Józef Retinger – człowiek zagadka

12 czerwca minęła 59. rocznica śmierci Józefa Retingera – jednej z najbardziej niezwykłych postaci w historii Polski i całego świata. Wszystko, co dotyczy jego życia, nadal jest w polskiej historii przedmiotem sporu. Kim był naprawdę? Komu służył? Czyim był agentem i jaką rolę odgrywał w naszej historii?

Aktualizacja: 30.06.2019 17:37 Publikacja: 30.06.2019 00:01

Józef Retinger na ruinach Warszawy. Zdjęcie zrobiono w 1945 lub 1946 r.

Józef Retinger na ruinach Warszawy. Zdjęcie zrobiono w 1945 lub 1946 r.

Foto: Wikipedia

Według jednych był międzynarodowym agentem, który służył różnym sprawom, ale nie sprawie polskiej. Według drugich był szarą eminencją w polskim rządzie na uchodźstwie, człowiekiem, bez którego nie działy się żadne sprawy, który potrafił narzucić nawet generałowi Sikorskiemu swoją wolę i który był prawdziwym aranżerem relacji i autorem układów ze Związkiem Sowieckim. On też, jak świadczą dokumenty, po układzie Majski–Sikorski, jako pierwszy przedstawiciel Polski, w randze chargé d'affaires, udał się na kilka tygodni do Moskwy, ale nie na prośbę premiera Sikorskiego, tylko Churchilla i brytyjskiego ambasadora w Moskwie Stafforda Crippsa. No to co to za Polak? – pytano. O jego stosunkach, znajomościach i koneksjach krążyły legendy. W licznych wspomnieniach, które pojawiły się w londyńskim „Timesie" po śmierci Retingera w czerwcu 1960 r., znalazło się wojenne wspomnienie sir Beddingtona Behrensa, który twierdził, że wystarczyło, że Retinger sięgnął po słuchawkę telefoniczną, a uzyskiwał natychmiastowe połączenie z prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Kim był więc człowiek, który swobodnie wchodził do gabinetów największych ówczesnych polityków na świecie, który w latach wojny aranżował spotkania i dyskusje przywódców państw okupowanych przez Niemcy, poświęcone powojennej przyszłości Europy? Podobno zorganizował aż 21 takich konferencji. Był częstym gościem w domu lub w gabinecie brytyjskich premierów Edena i Churchilla (choć akurat Churchill nie poświęcił mu nawet najmniejszej wzmianki w swojej pomnikowej historii wojny, tak jakby Retingera w ogóle nigdy nie było). W Moskwie Retinger bywał u Mołotowa, gdzie konsultował wszystkie sprawy polskie.

Spór dotyczy nawet tego, czy Retinger był Żydem. Według informacji byłego ministra spraw zagranicznych Augusta Zaleskiego, który go dobrze znał: „Ojciec doktora Józefa Hieronima Retingera był Żydem, adwokatem w Krakowie. Grupa finansistów z Wiednia chciała wykupić Zakopane celem eksploatacji lasów. Adwokat Retinger, wiedząc o tym, dał znać o zamierzonej transakcji hr. Władysławowi Zamoyskiemu. Hrabia Zamoyski z Kórnika zaciągnął pożyczkę na Kórnik i podczas licytacji wykupił Zakopane. Jednak adwokat Retinger, czując się zagrożony, zwrócił się do hr. Zamoyskiego o pomoc i opiekę. Zamoyski obiecał mu, że zaangażuje go jako swego adwokata, ale postawił warunek, że Retinger musi przyjąć katolicyzm. Retinger ojciec na warunki hr. Zamoyskiego się zgodził i przeszedł na katolicyzm wraz z synem swoim Józefem Hieronimem". Ojcem chrzestnym miał być sam hrabia Władysław Zamoyski.

