Dolar jako główna waluta rezerwowa tradycyjnie umacnia się w okresach zawirowań na rynkach finansowych. Tak było np. we wrześniu i w marcu. Mimo to amerykańska waluta jest dziś nieco słabsza niż przed pandemią. A to dopiero początek dolarowej bessy, która może potrwać dekadę albo nawet dłużej. Taką tezę propagują od kilku miesięcy analitycy z firmy Oxford Economics. Nie są w tym jednak odosobnieni, choć mogłoby się wydawać, że w czasie bezprecedensowej niepewności związanej z pandemią i wyborami prezydenckimi w USA tak dalekosiężne prognozy mają niewielką wartość.

Analitycy z OE przekonują, że dolar jest w długoterminowym megatrendzie spadkowym już od 1985 r., ale w tym okresie średnioterminowe trendy zmieniały się kilka razy. Przykładowo od 2001 do 2008 r. dolar tracił na wartości, aby następnie – do niedawna – zyskiwać. Teraz czas na kolejną falę deprecjacyjną w ramach spadkowego megatrendu.

Głównym uzasadnieniem tej tezy jest ekstremalnie łagodna polityka pieniężna Fedu i towarzysząca jej ekspansywna polityka fiskalna amerykańskiego rządu. Łącznie czynniki te powinny zapewnić ujemne w ujęciu realnym (czyli po uwzględnieniu inflacji) stopy procentowe w USA, zniechęcające inwestorów do kupowania dolarowych aktywów, i jednocześnie ogromną podaż tych aktywów, przede wszystkim zaś obligacji. Zwolennicy tezy, że dolara czekają lata deprecjacji, wskazują też na relatywną poprawę perspektyw innych dużych gospodarek. W przypadku strefy euro jest to zasługa utworzenia Funduszu Odbudowy, postrzeganego jako pierwszy krok ku unii fiskalnej, która ma szansę raz na zawsze położyć kres obawom przed rozpadem unii walutowej.

Osłabienie dolara miałoby istotne implikacje dla globalnej gospodarki i rynków finansowych. Analitycy Oxford Economics przekonują, że najbliższe lata będą udane przede wszystkim dla rynków wschodzących. Jednym z powodów jest to, że słabszy dolar ułatwia gospodarkom rozwijającym się obsługę dolarowych długów. Ale to nie wszystko. – Od 30 lat korelacja między kursem dolara o koniunkturą w globalnym handlu staje się coraz bardziej negatywna. To zaś znajduje odzwierciedlenie w wynikach spółek z różnych sektorów. Zwykle to akcje spółek z cyklicznych sektorów kojarzonych z tzw. starą gospodarką dają lepsze stopy zwrotu w okresach słabości dolara – tłumaczy Daniel Grosvenor, dyrektor ds. strategii akcyjnej w brytyjskiej spółce analitycznej. Według niego najbliższe lata będą więc udane dla tych giełd, na których dużą rolę odgrywają spółki surowcowe, przemysłowe, ale też finansowe.