Sytuacja przed tegoroczną konferencją jest wyjątkowa. Jak zresztą co roku. Tym razem przyszłość światowej gospodarki jest wielką niewiadomą. Do załamania wzrostu, co powoli zaczynają sygnalizować prognozy międzynarodowych instytucji finansowych, może dojść z kilku powodów. Najczęściej wymieniane, to załamanie gospodarki chińskiej, niepewność co do rozwoju sytuacji na rynku amerykańskim, krach na rynku ropy naftowej, rozhuśtane giełdy i kryzys emigracyjny w Europie, który w kilku krajach już wydaje się nie do opanowania.
- Wystarczy spojrzeć gospodarka ilu krajów arabskich jest uzależniona od eksportu ropy naftowej. I wyobraźmy sobie, że wszyscy oni zdecydują, że nie chcą już żyć w swoim kraju i postanowili wyemigrować na północ. To niewyobrażalne jaki kryzys mogłaby spowodować taka sytuacja. Ale to, co musimy w Davos zrobić, to dobrze przyjrzeć się korzeniom kryzysu i tak zamierzamy zrobić - mówił w oficjalnym wywiadzie na dzień przed inauguracją konferencji Klaus Schwab, człowiek, który wymyśli forum w Davos i rokrocznie je organizuje. Ostrzegał jednak przed ksenofobią. - Musimy pamiętać, że wszyscy płyniemy na tej samej łodzi.
Tłoczno przy wyjściu
Co do przyszłości gospodarki światowej prezentowanej przy okazji rozpoczynającej się konferencji nie brak jest opinii wręcz katastroficznych. Royal Bank of Scotland w ostatnim tygodniu zalecił swoim klientom, aby pozbyli się wszystkich aktywów, z wyjątkiem obligacji wysokiej jakości inwestycyjnej, bo uznał, że rynki czeka wręcz kataklizm, podczas którego rynki kapitałowe stracą po 20 proc. swojej wartości, a cena ropy spadnie nawet do 16 dol. za baryłkę. „Droga do wyjścia jest już bardzo zatłoczona" - ostrzegali dilerzy z Royal Scotland.
Takich minorowych opinii jest więcej. Albert Edwards, londyński analityk, który przewidział kryzys finansowy 2008/2009, dzisiaj pracownik francuskiego banku Societe Generale teraz mówi także o nadchodzącym krachu, który ma zostać spowodowany deflacją na rynkach krajów wschodzących. Edwards już jest w Davos.
We wtorek wieczorem dojedzie brytyjski minister finansów, George Osborne, który nie ukrywa, że rok 2016 zaczął się od „niebezpiecznego koktajlu najróżniejszych zagrożeń, które potęguje pełzające samozadowolenie".