W pewnej scenie niemego filmu „Szampan" – jednego z pierwszych dzieł Alfreda Hitchcocka – widzimy pijanego mężczyznę na pokładzie statku. Podczas flauty zatacza się on na wszystkie strony, ale kiedy tylko statkiem zaczyna mocniej kołysać, on jeden trzyma się prosto, podczas gdy wszyscy naokoło mają problem z utrzymaniem równowagi. Gdyby tylko ten obrazek wyciąć i zapętlić, utrwalić w formie internetowego GIF-a, mógłby służyć za uniwersalny komentarz polityki zagranicznej Donalda Trumpa.

Ogólnoświatowy niesmak i zmieszanie, jakie zapanowały po jego próbie – czy raczej przymiarce do próby – odkupienia od Danii Grenlandii, mają w sobie coś z pobłażliwości świadków pijackiego wybryku. Ależ będzie temu Trumpowi głupio, jak wreszcie wytrzeźwieje; kiedy już wyparuje mu z głowy mocarstwowa megalomania, na pewno zejdzie posłusznie do swojej kajuty leczyć geopolitycznego kaca. Tylko co, jeśli właśnie zbliża się sztorm?

Po pierwszej fali kpin zaczęło się okazywać, że z tą Grenlandią to może nawet nie taki do końca szalony pomysł. Że jej zakup dałby dostęp do potężnych złóż metali ziem rzadkich, prawdziwej ropy naftowej epoki nowych technologii, której największym globalnym eksporterem były dotychczas Chiny. Że ocieplenie klimatu oznacza zaostrzenie rywalizacji na Oceanie Arktycznym, a bez Grenlandii USA mogą być w niej wobec Rosji i Państwa Środka bez szans.

Prześmiewcy mają tylko jeden argument, z którym za nic nie da się dyskutować: tak się po prostu nie robi. Nie ma już powrotu do czasów, w których mocarstwa mogły prowadzić terytorialną ekspansję, i to bez pytania o zgodę opinii międzynarodowej i mieszkańców. Zwłaszcza Niemcy celują w argumentach natury wychowawczej i medycznej, stwierdzając, że Trump zwariował albo zachowuje się jak rozkapryszony przedszkolak. Jakby zapomnieli, że jeszcze kilka lat temu sami całkiem poważnie proponowali Grekom, by za pomoc w wyjściu z kryzysu odwdzięczyli im się oddaniem kilku swoich wysp.

Podczas burzy polityka staje się zaskakująco anachroniczna. Wracają dawne nawyki i zakurzone pomysły. Topniejąca pokrywa lodowa Grenlandii może odsłonić nie tylko dostęp do bogactw naturalnych czy nowe szlaki handlowe, ale i nowe (a w zasadzie stare) reguły globalnej gry. I jak u Hitchcocka, kiedy łodzią zacznie kołysać, pijak może się okazać jedynym trzeźwym na pokładzie.