Koronawirus niesie widmo bankructwa zwłaszcza małym kinom, ale one próbują się bronić uruchamiając działalność w Internecie. – Gdy 12 marca kina zostały zamknięte, od razu zaczęłam szukać alternatywnego rozwiązania – mówi Marynia Gierat, szefowa krakowskiego Kina Pod Baranami.
W Nowej Zelandii znalazła firmę Shift72, która pomaga przygotować targi organizatorom festiwalu w Cannes, obsługiwała festiwal South By South West w Austin w USA,przeniosła do sieci poświęcone dokumentowi duńskie CPH:DOX. Z jej pomocą powstało oprogramowanie internetowego e-Kina Pod Baranami, które ruszyło 12 kwietnia.
Bonus po projekcji
Zaczęło się bez wielkiej kampanii informacyjnej i promocyjnej, a jednak widzowie zareagowali szybko. Dziś można „wybrać się” pod Barany na dwa sposoby. Skorzystanie linku do filmu przez 48 godzin kosztuje 15 zł. Kino proponuje też zmieniające się cykle kuratorskie – na przykład teraz „Spojrzenie na Północ”, „Czas kobiet” , „Seryjni mordercy”, „Rodzina na dobre i na złe” czy „Górskie opowieści”. Ale niektóre tytuły można również, za tę samą cenę, obejrzeć na seansie o określonej godzinie.
– To namiastka kina, gdzie wszyscy przeżywają film razem. Bonusem jest rozmowa po projekcji – mówi Marynia Gierat. Na przykład po środowym seansie filmu „Biały, biały dzień” widzowie mogli wziąć udział w dyskusji z Polakami mieszkającymi w Islandii. Na platformę streamingową zostały też przeniesione cykle dyskusyjne: Studencki Nocny Klub Filmowy oraz Spotkania Młodych Amatorów Kina.
Marynia Gierat nie ujawnia, ilu widzów przyciąga wirtualne kino, ale mówi: – W naszych salach by się nie zmieścili, a łącznie liczą 270 miejsc. I są to nie tylko mieszkańcy Krakowa.