Spadki na giełdach pokazały, że to banki są słabym ogniwem Unii Europejskiej

Niepewność co do losów Wielkiej Brytanii oraz UE wciąż daje o sobie mocno znać na giełdach.

Publikacja: 27.06.2016 21:00

Spadki na giełdach pokazały, że to banki są słabym ogniwem Unii Europejskiej

Foto: Bloomberg

Początek tygodnia na rynkach nie zapowiadał się źle. Indeks Nikkei 225 wzrósł w poniedziałek o 2,4 proc. (kiedy premier Shinzo Abe zapewnił inwestorów, że Ministerstwo Finansów i Bank Japonii „podejmą konieczne działania", by zapewnić stabilność), a część europejskich indeksów rozpoczynała sesję od lekkich zwyżek. Po południu jednak niemal wszystkie europejskie indeksy giełdowe traciły.

Brytyjski FTSE 100 spadał o prawie 2 proc., podobnie jak polski WIG 20 i niemiecki DAX. Londyński szerszy indeks FTSE 250 tracił jednak wówczas ponad 6 proc., a szwedzki OMX Stockholm spadł o ponad 7 proc. Najmocniej ciągnęły je w dół akcje banków.

Obroty papierami RBS zostały chwilowo wstrzymane w poniedziałek na londyńskiej giełdzie, po tym gdy akcje te taniały o 14,5 proc. (blisko 30 proc. od czwartku), a Barclaysa po spadku o 11 proc. Akcje UniCredit traciły w poniedziałek na giełdzie mediolańskiej nawet ponad 8 proc., papiery Deutsche Banku spadały o ponad 9 proc., sięgając rekordowo niskiego poziomu. Kurs naszego PKO BP tracił ponad 5 proc.

Agencja Bloomberg podała, że włoski rząd rozważa przyznanie bankom nawet 40 mld euro wsparcia finansowego. „We Włoszech ponad 10-procentowy spadek na giełdzie w reakcji na wynik referendum w sprawie Brexitu wyraźnie sygnalizuje wrażliwość kraju na pełny kryzys bankowy" – napisał amerykański miliarder George Soros, człowiek, który wskazywał wcześniej, że jeśli Brytyjczycy opowiedzą się za Brexitem, to dojdzie do wielkiego ataku spekulacyjnego.

Funt dalej słabł, osiągając 1,3220 USD za 1 GBP – najniższy kurs od 1985 r. Wobec euro osłabł do najniższego poziomu od dwóch lat (1,2017 euro za 1 GBP). Poranne przemówienie George'a Osborne'a, kanclerza skarbu, niewiele uspokoiło inwestorów, choć zapewniał on, że rząd brytyjski nie musi jeszcze przygotowywać nadzwyczajnego budżetu, a procedura wyjścia z UE nie zostanie uruchomiona przed jesienią.

– W słowa ministra finansów Osborne'a, że rewizja budżetu nie będzie konieczna, rynek zdaje się mało wierzyć. Zamieszanie wokół Brexitu mogące dodatkowo prowadzić do rozpadu Wielkiej Brytanii w jej obecnej formie to mocny sygnał mogący się przyczynić się do dużej recesji w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Odpływ kapitałów z Wielkiej Brytanii, a także silny spadek inwestycji stanie się faktem. Rynek zakłada już, że Bank Anglii zdecyduje się na cięcie stóp w ciągu najbliższych dwóch–trzech miesięcy, a zaczyna się wspominać o powrocie do programu QE – wskazuje Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.

Analitycy Goldman Sachs prognozują, że Wielka Brytania może na początku 2017 r. wpaść w recesję. Obniżyli też prognozy dla funta (spodziewają się, że na koniec roku za 1 GBP będzie się płaciło 1,34 USD), ale uważają, że pobrexitowy szok na rynkach będzie ograniczony. „Nie spodziewamy się, by szok związany z polityczną niepewnością był podobny jak wstrząs po upadku Lehman Brothers ani żeby miał takie same globalne konsekwencje. O ile spodziewamy się, że Wielka Brytania wejdzie w pierwszej połowie 2017 r. w techniczną recesję, o tyle powinna być ona łagodna jak na historyczne standardy" – piszą eksperci Goldman Sachs.

W warunkach wielkiej niepewności zyskują aktywa tradycyjnie uznawane za bezpieczne przystanie dla inwestorów, w tym złoto. W piątek uncja kruszcu zdrożała o ponad 5 proc., a jej cena przekroczyła poziom 1300 dol. W poniedziałek po południu za 1 uncję złota płacono już więcej niż 1330 dol. Od początku roku zdrożała o prawie 25 proc. i sięgnęła najwyższego poziomu od lata 2014 r. Srebro zyskało od początku roku prawie 30 proc. A za jego uncję płacono w poniedziałek 17,7 dol. Cena srebra sięgnęła podobnego poziomu jak w końcówce kwietnia. Analitycy wskazują, że dalsze zwyżki są prawdopodobne. „Mimo że tak imponujące wyniki mogą z łatwością odstraszyć inwestorów, nie ma szczególnych powodów, by spodziewać się istotnej korekty" – piszą analitycy Saxo Banku.

Opinie

Grzegorz Schetyna, przewodniczący PO, były szef MSZ i były marszałek Sejmu

W propozycji szefów MSZ Francji i Niemiec nie widzę zapowiedzi budowy jakiegoś superpaństwa mającego narzucać swoją wolę innym krajom. Chodzi raczej o stworzenie mechanizmu skutecznie organizującego integrację państw, które wybrałyby ten wariant współpracy. Ja też uważam, że Europa powinna się integrować, nie powinny jednak następować podziały na starą i nową UE. Wspólna armia albo wspólne siły specjalne? To kwestie dodatkowe do przedyskutowania później. Na razie potrzebujemy wspólnego rynku usług i zatrudnienia. W tych dziedzinach powinna się pogłębiać integracja. Polska musi angażować się w te rozmowy, być przy podejmowaniu decyzji, a nie na ich obrzeżu, bo niestety grozi nam podział na Europę nie dwóch, ale trzech prędkości. Dzisiaj, gdy Trójkąt Weimarski nie funkcjonuje, widać brak polskiego wpływu na politykę europejską. Jeszcze niedawno Polska była zaliczana do szóstki największych państw UE. W niedzielę w Berlinie pojawili się jednak przedstawiciele innej szóstki – starej UE. Sami ustawiamy się na marginesie.

Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, marszałek Sejmu i szef MSZ w rządzie Leszka Millera

Docierają do nas sprzeczne sygnały. Z jednej strony szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier twierdzi, że nie wolno nalegać na pogłębianie integracji. Z drugiej pojawiają się sugestie, że szóstka założycieli UE dogadała się co do zacieśnienia współpracy. Jednak nie ulega wątpliwości, że wobec wszystkiego, co od lat dzieje się dookoła Europy, potrzeba nam głębszej integracji. Konkurencja w gospodarce wymaga dysponowania znacznie większym potencjałem niż 20 czy 30 lat temu. Żadne z państw europejskich nie jest wystarczająco silne, by być partnerem dla USA czy Chin. Kryzysy, wobec których stanęliśmy ostatnio, m.in. migracja, destabilizacja polityczna i w zakresie bezpieczeństwa na Ukrainie, w północnej Afryce oraz na Bliskim Wschodzie, powodują, że UE musi mieć silniejszą wspólną politykę zagraniczną i politykę bezpieczeństwa. Bezsensowne byłoby jednak tworzenie wspólnej armii przez państwa, które w większości należą do NATO. Czym innym jest jednak współpraca służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wewnętrzne. Wobec zagrożeń terrorystycznych jest ona zupełnie oczywista.

Gregory Claeys, ekspert think tanku Bruegel w Brukseli

Debata na temat przyszłości UE musi się odbyć, bo referendum brytyjskie ma implikacje dla całej Unii i może dojść do efektu zakażenia. Słychać przecież apele o referendum ze strony eurosceptycznych sił we Francji, Włoszech czy Holandii i trzeba na to jakoś odpowiedzieć. Jedną z wizji jest dokończenie budowy unii walutowej, co jest bardzo popierane w Paryżu i Rzymie. Ale Berlin nie chce tego rodzaju politycznej integracji UE, więc raczej nie będzie dyskusji na ten temat. Spodziewałbym się więc propozycji udoskonalenia konkretnych unijnych polityk, które w ostatnich latach były dysfunkcjonalne, jak choćby imigracyjna, inwestycyjna, bezpieczeństwa czy walki z terroryzmem. Dla ludzi wiele korzyści z UE wydają się zupełnie abstrakcyjne, warto więc zastanowić się też nad konkretami, jak np. proponowane w przeszłości europejskie ubezpieczenie od bezrobocia. Oczywiście zmiany instytucjonalne są potrzebne i wydawało się, że kraje założycielskie wyjdą z taką propozycją w szczególności dotyczącą strefy euro. Ale im więcej czasu upływa od brytyjskiego referendum, tym wyraźniej widać, że nic takiego się nie stanie.

Początek tygodnia na rynkach nie zapowiadał się źle. Indeks Nikkei 225 wzrósł w poniedziałek o 2,4 proc. (kiedy premier Shinzo Abe zapewnił inwestorów, że Ministerstwo Finansów i Bank Japonii „podejmą konieczne działania", by zapewnić stabilność), a część europejskich indeksów rozpoczynała sesję od lekkich zwyżek. Po południu jednak niemal wszystkie europejskie indeksy giełdowe traciły.

Brytyjski FTSE 100 spadał o prawie 2 proc., podobnie jak polski WIG 20 i niemiecki DAX. Londyński szerszy indeks FTSE 250 tracił jednak wówczas ponad 6 proc., a szwedzki OMX Stockholm spadł o ponad 7 proc. Najmocniej ciągnęły je w dół akcje banków.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Giełda
WIG20 próbuje powalczyć o 2500 pkt
Giełda
NYSE będzie działać 24/7? To byłaby prawdziwa rewolucja
Giełda
WIG20 znów nie może sforsować poziomu 2500 pkt
Giełda
Łowy na dywidendy czas rozpocząć
Giełda
WIG20 w efektownym stylu powraca powyżej 2500 pkt