Rynek w Niemczech jest podzielony. Rossmann ma sklepy głównie w północnych i wschodnich landach, natomiast konkurent koncentruje się na zachodzie i południu, choć ma swoje placówki również w innych rejonach. Stąd ta teoretycznie mocna konkurencja nie w każdym mieście ma miejsce.
Jak ważny dla całego koncernu Rossmanna jest polski rynek?
Rozwijamy się w Polsce zdecydowanie szybciej niż w innych krajach. Wartość i waga polskiej firmy w ramach grupy rośnie. Rynek polski jest interesujący, Polska ma 38 mln coraz zamożniejszych mieszkańców. Jestem pewien, że w kolejnych latach również będziemy się dynamicznie rozwijać. Właściciele, z Hongkongu i z Niemiec, widzą w nas siłę napędową całej grupy.
Jakie przychody osiągacie w Polsce?
W tym roku sprzedaż wyniesie ponad 9 mld zł. W przyszłym roku powinno być 10 proc. więcej. Takie jest średnie tempo rozwoju z ostatnich lat.
To zdecydowanie szybciej od wzrostu polskiego PKB. Ile zarabiacie?
Oczywiście jesteśmy firmą dochodową. Rossmann jest w czołówce firm z kapitałem zagranicznym płacących w Polsce podatki. W ubiegłym roku odprowadziliśmy do budżetu państwa ponad 200 mln zł podatku CIT.
Widzi pan jakieś zagrożenia dla Rossmanna?
W naszej firmie ich nie widzę. Na rynku też nie. Jedyne zagrożenia, które mogą się pojawić, są od nas niezależne. Już teraz w niektórych miastach firmom brakuje pracowników do sklepów i magazynów. Mogą też nastąpić np. zmiany w ustawodawstwie, które wpłynęłyby na naszą działalność. Podatek handlowy, na razie zawieszony, mógłby w istotny sposób wpłynąć na wyniki naszej działalności.