Rzadko kiedy, wybierając się rano na jogging, myśli się o samobójstwie. Zwłaszcza w parku w pobliżu własnego domu. Oczywiście wykluczyć tego się nie da. Niemniej z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można założyć, że śmierć 26-letniego gospodarza Domu Białoruskiego w Kijowie Witala Szyszou była wynikiem zabójstwa.

O ryzyku ataku Szyszou był uprzedzany przez ukraińskie służby. Spotykał się z groźbami. Miał poczucie zagrożenia. Wspominał o tym bliskim. A gdy do tego dodać zapowiedzi likwidacji opozycjonistów przez Łukaszenkę i członków jego reżimu, sprawa politycznego tła morderstwa staje się wyjątkowo jasna. Potwierdzić to muszą jeszcze ukraińskie służby, jednak środowa decyzja Kijowa o objęciu ochroną innych białoruskich opozycjonistów jeszcze zwiększa prawdopodobieństwo, że komanda śmierci reżimu z Mińska operują również za granicą.

Nic to zresztą nowego. Prawdopodobnie to właśnie ich ofiarą padł w 2016 roku znienawidzony przez białoruskiego dyktatora Pawieł Szeremet. Został zamordowany z pobudek politycznych, podobnie jak w poprzedniej dekadzie na terenie Białorusi jego koledzy i koleżanki, dziennikarze Weronika Czerkasowa i Wasil Hrodnikau. Trudno mieć w tej sprawie wątpliwości, choć oficjalnie sprawców ich zabójstw nigdy nie ustalono. To zła tradycja wszystkich dyktatur. Ich przeciwnicy najczęściej giną w niejasnych okolicznościach, zamordowani przez „nieznanych sprawców". Znamy to świetnie i z polskiej trudnej historii.

Co do zaostrzonego kursu wobec opozycji wściekłego Łukaszenki nikt nie ma złudzeń. Dowodem są siedzący licznie w więzieniach niewinni „przeciwnicy" reżimu, jak choćby bohaterski Andrzej Poczobut. Nie wolno nam o nich zapomnieć. Ale też polityczne egzekucje wrogów Łukaszenki poza granicami Białorusi to niełatwe wyzwanie. Trzeba pamiętać, że Wilno i Warszawa to dziś główne ośrodki konfrontacji z dyktaturą. W Polsce i na Litwie przebywają najtwardsi przeciwnicy systemu. Zarazem w obu krajach ze względu na masową obecność ludności rosyjskojęzycznej najłatwiej zakamuflować się nasłanym przez Mińsk mordercom. To niebywale ważne, by polskie i litewskie władze były wyjątkowo wyczulone na kwestię bezpieczeństwa liderów antyłukaszenkowskiej opozycji. Bezpieczeństwo tych ludzi, ich nienaruszalność to jeden z ważniejszych testów dla polskich i litewskich służb specjalnych. Test, którego nie możemy oblać. Wierzę, że polskie władze świetnie to rozumieją i robią wszystko, by nasi bracia Białorusini byli w Polsce bezpieczni.