Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Sam pomysł realizacji takiej produkcji jest dobry. Nikt mi nie wmówi, że popkultura nie ma nic wspólnego z polityką. I nikt mnie nie przekona, że państwo powinno zdać się wyłącznie na inwencję artystów. Rząd powinen prowadzić politykę kulturalną: budując narodową tożsamość, kreując obraz kraju i jego historii, ale też np. walcząc ze szkodliwymi stereotypami.

Dlatego hollywoodzki obraz z wielkimi gwiazdami, zrealizowany przy wsparciu polskiego państwa, ma szansę wpłynąć na wizerunek kraju. Ale równie dobrze może się to skończyć spektakularną klapą, jak w przypadku Gruzji i filmu „5 dni wojny" (o rosyjskim najeździe na Osetię Południową w 2008 r.). I nie pomógł nawet Andy Garcia w roli prezydenta Saakaszwilego. Tak to już bywa w sztuce i show-biznesie. Robisz superprodukcję za miliony, a ludzie i tak wolą „mięsnego jeża" albo piosenki Zenka M. Nikt nikomu nie może dać gwarancji powodzenia.

Ale może hollywoodzki film nie jest wcale niezbędny? Może wystarczyłoby kilku Tomków Bagińskich, którzy robią swoje, na nic się nie oglądając? Bez używania wielkich słów, bez uruchamiania wielkich państwowych funduszy, metodą małych kroków? Tak właśnie udało się Bagińskiemu wykonać wielką robotę dla polskiej kultury. Nie jestem nawet pewien, czy myślał w takich kategoriach, choć sądzę, że nie obraziłby się, gdyby go nazwano patriotą. Po prostu chciał zrealizować dobre projekty i sięgnął po dzieła artystów, których zna i ceni. Najpierw po Andrzeja Sapkowskiego, co skończyło się spektakularnym sukcesem serialu „Wiedźmin". Teraz, produkując (dla tego samego Netfliksa) równie udany „Kierunek noc", sięgnął po twórczość Jacka Dukaja, którego opowiadanie „Katedra" przyniosło mu przed laty nominację do Oscara. To dzięki serialowi wymyślonemu i „wychodzonemu" przez Bagińskiego autor sagi o Wiedźminie zdobył to, na co od dawna zasługiwał, czyli światową sławę. Teraz na wejście w globalny obieg popkultury ma szansę kolejny wybitny pisarz z Polski.

„Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze" – miał powiedzieć Bóg do Jana Styki. Tomkowi Bagińskiemu nie musiałby tego mówić.

Autor jest publicystą Programu III Polskiego Radia