Niedoszły dyplomata papieski

Trudno powiedzieć, co w tym nie do końca zbadanym przez historię życiorysie jest prawdą, a co jedynie stworzoną przez samego Retingera legendą. „Prasa angielska pisała – zanotował sumienny Stanisław Cat-Mackiewicz – że dr J.H. Retinger to polski Żyd. On tego nigdy nie prostował. Jednak to nie było prawdą. Pochodził z katolickiej rodziny krakowskiej".

Był synem Józefa Stanisława i Marii Krystyny z Czyrniańskich, córki profesora chemii, byłego rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, która wniosła do tego małżeństwa niewielki majątek ziemski pod Krakowem. Historii udało się ustalić w rodzie Retingerów obecność siedmiu profesorów uniwersyteckich i co najmniej kilku powstańców styczniowych". Co więcej, udało się też ustalić, że po ukończeniu zacnych szkół krakowskich młody Józef Hieronim wstąpił na krótko do nowicjatu jezuitów w Rzymie, mając nadzieję zrobienia kariery w dyplomacji papieskiej. Ze swoim talentem może zostałby nawet nuncjuszem apostolskim.

W gruncie rzeczy dla historii Europy to nie ma większego znaczenia, czy był Polakiem katolikiem czy spolonizowanym Żydem, przechrztą czy ateistą. Jedynie w zaściankowej polskiej historii, jak się okazuje, nie ma sprawy ważniejszej.

Co do jednego wszyscy badacze i historycy wydają się całkowicie zgodni. Był niebywale, wręcz nieprzeciętnie zdolny i inteligentny. W Paryżu, w którym ostatecznie się znalazł z uwagi na pokrewieństwo z rodziną Godebskich, którzy się nim zaopiekowali, ukończył studia historyczno-literackie na Sorbonie i społeczne w Ecole des Sciences Politiques, a także psychologię społeczną w Monachium, Florencji i Londynie. W wieku 21 lat miał już za sobą doktorat i doskonałą znajomość co najmniej trzech, a raczej czterech języków obcych. Po powrocie do Kraju powołał do życia w Krakowie „Miesięcznik Literacki i Artystyczny", który – choć wychodził ledwie rok – do dzisiaj jeszcze budzi zachwyt swym poziomem i profesjonalizmem. W roku 1912 r. wobec wyraźnie zbliżającej się wojny postanowił udać się do Londynu, by tam podjąć się działań na rzecz niepodległości Polski.

Ten niewielki, ledwie dwuletni okres jego życia prześledziła w dostępnych archiwach angielskich Eugenia Maresch, szefowa Biblioteki Polskiej w Londynie. Z dokumentów rysuje się obraz młodego, gorącego polskiego patrioty, który organizuje akcje protestacyjne przeciwko uciskowi Polaków w zaborze pruskim, który piórem i słowem w tzw. Polskim Biurze Informacyjnym próbuje przekonać zimnych Anglików do działań na rzecz polskiej niepodległości.

Co ciekawe, w opinii zapisanej w tych dokumentach Retinger nie jest żadnym oficjalnym przedstawicielem Rady Narodowej ze Lwowa, jak się przedstawia, ale samozwańczym polskim politykiem walczącym o niepodległość swej umęczonej ojczyzny. Brytyjczycy pozostają jednak obojętni: „..w sytuacji, gdy nie ma obecnie w Londynie żadnego wybitnego Polaka i Polska nie jest reprezentowana w kołach dyplomatycznych i politycznych, powrót sprawy polskiej pobudza, niestety, do działalności wielu ambitnych młodych ludzi, albo ze średnimi zdolnościami, albo wątpliwej reputacji, którzy samorzutnie wypowiadają się bez żadnego upoważnienia w sprawie, której nie mają prawa poruszać". Podobne w treści i w tonie recenzje jego wysiłków o pozyskanie francuskiej i angielskiej opinii publicznej dla sprawy polskiej nie załamują Retingera.

