- Chiny nie mają jak widać intencji, by zmienić swoje nieuczciwe praktyki związane z przejmowaniem amerykańskiej własności intelektualnej oraz technologii. Zamiast zmodyfikować te praktyki, grożą teraz amerykańskim spółkom, robotnikom i farmerom, którzy nie zrobili nic złego. Te cła wejdą w życie, jeśli Chiny odmówią zmiany swoich praktyk i będą się upierały przy wprowadzeniu nowych ceł, które niedawno ogłosiły - stwierdził Trump.

Mike Pompeo, amerykański sekretarz stanu, oskarżył Chiny o "drapieżnictwo gospodarcze" oraz "grabież własności intelektualnej na bezprecedensową skalę". Jego zdaniem twierdzenia, że Chiny są otwartą i zglobalizowaną gospodarką brzmią jak żart.

Chińskie Ministerstwo Handlu oficjalnie nazwało tę zapowiedź "szantażem" i zadeklarowało, że "nie będzie miało innego wyboru, jak walczyć za pomocą jakościowych oraz ilościowych środków".

W reakcji na wzrost napięcia w relacjach między Chinami a USA, azjatyckie i europejskie indeksy giełdowe zniżkowały. Chiński indeks Shanghai Composite zamknął się 3,8 proc. na minusie, spadając do najniższego poziomu od czerwca 2016 r. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu spadł o 2,8 proc., a japoński Nikkei 225 stracił 1,8 proc. Niemal wszystkie europejskie indeksy giełdowe zaczęły wtorkową sesję od spadków.

Akcje chińskiego koncernu telekomunikacyjnego ZTE traciły w trakcie wtorkowej sesji w Hongkongu nawet 24 proc. Rynek w ten sposób reagował na przyjętą przez Senat USA ustawę, w której znalazła się klauzula blokująca niedawną umowę o warunkowym zniesieniu sankcji nałożonych na ZTE. Sankcje te skutecznie odcięły chiński koncern od dostaw komponentów z USA, bez których nie jest w stanie produkować swoich najnowszych smartfonów.