Krzysztof Adam Kowalczyk: Przestańmy biadolić. Walczmy

Absurdem jest spłukiwanie toalet i mycie aut wodą pitną, marnotrawienie deszczówki oraz wody odzyskanej w oczyszczalniach.

Aktualizacja: 27.04.2020 21:35 Publikacja: 27.04.2020 21:00

Krzysztof Adam Kowalczyk: Przestańmy biadolić. Walczmy

Foto: Adobe Stock

Moja mama pół życia przepracowała jako księgowa w melioracji. W latach 50. i 60. państwo stworzyło takie firmy, by pozbyć się nadmiaru wody z tonącej w błocie Polski. Meliorowało podmokłe łąki, prostowało strugi i rzeki, żeby woda prędzej do Bałtyku spływała, a osuszone pola dały większy plon. Dziś wody brak, a susza sprawia, że płoną nawet bagna Biebrzy, branża spożywcza już wiosną martwi się, że zabraknie pszenicy. Ostrzegałbym przed ewentualnym blokowaniem eksportu ziarna. Po pierwsze, to działanie nierynkowe i wbrew regułom unijnym, więc może się zwrócić przeciwko naszemu sektorowi spożywczemu. A po drugie, nie rozwiąże źródła problemów, jakim jest susza. Jeśli nie wypowiemy jej wojny, to Polska z wielkiego eksportera żywności stanie się jej wielkim importerem.

Dziś zatrzymujemy ledwo 6,5 proc. spływającej przez nasz kraj wody, choć np. Hiszpania – 45 proc. Trzeba rozwijać retencję. Sporo doświadczenia mają

tu Lasy Państwowe, które po powodziach górskich rozwinęły program mikroretencji (szkoda, że gdzie indziej ją psują, trzebiąc puszcze). Gminom nie mniej niż drogi z wartego 3 mld zł przedłużonego programu schetynówek potrzebne są małe, lokalne zbiorniki. Rolnikom zaś potrzeba zaawansowanych technologii, np. nawadniania kroplowego, i odpornych na suszę upraw.

W Izraelu, Grecji i we Włoszech wykorzystuje się do nawadniania pól wodę odzyskaną w oczyszczalniach ścieków. W Polsce tego nie robimy, choć sama tylko stołeczna Czajka wypełniałaby półtora Jeziora Zegrzyńskiego rocznie. W zmianie tego stanu rzeczy może pomóc oczekiwane unijne rozporządzenie o minimalnych wymogach dla wody z recyklingu.

W miastach musimy gromadzić deszczówkę do podlewania zieleni, mycia ulic, aut, a także np. prania. To skandal, że używamy do tego wody pitnej. A służy nam ona także do spłukiwania toalet, do czego nadawałaby się woda „szara" odzyskana z odpływów wanien, kabin prysznicowych i umywalek. Konieczne są regulacje, które wymuszą instalowanie w nowych budynkach takiego obiegu wody. Przemysł zaś musi wreszcie nauczyć się używać jej mniej w procesach technologicznych. Na wszystko to potrzebne są dziesiątki miliardów złotych. Dlatego szlag mnie trafia, gdy z jednej strony władze chwalą się przeznaczeniem 155 mln zł w ciągu trzech lat na 645 niedużych inwestycji poprawiających bilans wodny na terenach rolniczych, a z drugiej topią miliard w przekopie Mierzei Wiślanej.

Za pieniądze na nieszczęsny przekop można wykonać aż 4 tys. małych inwestycji ratujących rolnictwo przed brakiem wody i naprawiających błędy meliorantów sprzed pół wieku. To kwestia priorytetów: ważniejsza jest walka z suszą czy słowo prezesa Kaczyńskiego dane przed wielu laty lokalnym lobbystom?

Moja mama pół życia przepracowała jako księgowa w melioracji. W latach 50. i 60. państwo stworzyło takie firmy, by pozbyć się nadmiaru wody z tonącej w błocie Polski. Meliorowało podmokłe łąki, prostowało strugi i rzeki, żeby woda prędzej do Bałtyku spływała, a osuszone pola dały większy plon. Dziś wody brak, a susza sprawia, że płoną nawet bagna Biebrzy, branża spożywcza już wiosną martwi się, że zabraknie pszenicy. Ostrzegałbym przed ewentualnym blokowaniem eksportu ziarna. Po pierwsze, to działanie nierynkowe i wbrew regułom unijnym, więc może się zwrócić przeciwko naszemu sektorowi spożywczemu. A po drugie, nie rozwiąże źródła problemów, jakim jest susza. Jeśli nie wypowiemy jej wojny, to Polska z wielkiego eksportera żywności stanie się jej wielkim importerem.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację