Przyznany nowo wybranemu prezesowi NIK Marianowi Banasiowi certyfikat uczciwości (według marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego Banaś jest człowiekiem kryształowym, niezwykle uczciwym), zatwierdził właśnie Marek Suski, szef gabinetu politycznego premiera. Komentując na Twitterze ujawnioną przez TVN24 sprawę kontaktów Banasia z gangsterami i ewidentne zaniedbania ze strony służb, które przez kilka ostatnich lat nie wszczęły w tej sprawie alarmu, Suski napisał: „nie mam pełnego zaufania do służb. Ani wtedy, ani dzisiaj. Dlatego, że tam jest jeszcze mnóstwo ludzi z poprzedniej ekipy”.

Czyli ciągle nieśmiertelna „wina Tuska” – choć od jego rządów minęły już ponad cztery lata. Ministrowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik nie spodziewali się chyba takiego ciosu, i to z samego jądra partii i rządu. A przecież Suski do grudnia 2017 roku był członkiem sejmowej komisji ds. służb specjalnych.

Jednak słowa Suskiego o „ludziach z poprzedniej ekipy” większego sensu nie mają. CBA, które powinno sprawdzić oświadczenie majątkowe Banasia, to ukochane dziecko dwóch ojców: ministrów Kamińskiego i Wąsika. A w ogóle służby specjalne to miejsce, w którym długa pamięć jest cenna. Dzięki niej można wiedzieć, gdzie szukać informacji na temat różnych spraw i osób. Dawni agenci czy oficerowie austrowęgierscy, pruscy czy carscy (służący potomkom Katarzyny Wielkiej, pan minister na pewno pamięta), po 1918 roku służyli Polsce: swej odzyskanej ojczyźnie. Nie gardził nimi marszałek Józef Piłsudski.

Minister Suski tyle zaufania do polskich oficerów i funkcjonariuszy nie ma. To zresztą nie jest jedyna różnica między Suskim a Piłsudskim. No chyba, że chodzi właśnie o tę długą pamięć i o to, że ludzie ze służb jednak wiedzą jak to było z ministrem Banasiem i jego znajomymi.