Starsi czytelnicy pewnie pamiętają czasy, gdy dla wielu polskich przedsiębiorstw szczytem marzeń był tzw. eksport przerobowy – zdobycie znanego, zachodniego rzecz jasna, kontrahenta, który zlecał im produkcję pod swoim logo i według swoich wzorów. My mieliśmy satysfakcję, że robimy buty, meble i maszyny dla najlepszych, bo naszą przewagą konkurencyjną była solidna jakość niedrogiej pracy.
Teraz jednak o tę przewagę jest już polskim przedsiębiorcom coraz trudniej. Wielu już jakiś czas temu zdało sobie sprawę, że sposobem na osiągnięcie wyższych marż i ucieczkę przed konkurencją jest własna marka i oryginalne wzornictwo, czyli design (mamy tu zresztą dobre, kontynuowane też w PRL tradycje). Potwierdza to nasze wysokie siódme miejsce w unijnych statystykach ochrony wzorów czy nazw. Mamy więc powód do satysfakcji.