Udaje się do Stanów Zjednoczonych, gdzie prowadzi akcję rekrutacji wśród Polonii do polskiego wojska, podejmuje też dość naiwne działania na rzecz wyprowadzenia z wojny Austro-Węgier i tą drogą odzyskania choćby częściowej niepodległości. Wreszcie podejmuje we Francji akcję na rzecz zaprzestania tworzenia polskich oddziałów tzw. błękitnej armii Hallera. Jego argumentacja wydaje się logiczna i przejrzysta: żołnierze Hallera w znacznej części są byłymi jeńcami armii pruskiej i austriackiej, dlatego gdy dostaną się do niewoli niemieckiej lub austriackiej, zostaną bez sądu rozstrzelani za dezercję. Nie broni ich bowiem żadne prawo. Nikt jednak nie podziela tego myślenia. Retinger uznany zostaje jako persona non grata we Francji i pozbawiony prawa wjazdu do Anglii. Uda się więc do Hiszpanii, gdzie spędzi trudny rok, właściwie bez środków do życia.

Spiskowiec z Frontu Morges

„Był to rodzaj awanturnika – pisze o Retingerze dr Adam Pragier – awanturnika w dobrym znaczeniu tego słowa, szukającego i umiejącego znaleźć przygodę na całym świecie". Nie wchodząc głębiej w istotę tej myśli, nie przywołując już „awantur" Retingera w Meksyku, Maroku czy pobytu w więzieniach Stanów Zjednoczonych, może jednak warto w ramach obchodów odzyskania przez Polskę niepodległości przypomnieć tę zapomnianą czy w ogóle nieznaną walkę tego „awanturnika" Retingera o Polskę. Przypomnieć jego ówczesną wielką przyjaźń z Josephem Conradem, Ignacym Paderewskim i gen. Władysławem Sikorskim.

Ta przyjaźń z generałem Władysławem Sikorskim przetrwać miała wszelkie próby czasu. Retinger był blisko przy Sikorskim i wówczas, gdy ten sprawował w 1923 r. urząd premiera RP czy ministra spraw wojskowych, ale także, gdy Sikorski był pozbawiony wszystkich funkcji państwowych i w gruncie rzeczy od zamachu majowego pozostawał w opozycji. Związany był z tzw. Frontem Morges, ośrodkiem politycznym powołanym do życia w połowie lutego 1936 r. w szwajcarskiej siedzibie Ignacego Jana Paderewskiego nad Jeziorem Lemańskim, który skupiał polityków i wojskowych z opozycji antysanacyjnej, m.in. gen. Władysława Sikorskiego, gen. Józefa Hallera, gen. Mariana Januszajtisa, Ignacego Paderewskiego, Wincentego Witosa, Wojciecha Korfantego, Karola Popiela i innych. Zmierzali oni do przeprowadzenia nowych wyborów do parlamentu i samorządów, do reformy społeczno-gospodarczej oraz do sojuszu z Francją, Rumunią i Czechosłowacją przeciwstawiającego się dążeniom Niemiec.

Dzisiaj, w świetle ujawnionych dokumentów, nie ulega wątpliwości, że w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku Front Morges przygotowywał w Polsce zamach stanu. Nie ulega też wątpliwości, że w planach tych istotną rolę odgrywał doktor Retinger. Gdy w 1930 r. w Krakowie odbywał się Kongres Centrolewu, pod hasłami „Precz z Mościckim – manekinem Piłsudskiego", „Precz z Piłsudskim", „Niech żyje marszałek Daszyński", nagle w Krakowie pojawił się dr Retinger. Według wielu opinii to on zradykalizował przybyłe na kongres tłumy. Bagiński wzywał do „zrzucenia prezydenta siłą", a Retinger do niepłacenia podatków, a świat zagraniczny do nieudzielania Polsce pożyczek. Retinger wzywał też do pochodu z widłami i kosami milionowych rzesz włościańskich na Warszawę i strajku powszechnego.

Podobno w reakcji na przyjazd i występy Retingera (obcego emisariusza, jak go określono) w Krakowie, marszałek Piłsudski miał przerwać wakacje w Pikieliszkach pod Wilnem i odjechać do Warszawy. „Trzeba rozprawić się – miał powiedzieć marszałek – z samymi podżegaczami, a nie z tłumem wyprowadzonym przez nich na ulicę". To w tych dniach Retinger zyskał opinię zajadłego antypiłsudczyka. I to w tych dniach z jego osobą związało się pojęcie agenta. Niebawem historia miała dopisać w tajemniczym życiu agenta Józefa Retingera zupełnie niepojęte zdarzenia.

Oto w jednym z rozdziałów swych wspomnień, zatytułowanym „Ku wojnie", ksiądz biskup Józef Gawlina zanotował: „Dnia 22 albo 23 lutego 1939 r. otrzymałem wiadomość, że dnia poprzedniego w mieszkaniu prof. Glasera odbyło się zebranie Frontu Morges z Popielem, Strońskim, Adamem Romerem, Ładosiem i innymi, lecz bez Sikorskiego. Referat wygłosił przybyły z Londynu Retinger. Treść była następująca: wojna będzie prawdopodobnie jeszcze w tym roku, na wschód, a nie na południe. Anglia da broń, pieniądze i pomoc wojskową, ale pod warunkiem, że Polska zmieni rządy".

W służbie Jego Królewskiej Mości?

I w tym miejscu, jak już wielokrotnie wcześniej, historia powraca do pytania: kim naprawdę był Józef Retinger? Na czyją korzyść działał, czyje rozkazy wypełniał i czy była to na pewno polska służba? Kto i w czyim imieniu mógł się dopuścić podobnego szantażu wobec suwerennego wolnego państwa? Czy rząd innego państwa, czy – jak przypuszczano – jakieś loże masońskie, zachodnioeuropejskie czy może żydowskie organizacje syjonistyczne lub wszechmocne służby wywiadowcze? Kim naprawdę był wówczas Józef Retinger i w czyim imieniu przemawiał? Bo przecież nie we własnym.

Jak się wydaje, wobec zdarzeń, które za kilka miesięcy rzeczywiście miały miejsce – to jest wybuchu wojny „na wschód", czyli w Polsce, braku jakiejkolwiek pomocy brytyjskiej czy francuskiej, czy to materialnej w postaci broni, czy to zbrojnej w postaci choćby nalotów na Berlin – ktoś, w czyim imieniu przemawiał Retinger, swoich ostrzeżeń dotrzymał. Nie było w Polsce oczekiwanej przez Anglię i Francję zmiany rządu, nie było więc dla Polski żadnej pomocy!

Każdy, kto przypuszczał, że najbliższe miesiące i lata trwającej wojny, tak lub inaczej, jednak rozjaśnią i wyjaśnią prawdziwe miejsce i rolę Józefa Retingera w polskiej służbie w Prezydium Rady Ministrów, gdzie Retinger pełnić będzie funkcję doradcy generała Sikorskiego, są w błędzie. Dzisiaj dopiero ujawniane są nowe fakty i szczegóły związane z osobą Retingera. Oto do Francji, gdzie Sikorski już jako premier rządu i wódz naczelny odtwarza polską 90-tysięczną armię, nagle przybywa z Londynu Retinger, by żądać – nie wiedzieć w czyim imieniu – ewakuacji całej polskiej armii do Anglii. To zupełnie niepojęta sprawa. Jak gdyby ktoś już w listopadzie 1939 r. wiedział, że za pół roku Francja nie podejmie prawdziwej walki z Niemcami i że trzeba ratować polskie wojsko. Ślady tej tajemniczej historii zapisane zostały także w kalendarzyku Adama Kułakowskiego, osobistego sekretarza gen. Sikorskiego, który kilkakrotnie udawał się w tej sprawie do Londynu. Jak wiadomo, poza nielicznymi przypadkami do żadnej ewakuacji jednak nie doszło, a w czerwcu 1940 r. wobec kapitulacji (wtedy się mówiło – „haniebnej kapitulacji") Francji, zdołano uratować niewiele ponad 20 tys. z 90-tysięcznej armii. Sam generał Sikorski zdołał się bezpiecznie ewakuować z Libourne do Anglii. Przyleciał po niego dr Józef Retinger samolotem rzekomo „wyżebranym" od Churchilla. I tylko zarówno Sikorski, jak i Retinger, opowiadając światu tę sensacyjną, mrożącą krew w żyłach historię, zapomnieli dodać, że nie byli sami. Retingerowi w locie do Francji towarzyszył przecież kapitan Peter Wilkinson z SIS, późniejszy filar Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza. W samolocie było poza tym kilkoro ludzi, najpewniej również ze służb, których tożsamości nie udało się ustalić. Na lotnisku w Londynie podobno czekał na generała m.in. pułkownik Colin Gubbins, późniejszy szef SOE. A więc to nie żaden Retinger sprowadził Sikorskiego do Anglii, ale brytyjskie służby specjalne.

