Nie może być tak, że każdego 11 listopada stolica terroryzowana jest przez grupki radykałów zasilające Marsz Niepodległości, a większość Polaków nie chce wziąć udziału w wydarzeniu, które powinno być radosnym, wspólnym świętem. Znaczna część Polaków nie chce mieć z ekstremistami nic wspólnego. Większość tych, którzy chcieliby wziąć udział we wspólnym patriotycznym święcie boi się i nie chce maszerować obok ludzi wznoszących antysemickie i rasistowskie hasła. Nawet jeśli to tylko margines marginesu. Dlatego, jeśli organizatorzy nie radzą sobie z przygotowaniem i zabezpieczeniem wydarzenia, dobrze byłoby, gdyby rządzący przejęli Marsz Niepodległości. Marsz powinien być organizowany przez państwo i służby mu podległe powinny bardzo dokładnie zabezpieczać wspólne świętowanie. Bez obaw, jak co roku, wchodzenia w tłum, gdy z naruszeniem przepisów palone są race. Na pochodzie z przedstawicielami partii rządzącej, oddzielonym buforem od marszu narodowców, nie było wstydliwych ekscesów. Nie było palenia flagi Unii Europejskiej, nie było flag włoskiego ugrupowania neofaszystowskiego, bulwersujących haseł czy agresji. Tylko biało-czerwone flagi i uśmiechnięci Polacy idący w dobrze zabezpieczonym przemarszu. Tak powinien wyglądać Marsz Niepodległości, w którym mogliby brać wszyscy udział, po wcześniejszej weryfikacji przez służby, wszyscy Polacy bez wątpliwości i strachu.
PiS pokazał, że ma jakiś pomysł na neutralizowanie środowisk skrajnie nacjonalistycznych. PO oprócz krytyki przez lata nie zaoferowała niczego. Zamiast świętować osobno w Poznaniu i Łodzi, warto żeby opozycja zaczęła współpracować z rządzącymi, a przynajmniej nie atakowała, za próbę oddania wszystkim Polakom ich święta. W tym roku próbę jeszcze niezbyt udaną, ale może już na 101 urodziny odzyskania przez Polskę niepodległości będziemy mogli wspólnie maszerować, ponad wszelkimi podziałami. Spróbujmy. Warto.