Jestem pewien, że Marszałek Marek Kuchciński podczas Wigilii dzielił się opłatkiem, składał i przyjmował życzenia, być może śpiewał kolędy. Czy myślał o tych posłach, którzy ten wieczór spędzali w Sejmie? Tego raczej się nie dowiemy. Ale myślę, że gdyby przyszedł do przebywających tam posłów to byłby naprawdę piękny, niesamowity i wzruszający gest. Tak właśnie w Polsce działają Święta.
Ale na poziomie racjonalnym wiemy oczywiście, że jest również niemożliwy – konflikt jest na tyle starannie pielęgnowany a nawet podsycany przez obie strony, że coś takiego nie ma prawa się wydarzyć.
Wchodzę do Internetu i widzę, że furorę w tym roku robi wpis: „Na Wigilię polecam zaprosić Jezusa. Urodziny bez solenizanta są do bani”. Patrząc na obrazki w Sejmu, myślę, że wygląd to trochę tak, że jest Wigilia, są goście, ale nie ma gospodarza – można bowiem powiedzieć, ze taka jest rola Marszałka w Sejmie. Dowiadujemy się, że różni ludzie podeślą a to pierogi a to kutię. Ale czy nie powinna to być również troska gospodarza tego miejsca? Oczywiście zaraz rozlegną się głosy, że to nie żadni goście, bo nikt ich tam nie chce. Ale czy podczas Wigilii w Polsce jakiś gość może być niechciany? Zakładam, że i na wigilijnym stole marszałka Kuchcińskiego stało jedno dodatkowe nakrycie
Cały czas uważając, że byłby to piękny gest i bardzo bym chciał, żeby do niego doszło, myślę jednocześnie, że byłby on również pusty i niechciany.
Pusty z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że nie sądzę, żeby stał się on jakimś przełomem i realnie byłby jakimś krokiem w stronę zażegnania tego konfliktu, którego jesteśmy świadkami (uczestnikami?). Raczej spodziewałbym się, że zostałby on wykorzystany przez obie strony jako kolejny element gry propagandowej. Może by więc nawet konflikt zaostrzył.