Zagadka goni zagadkę

Tymczasem osoba Retingera stanie się bohaterem nowego, tym razem bardzo wyciszonego skandalu. Dotyczył tajnego memorandum, który Sikorski zamierzał poprzez sir Stafforda Crippsa, ambasadora brytyjskiego w Moskwie, przekazać na ręce Stalina. Dotyczył Polaków w Rosji. Przyjmuje się, że projekt owego memorandum przygotował Retinger wraz ze Stefanem Litauerem, przedstawicielem PAT w Londynie. Ponieważ memorandum było napisane po angielsku, a Sikorski nie znał tego języka, poprosił o opinię Edwarda Raczyńskiego. I tak okazało się, że w owym memorandum Sikorski zobowiązywał się, że polityka polska po zwycięstwie nie będzie skierowana przeciwko Rosji i że Sikorski zerwie z antysowiecką polityką Piłsudskiego i jego następców. Rząd polski byłby skłonny zgodzić się na pewne ustępstwa terytorialne i ma zająć przychylne stanowisko do przemarszu wojsk sowieckich przez polskie terytorium, współpracując nad stworzeniem nowej, 300-tysięcznej armii polskiej. Ze swej strony rząd polski oczekiwałby od rządu sowieckiego zmiany stanowiska wobec ludności polskiej pod okupacją sowiecką. Nie wchodząc w szczegóły, po głębszym zastanowieniu uznano, że są jakieś granice upokorzenia i że nie wolno podobnego memorandum składać na ręce okupanta. Co jednak ciekawe, na tym stanowisku stanęli Anglicy, precyzyjniej: brytyjski minister spraw zagranicznych lord Halifax, a nie Polacy, nie Sikorski i nie Retinger, który, jeśli nawet nie był brytyjskim agentem, to na pewno zachowywał się jak agent.

„W otoczeniu Sosnkowskiego Retinger uchodził za jakiegoś demona zła. Gdziekolwiek się ruszyłem – napisał w swym „Kurierze z Warszawy" Jan Nowak Jeziorański – ostrzegano mnie przed Retingerem. Wszelki kontakt z nim narażał na utratę zaufania... Nikt właściwie nie umiał mi wytłumaczyć, jakiej zbrodni dopuścił się nieszczęsny Retinger i czym zasłużył sobie na ostracyzm. Wszystkie zarzuty sprowadzały się do podejrzenia, że był angielskim agentem. Lecz skoro byliśmy sprzymierzeńcami Anglików, zarzut współpracy z angielskim wywiadem nie usprawiedliwiał bojkotu".

Kim więc był naprawdę Józef Hieronim Retinger? 21 kwietnia 1943 r. szef Oddziału Wywiadowczego płk dypl. Stanisław Gano, w myśl otrzymanego rozkazu, przedstawił naczelnemu wodzowi Władysławowi Sikorskiemu „całość materiałów dotyczących osoby p. Józefa Retnigera". Jednocześnie meldował, że „Oddział Wywiadowczy nie interesował się osobą p. Retingera ani z inicjatywy własnej, ani na rozkaz przełożonych". To dziwna sprawa, jeśli zważyć, że zgromadzone materiały dostały się do oddziału przypadkowo (?), a co więcej „dokumentem nie są, nie mogą więc służyć jako podstawa do dochodzeń...".

