Szczepłek o Piszczku: Kulturalny zawodowiec odchodzi

Rezygnacja Łukasza Piszczka z gry w reprezentacji Polski to smutna wiadomość. On był jedną z najładniejszych twarzy tej drużyny.

Aktualizacja: 06.08.2018 14:28 Publikacja: 05.08.2018 18:45

Szczepłek o Piszczku: Kulturalny zawodowiec odchodzi

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Nie tylko świetnie grał, ale nigdy nie wywyższał się po zwycięstwach, nie uciekał po porażkach, nie zwalał winy na kolegów lub trenerów, tylko szukał jej u siebie. Mógł z jakichś powodów słabiej zagrać, jednak nie przypominam sobie sytuacji, o której mógłbym powiedzieć, że „Piszczek zawalił", bo nieprofesjonalnie podszedł do meczu.

To, co wydarzyło się na mundialu w Rosji – nieudany mecz z Senegalem i wszelkie jego konsekwencje dla całej reprezentacji – dotknęło także i jego. To jest poważny, doświadczony piłkarz, który swoje wie, potrafi ocenić, na ile porażka zależy od niego, a kiedy nie ma na nią wpływu. Piszczek ma też swój honor. Przeanalizował to wszystko i podjął decyzję. Skoro nie mogę grać tak jak do tej pory, a w związku z PESEL-em rozpoczynającym się cyframi 85 lepiej nie będzie, to nie chcę grać wcale.

Uważam, że Piszczek jest nadal najlepszym prawym obrońcą w Polsce, dobrym duchem, mającym duży wpływ na kadrę, w której widać sporo podziałów. Pojechał na mundial, który miał być ukoronowaniem kariery, a wrócił rozczarowany. Mógłby grać nadal, ale rozumiem jego racje.

Ta rezygnacja jest smutna także dlatego, że był jednym z zawodników, z którymi współpraca była przyjemnością. Tak samo jest postrzegany w Niemczech, gdzie dziennikarze i kibice Borussii Dortmund rozróżniają kulturalnych zawodowców od sportowców, którzy zawodowców tylko udają. Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy wyciągną mu korupcyjny grzech z młodości, ale ja mu to już dawno wybaczyłem, bo dobrze pamiętam, jakie to były czasy w polskim futbolu.

Łukasz Piszczek rozumiał potrzeby dziennikarzy, nic dziwnego, że cieszył się powszechną sympatią. Nie można go nie lubić, z podobnych powodów, dla których lubi się jego przyjaciela Kubę Błaszczykowskiego czy Łukasza Fabiańskiego. Wszyscy rocznik 1985.

Przyjemne w tym wszystkim jest tylko to, że kiedy Piszczek zakończy za kilka lat karierę, będzie mile widziany wszędzie, gdzie się pokaże: w rodzinnych Goczałkowicach, w Warszawie czy w Dortmundzie. Jako świetny piłkarz i człowiek, który umiał się zachować.

Nie tylko świetnie grał, ale nigdy nie wywyższał się po zwycięstwach, nie uciekał po porażkach, nie zwalał winy na kolegów lub trenerów, tylko szukał jej u siebie. Mógł z jakichś powodów słabiej zagrać, jednak nie przypominam sobie sytuacji, o której mógłbym powiedzieć, że „Piszczek zawalił", bo nieprofesjonalnie podszedł do meczu.

To, co wydarzyło się na mundialu w Rosji – nieudany mecz z Senegalem i wszelkie jego konsekwencje dla całej reprezentacji – dotknęło także i jego. To jest poważny, doświadczony piłkarz, który swoje wie, potrafi ocenić, na ile porażka zależy od niego, a kiedy nie ma na nią wpływu. Piszczek ma też swój honor. Przeanalizował to wszystko i podjął decyzję. Skoro nie mogę grać tak jak do tej pory, a w związku z PESEL-em rozpoczynającym się cyframi 85 lepiej nie będzie, to nie chcę grać wcale.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budownictwo socjalne to błędna ścieżka
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty
Komentarze
Izabela Kacprzak: Ministrowie i nowi posłowie na listach do europarlamentu to polityczny cynizm Donalda Tuska
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Adam Bodnar ujawnia nadużycia ws. Pegasusa. To po co jeszcze komisja śledcza?