Najpierw huczne zapowiedzi, gratulacje dla twórców, obietnice pomocy państwa, artykuły w gazetach i wywiady w telewizji. A potem nic. To najczęstszy scenariusz polskich innowacji – na co dzień, a co dopiero mówić o przystosowaniu się państwa i jego instytucji do wymogów wyścigu technologicznego w czasie pandemii?

Dopuszczenie do leczenia chorych na koronawirusa leku pochodzącego z osocza ozdrowieńców otrąbiono bardzo głośno. Polska poszła w ślady Światowej Organizacji Zdrowia, która zdecydowała się na to bardzo szybko, a fakt, że polski Biomed posiada technologię pozwalającą na pozyskiwanie osocza ozdrowieńców, nie był tu zapewne bez znaczenia.

Przemysł farmaceutyczny to wielkie pieniądze. A w czasie zamrożenia całego świata przez pandemię groźnej choroby – jeszcze bardziej oszałamiające. Do tego splendor i zasługi polityczne. Próbuje je czerpać z pracy amerykańskich koncernów prezydent Donald Trump, który już kilka razy ogłosił, że to USA pierwsze będą miały szczepionkę. Nie wiadomo jednak, czy nie przegonią ich Chińczycy, którzy już deklarują, że „dla dobra świata" oddadzą ją ludzkości za darmo. Tyle że we współczesnym świecie za darmo nie ma nic i prawdziwy koszt tego hojnego daru jest zapewne niemożliwy do oszacowania. A w Polsce jest jak zwykle. Szczepionki raczej mieć nie będziemy, choćby dlatego, że większość koncernów działających w naszym kraju to firmy światowe i będą robić ze swoją szczepionką (jeśli ją wymyślą) to, co im się bardziej opłaci. Ale lek z osocza moglibyśmy mieć. Immunoglobuliny to cudowne białkowe przeciwciała, których roli w leczeniu niedoborów odporności, zwalczaniu wirusów, niszczeniu patogenów i wzmacnianiu odporności organizmu nie sposób przecenić. Tyle że oprócz głośnego trąbienia o kolejnym sukcesie polskich dzielnych naukowców trzeba na fali uruchamiania środków na walkę z pandemią wdrożyć odpowiedni do produkcji leku system pobierania osocza. To jednak przerasta resort zdrowia.

Zresztą, kto wie, może resort napotkał jakieś nieprzewidziane trudności. Może nie ma pieniędzy albo nie budzi jego sympatii firma. Jeśli tak, to lepiej niech szybko o tym powie, bo jesień i druga fala zachorowań coraz bliżej, a wyraźnie widać, że pierwsza jakoś się jeszcze nie może zakończyć.