Te dokumenty to odpisy akt Intelligence Service gromadzone od 1913 r. Wynika z nich, że: „Retinger pojawił się w Anglii w październiku 1913 r. (...) Posiada paszporty: austriacki i rosyjski, ponadto starał się o paszport francuski (...). Na gruncie angielskim utrzymuje stosunki z wpływowymi osobistościami rozmaitych narodowości, jak Japończykami, Włochami, Holendrami, Egipcjanami oraz Anglikami przeważnie ze sfer intelektualnych i politycznych. 3 lutego 1917 r. skonfiskowano mu, w chwili gdy opuszczał Anglię, dwa listy japońskie do zbadania. (...) Pod datą 3.4.1925 figuruje notatka, iż na Zjeździe Międzynarodowej Federacji Związków Robotniczych w Amsterdamie głosował za komunizmem... Pod datą 7 lipca 1928 Scotland Yard donosi, że Retinger objął posadę w Związku Zawodowym Robotników w Polsce. W raporcie pod datą 5.1.1938 jest wzmianka, że Retinger w czasie poprzedniej wojny światowej uchodził za agenta działającego na korzyść każdego rządu, który by chciał go użyć. Jest więc osobnikiem niepożądanym i wydano nawet zarządzenie wydalenia go z Anglii".

Kolejne notatki, raporty i pisma ostrzegają przed „niejakim Retingerem", który podobno w latach 1914–1918 był agentem działającym na rzecz Niemiec, a w roku 1931 podejrzanym o przysyłanie funduszów do Zjednoczonego Królestwa na propagandę komunistyczną.

W piśmie „M.I.5" z 29.7.1941 r. jest uwaga, że Józef Retinger, jest, czy może był, wiceprezesem polskiej sekcji „Bnai Brith", niepolitycznej żydowskiej organizacji dobroczynnej o światowym zasięgu. Profesor Jan Ciechanowski, który te dokumenty przed laty ujawnił, stwierdził, że w ich świetle Retinger wychodzi na człowieka niegodnego wielkiego zaufania, jakim darzył go Sikorski, jednocześnie pyta, jak to możliwe, że nawet po ich ujawnieniu Retinger nadal pozostał doradcą Sikorskiego, a następnie Mikołajczyka. Powstaje – zapisuje profesor – dręczące i trudne do rozwiązania pytanie: dlaczego? /©?

Według jednych był międzynarodowym agentem, który służył różnym sprawom, ale nie sprawie polskiej. Według drugich był szarą eminencją w polskim rządzie na uchodźstwie, człowiekiem, bez którego nie działy się żadne sprawy, który potrafił narzucić nawet generałowi Sikorskiemu swoją wolę i który był prawdziwym aranżerem relacji i autorem układów ze Związkiem Sowieckim. On też, jak świadczą dokumenty, po układzie Majski–Sikorski, jako pierwszy przedstawiciel Polski, w randze chargé d'affaires, udał się na kilka tygodni do Moskwy, ale nie na prośbę premiera Sikorskiego, tylko Churchilla i brytyjskiego ambasadora w Moskwie Stafforda Crippsa. No to co to za Polak? – pytano. O jego stosunkach, znajomościach i koneksjach krążyły legendy. W licznych wspomnieniach, które pojawiły się w londyńskim „Timesie" po śmierci Retingera w czerwcu 1960 r., znalazło się wojenne wspomnienie sir Beddingtona Behrensa, który twierdził, że wystarczyło, że Retinger sięgnął po słuchawkę telefoniczną, a uzyskiwał natychmiastowe połączenie z prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie