Problem ubożenia rosyjskiego społeczeństwa jest znacznie poważniejszy niż pierwotnie sądzono - twierdzą analitycy. W najbliższych latach liczba osób żyjących na granicy lub poniżej granicy ubóstwa będzie rosnąć, jeśli rosyjskie władze nie podejmą działań, by zapobiec temu niepożądanemu zjawisku.
Już teraz ok. 22 mln obywateli Rosji żyją poniżej granicy ubóstwa. Rosyjska wicepremier Olga Gołodiec przyznała, że statystyki nie kłamią i sytuacja jest "absolutnie krytyczna".
Rosyjski rząd zaaprobował niedawno propozycje Ministerstwa Finansów, by zamrozić wysokość zasiłków dla ratowania budżetu. Jednak część członków gabinetu, m.in. minister Gołodiec uważa, że emerytury i renty powinny być indeksowane do poziomu inflacji. Okasana Dimitriewa, wiceprzewodnicząca komitetu budżetu i podatków rosyjskiej Dumy przyznała, że w 2015 roku renty i emerytury byłych pracowników sektora publicznego nie były indeksowane. Prawdopodobnie nie będą też w 2016 roku, a sytuacja rencistów i emerytów będzie się pogarszać.
Według obliczeń rosyjskiego Instytutu Ekonomicznego z Rosyjskiej Akademii Nauk, tylko 20 proc. Rosjan nie ma problemów finansowych i żyje komfortowo. - Dla 50 proc. populacji życie to codzienna walka o przerwanie - mówi prof. Rusłan Grynberg, dyrektor instytutu.
Zdaniem części rosyjskich analityków tylko wzrost gospodarczy powstrzyma ubożenie społeczeństwa. - Przy braku wzrostu gospodarczego państwo musi za priorytet przyjąć pomoc najuboższym - uważa Liliana Owcharowa, szefowa Instytutu Analiz Zarobków i Standardu Życia działającego w moskiewskiej Wyższej Szkole Ekonomii. Państwo powinno też bardziej kontrolować, do kogo trafia wsparcie finansowe. - Problem ubóstwa w Rosji przybierze na sile - uważa Owcharowa.