"Valerian": Schematyczny film za 200 mln dol.

Luc Besson postawił wszystko na jedną kartę. „Valerian” będzie hitem roku. Albo porażką dekady.

Aktualizacja: 07.08.2017 15:45 Publikacja: 06.08.2017 16:56

Bessonowi udała się obsada głównych ról. Dane DeHaan (Major Valerian) i Cara Delevingne (Sierżant La

Bessonowi udała się obsada głównych ról. Dane DeHaan (Major Valerian) i Cara Delevingne (Sierżant Laureline)

Foto: Kino Świat

Kolejny młodzieżowy hit. Wysokobudżetowy, w technologii 3D, a przy tym na bazie komiksu. Przygody kosmicznych agentów Valeriana i Laureline to najpopularniejsza seria komiksowa we Francji z 50-letnią tradycją. Nie „Asterix i Obelix”, nie „Thorgal”, tylko właśnie „Valerian”. Szukając porównań, premiera „Valeriana i Miasta Tysiąca Planet” jest dla Francuzów tym, czym byłaby dla nas kosztowna ekranizacja „Wiedźmina” z amerykańskimi gwiazdami w reżyserii Xawerego Żuławskiego albo Jana Komasy.

 

Gdy dodamy, że Luc Besson zebrał na „Valeriana” 200 milionów dolarów bez wsparcia hollywoodzkich studiów i że zdjęcia trwały pół roku, a samo rysowanie zajęło siedem miesięcy, to nagle wszystko staje się dużo ciekawsze. Mamy do czynienia z najdroższym filmem europejskim i – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – z najdroższym filmem niezależnym w historii.

Autorzy komiksu powierzyli swoje dzieło w dobre ręce. Besson wie, jak sprzedawać europejską kulturę za oceanem. Zresztą pracował już z ilustratorem „Valeriana” w 1996 r. nad scenograficzną koncepcją „Piątego elementu”. Jednak adaptacji długo nie chciał się podjąć, przekonany, że kino nie uniesie wizualnego bogactwa komiksu. Dopiero „Avatar” Jamesa Camerona uświadomił mu, że dzisiaj nie ma już czegoś takiego jak ograniczenia technologiczne. Są tylko zbyt małe budżety.

Pytanie, czy tym razem nie przelicytował? Teoretycznie „Valerian”, by na siebie zarobić, powinien w kinach przynieść zyski rzędu 400 mln dolarów. Besson takie wyniki już osiągał. „Lucy” z 2014 r. zarobiła 463 mln, choć kosztowała tylko 40. Po dwóch tygodniach od światowej premiery „Valeriana” wpływy dobiegają 100 mln. Wynik dobry, ale nie przy takim budżecie.

W całej historii jest jeden kruczek. Dużą część budżetu zapewniły akcje crowdfundingowe i zbiórki wśród fanów. Część zainwestował też sam reżyser. Dzięki pomysłowemu finansowaniu film został opłacony z góry w 96 proc. Zazwyczaj jest to 80 proc. Nawet przy klapie Besson nie utonie w długach. Szkoda jednak, by tak śmiały projekt, próbujący złamać hollywoodzki monopol na gigaprodukcje, skończył się porażką.

Żeby lepiej zrozumieć, dlaczego „Valerian” tyle kosztował i tak długo powstawał, warto oglądać go w 3D. Przepych scenograficzny zawsze był znakiem rozpoznawczym Francuza – jego styl określa się mianem neobaroku. W „Valerianie” przechodzi sam siebie. Bogactwo przedstawionego świata, dynamika i różnorodność stworzonych cyfrowo scen sprawiają, że chce się ten film wręcz jeść… oczami.

Udał się Bessonowi casting do głównych ról. Aktorski duet to Amerykanie, lecz chwilami przypominają bohaterów nowofalowego filmu znad Sekwany. Valerian w wykonaniu Dane’a DeHaana jest uosobieniem luzu i beztroski. Chłopak bez wieku, równie dobrze może mieć 18, jak i 30 lat. Cara Delevingne jako Laureline to dziewczyna piękna jak z okładki „Elle”. Blondynka z czarnymi brwiami o lodowatym spojrzeniu. Na przemian zimna i gorąca, bliska i niedostępna.

Wśród licznych zalet „Valerian” ma też słabości. Drugi plan jest komiksowy, ale w złym znaczeniu. Postacie są płaskie i jednostronne, choć wcielają się w nie gwiazdy (Clive Owen, Ethan Hawke, Rihanna). Najwięcej zastrzeżeń pozostawia jednak scenariusz. Inspirowany „Avatarem” wątek planety Mul jest kiczowaty, a główna intryga osnuta wokół międzyplanetarnego ludobójstwa to pacyfistyczny banał. Nawet jeśli przyjmiemy, że widzem ma być młodzież, to historia nadal wydaje się oczywista. Szkoda, że niezależność warta 200 milionów nie uchroniła Luca Bessona przed popadnięciem w schematy, od których ucieka już nawet Hollywood.

Kolejny młodzieżowy hit. Wysokobudżetowy, w technologii 3D, a przy tym na bazie komiksu. Przygody kosmicznych agentów Valeriana i Laureline to najpopularniejsza seria komiksowa we Francji z 50-letnią tradycją. Nie „Asterix i Obelix”, nie „Thorgal”, tylko właśnie „Valerian”. Szukając porównań, premiera „Valeriana i Miasta Tysiąca Planet” jest dla Francuzów tym, czym byłaby dla nas kosztowna ekranizacja „Wiedźmina” z amerykańskimi gwiazdami w reżyserii Xawerego Żuławskiego albo Jana Komasy.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: Kino oparte na faktach
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Film
„Back To Black” wybiela mrok życia Amy Winehouse
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia