Robert Gwiazdowski: Jak to było z tym Wilczkiem

Wiceminister finansów, który w wieku lat 30 przygotowuje się do objęcia uczciwej posady dyrektorskiej w Europejskim Banku Inwestycyjnym, raczył był stwierdzić, że ustawa Wilczka służyła nieuczciwym przedsiębiorcom.

Publikacja: 11.08.2021 21:00

Robert Gwiazdowski: Jak to było z tym Wilczkiem

Foto: Adobe Stock

Więc może przypomnę, bo pan wiceminister z uwagi na wiek tego nie pamięta, że uchwalona jeszcze za tak zwanej komuny, w grudniu 1988 roku, ustawa o działalności gospodarczej, zwana ustawą Wilczka, stwierdzała, że „podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach".

Owszem, działalność gospodarczą podejmowali też ludzie nieuczciwi. Trudno ich jednak nazwać przedsiębiorcami. Po prostu wykorzystywali oni ten instrument w taki sam sposób, jak ktoś może wykorzystać nóż lub skalpel do zabicia kogoś. Dlatego jeśli ktoś posługuje się rzeźniczym nożem lub chirurgicznym skalpelem, to nie oznacza jeszcze, że jest rzeźnikiem czy chirurgiem. Ustawa Wilczka służyła przede wszystkim uczciwym przedsiębiorcom do zarabiania na życie dzięki temu, że dostarczali innym ludziom towary i usługi, które wcześniej były niedostępne.

Obecny wiceminister finansów nie jest pierwszym, który to krytykuje. Zaczęli tak zwani „gdańscy liberałowie" po objęciu teki premiera przez Jana Krzysztofa Bieleckiego. To właśnie oni zaczęli wprowadzać pierwsze ograniczenia wolności gospodarczej. I znów się okazuje, że PiS oraz PO, w której prym nadal wiedzie jeden z tych gdańskich liberałów, mają wiele cech wspólnych. Działacze Porozumienia Centrum, które uwłaszczyło się na majątku „Expressu Wieczornego", alarmowali, że przez Wilczka „uwłaszczyła" się na majątku państwowym komunistyczna nomenklatura.

A potem, gdy postkomuniści z SLD wrócili do władzy, to również – jak w czasach swej komunistycznej młodości – zaczęli tępić „prywaciarzy".

Owszem, niektórzy rzeczywiście się uwłaszczyli. Niektórzy byli nieuczciwi. Ale przy okazji były setki tysięcy przedsiębiorców, którzy z nomenklaturą nie mieli nic wspólnego, stworzyli za to kilka milionów nowych miejsc pracy. Czy lepiej by było, gdyby nomenklatura się nie uwłaszczyła, a my nadal nie mielibyśmy gdzie kupić szynki na święta? Bo nie da się stworzyć przepisów zabraniających jakiejś grupie podejmowania działań, na które pozwala się innym. To znaczy można takie przepisy stworzyć. Za komuny tak próbowano. Bez skutku. Pewnie część nomenklatury też wolałaby, żeby z ustawy Wilczka mogli korzystać tylko oni. Ale sukces tej ustawy i sukces polskiej gospodarki – a więc i nomenklatury – był możliwy tylko dzięki temu, że wszyscy mogli zacząć się „uwłaszczać".

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Więc może przypomnę, bo pan wiceminister z uwagi na wiek tego nie pamięta, że uchwalona jeszcze za tak zwanej komuny, w grudniu 1988 roku, ustawa o działalności gospodarczej, zwana ustawą Wilczka, stwierdzała, że „podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach".

Owszem, działalność gospodarczą podejmowali też ludzie nieuczciwi. Trudno ich jednak nazwać przedsiębiorcami. Po prostu wykorzystywali oni ten instrument w taki sam sposób, jak ktoś może wykorzystać nóż lub skalpel do zabicia kogoś. Dlatego jeśli ktoś posługuje się rzeźniczym nożem lub chirurgicznym skalpelem, to nie oznacza jeszcze, że jest rzeźnikiem czy chirurgiem. Ustawa Wilczka służyła przede wszystkim uczciwym przedsiębiorcom do zarabiania na życie dzięki temu, że dostarczali innym ludziom towary i usługi, które wcześniej były niedostępne.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację