Davos: Świat obawia się kolejnego kryzysu

We środę, 20 stycznia zaczyna się 46. Światowe Forum Ekonomiczne w Davos. Najbardziej prestiżowa ekonomiczna konferencja na świecie, przebijająca swoją wagą doroczne szczyty finansowe Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego.

Aktualizacja: 18.01.2016 17:04 Publikacja: 18.01.2016 16:28

Klaus Schwab: płyniemy na tej samej łodzi

Klaus Schwab: płyniemy na tej samej łodzi

Foto: AFP

Sytuacja przed tegoroczną konferencją jest wyjątkowa. Jak zresztą co roku. Tym razem przyszłość światowej gospodarki jest wielką niewiadomą. Do załamania wzrostu, co powoli zaczynają sygnalizować prognozy międzynarodowych instytucji finansowych, może dojść z kilku powodów. Najczęściej wymieniane, to załamanie gospodarki chińskiej, niepewność co do rozwoju sytuacji na rynku amerykańskim, krach na rynku ropy naftowej, rozhuśtane giełdy i kryzys emigracyjny w Europie, który w kilku krajach już wydaje się nie do opanowania.

- Wystarczy spojrzeć gospodarka ilu krajów arabskich jest uzależniona od eksportu ropy naftowej. I wyobraźmy sobie, że wszyscy oni zdecydują, że nie chcą już żyć w swoim kraju i postanowili wyemigrować na północ. To niewyobrażalne jaki kryzys mogłaby spowodować taka sytuacja. Ale to, co musimy w Davos zrobić, to dobrze przyjrzeć się korzeniom kryzysu i tak zamierzamy zrobić - mówił w oficjalnym wywiadzie na dzień przed inauguracją konferencji Klaus Schwab, człowiek, który wymyśli forum w Davos i rokrocznie je organizuje. Ostrzegał jednak przed ksenofobią. - Musimy pamiętać, że wszyscy płyniemy na tej samej łodzi.

Tłoczno przy wyjściu

Co do przyszłości gospodarki światowej prezentowanej przy okazji rozpoczynającej się konferencji nie brak jest opinii wręcz katastroficznych. Royal Bank of Scotland w ostatnim tygodniu zalecił swoim klientom, aby pozbyli się wszystkich aktywów, z wyjątkiem obligacji wysokiej jakości inwestycyjnej, bo uznał, że rynki czeka wręcz kataklizm, podczas którego rynki kapitałowe stracą po 20 proc. swojej wartości, a cena ropy spadnie nawet do 16 dol. za baryłkę. „Droga do wyjścia jest już bardzo zatłoczona" - ostrzegali dilerzy z Royal Scotland.

Takich minorowych opinii jest więcej. Albert Edwards, londyński analityk, który przewidział kryzys finansowy 2008/2009, dzisiaj pracownik francuskiego banku Societe Generale teraz mówi także o nadchodzącym krachu, który ma zostać spowodowany deflacją na rynkach krajów wschodzących. Edwards już jest w Davos.

We wtorek wieczorem dojedzie brytyjski minister finansów, George Osborne, który nie ukrywa, że rok 2016 zaczął się od „niebezpiecznego koktajlu najróżniejszych zagrożeń, które potęguje pełzające samozadowolenie".

Organizatorzy tegorocznej konferencji poprosili także swoich gości, żeby dobrze zastanowili się, czy rosnący udział robotów w zakładach produkcyjnych nie jest przypadkiem zagrożeniem i dla miejsc pracy i dla środowiska.

Bardziej lub mniej zamknięte

Uczestnicy konferencji będą spotykać się na różnych panelach. Niektóre, najmniej liczne i jednocześnie najmniej kontrowersyjne, są otwarte dla wszystkich uczestników. W zamkniętych dla publiczności mogą uczestniczyć jedynie goście z białymi plakietkami, którzy potem do znudzenia są wypytywani o szczegóły przez tych uczestników, którzy nie mają szczęścia wejść na elitarną konferencję. Są jeszcze spotkania jeszcze bardziej tajemne, o których w Davos się mówi, że tak naprawdę mało kto o nich wie.

Jak jest to zazwyczaj w Davos zetrą się ze sobą skrajne poglądy, bo w żadnym miejscu na świecie nie ma tak otwartych dyskusji. I nie zostaną wypracowane żadne konkretne porozumienia i rozwiązania, bo Davos nie do tego służy. To wolna wymiana idei, dla niektórych polityków najbardziej atrakcyjna okazja dla światowego lansu.

Wśród zaplanowanych tematów do dyskusji jest rola instytucji finansowych w stymulowaniu gospodarki światowej, zwłaszcza w kontekście powstania AIIB - nowego banku rozwojowego, który ma się stać konkurencją m.in w finansowaniu projektów odrzuconych z konkretnych powodów przez Bank Światowy. Powstały w ubiegłym roku AIIB właśnie ma udzielić pierwszej - Rosjanom.

Obecność na WEF, nie jest tania. Najlepiej jest mieć zaproszenie. Jeśli się go nie ma, to trzeba zapłacić za uczestnictwo 27 tys. franków szwajcarskich, plus za członkostwo w WEF, no i jeszcze kilka tysięcy franków za noclegi w hotelu. Niektórzy uczestnicy konferencji i to wcale niebiedni wynajmują przyczepy i parkują na luksusowych parkingach i stamtąd, najczęściej z eleganckimi butami w torbach maszerują do centrum kongresowego.

Ale gdzie indziej na świecie można zobaczyć tylu ważnych ludzi? W tym roku na WEF przyjeżdża silny kandydat do Oscara, Leonardo di Caprio, jak zwykle Bill Gates i Bono, oprócz nich premier Grecji Aleksis Cipras i nowy premier Kanady, Justin Trudeau. Łącznie w tym roku oczekuje się przyjazdu tysiąca prezesów światowych firm 40 szefów rządów i głów państw.

Davos o także kurort górski, a ze względów bezpieczeństwa stoki okalające miasteczko są puste. Tradycyjnie jako jeden z niewielu korzysta z nich rokrocznie dyrektor generalny Organizacji Współpracy gospodarczej i Rozwoju, Angel Gurria. Do Davos przyjechał już w niedzielę.

Sytuacja przed tegoroczną konferencją jest wyjątkowa. Jak zresztą co roku. Tym razem przyszłość światowej gospodarki jest wielką niewiadomą. Do załamania wzrostu, co powoli zaczynają sygnalizować prognozy międzynarodowych instytucji finansowych, może dojść z kilku powodów. Najczęściej wymieniane, to załamanie gospodarki chińskiej, niepewność co do rozwoju sytuacji na rynku amerykańskim, krach na rynku ropy naftowej, rozhuśtane giełdy i kryzys emigracyjny w Europie, który w kilku krajach już wydaje się nie do opanowania.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse
Co się dzieje z cenami złota? Ma być jeszcze drożej
Finanse
Blisko przesilenia funduszy obligacji długoterminowych
Finanse
Babciowe jeszcze w tym roku. Ministerstwo zapewnia, że ma środki
Finanse
Wschodzące gwiazdy audytu według "Rzeczpospolitej"
Finanse
Szanse i wyzwania na horyzoncie