpień negacjonistów, czyli historyków wygłaszających – ujmując rzecz oględnie – kontrowersyjne tezy na temat Holokaustu.

Aktualizacja: 27.09.2015 21:01 Publikacja: 27.09.2015 20:38

Memches: Wyrozumiałość wobec kłamstw się nie opłaca

Weźmy chociażby takiego Davida Irvinga. Jego zdaniem Hitler niewiele wiedział o masowym uśmiercaniu Żydów. W Austrii ów badacz za publiczne wyrażanie takich poglądów dostał wyrok trzech lat więzienia.

Jeśli jednak przyjmiemy, że negacjonizm jest pojęciem szerszym – wykraczającym poza głoszenie kłamstw dotyczących nazistowskich zbrodni – to termin ten dałoby się również odnieść do słów wypowiedzianych w piątek na antenie TVN24 przez ambasadora Federacji Rosyjskiej w RP Siergieja Andriejewa.

Można było się więc od niego dowiedzieć między innymi, że Polska częściowo odpowiada za wybuch drugiej wojny światowej, bo wcześniej „blokowała zbudowanie koalicji przeciw Niemcom hitlerowskim". Że Armia Czerwona 17 września 1939 wkroczyła nie do Polski, lecz „na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy", i nie była to napaść, ale „zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR". Że po zwycięstwie nad Niemcami nie było innej możliwości, jak brutalna likwidacja struktur Polskiego Państwa Podziemnego i wywożenie żołnierzy AK do łagrów.

To niemal sowiecka, o ile wręcz nie stalinowska, wizja dziejów. Chociaż oczywiście dalece skorygowana, bo przecież nie można już zaprzeczać temu, co się stało w Katyniu. Przesłanie rosyjskiego ambasadora można więc streścić następująco: Związek Sowiecki uczynił Polsce znacznie więcej dobrego niż złego, więc zobowiązana jest ona Rosji jako sukcesorce ZSRR dozgonną wdzięczność i puszczenie w niepamięć wszelkich drażliwych kwestii.

O ile jednak Irving jest osobą prywatną, o tyle Andriejew to przedstawiciel wielkiego państwa. A to oznacza, że opowieści rosyjskiego dyplomaty mogą mieć konsekwencje w stosunkach międzynarodowych. Sprawa jest więc poważna. Ale przecież nienowa.

Warto tu przypomnieć opublikowany przez rosyjską Służbę Wywiadu Zagranicznego, tuż przez uroczystymi obchodami 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, zbiór materiałów, w którym można było przeczytać pod adresem przedwojennej polityki Polski takie same zarzuty, jakie postawił jej Andriejew.

Wtedy sprawującym najwyższe urzędy państwowe politykom Platformy Obywatelskiej nie przeszkadzało to w będącym wówczas światowym trendem resetowaniu stosunków z Moskwą, a sprzyjające PO media interpretowały stanowczość prezydenta Lecha Kaczyńskiego wobec Kremla jako awanturnictwo. Taka wyrozumiałość wobec rosyjskiej polityki historycznej, nawet podyktowana koniunkturą międzynarodową, nie pomogła jednak Polsce w uzyskaniu wymiernych korzyści. Dziś ta lekcja powinna dawać do myślenia całej polskiej klasie politycznej.

Weźmy chociażby takiego Davida Irvinga. Jego zdaniem Hitler niewiele wiedział o masowym uśmiercaniu Żydów. W Austrii ów badacz za publiczne wyrażanie takich poglądów dostał wyrok trzech lat więzienia.

Jeśli jednak przyjmiemy, że negacjonizm jest pojęciem szerszym – wykraczającym poza głoszenie kłamstw dotyczących nazistowskich zbrodni – to termin ten dałoby się również odnieść do słów wypowiedzianych w piątek na antenie TVN24 przez ambasadora Federacji Rosyjskiej w RP Siergieja Andriejewa.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Komentarze
Polski generał zginął pod Bachmutem? Jak teorie spiskowe mogą służyć Rosji
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?