Takiego, który się tylko kręci i przysłuchuje albo siedzi w rogu, całymi dniami rozwiązuje krzyżówki czy z nudów zagaduje sekretarki. Jego jedynym obowiązkiem jest zabrać raz na kilka miesięcy lub lat, w zależności od potrzeby, głos i powiedzieć: panowie, przestańmy, to nie może się udać. I niezależnie od tego, jak zaawansowana byłaby realizacja tego pomysłu, ile zostało wydanych na niego pieniędzy czy jak wielkie wiązano z nim nadzieje, trzeba go porzucić.

Co najmniej jeden, ale za to zawzięty i naprawdę wredny, malkontent jest każdej wspólnocie potrzebny jak bezpiecznik desce rozdzielczej. Kogoś takiego musiało zabraknąć na Woronicza. Bo przecież poza tym wszystko było: zarezerwowane studio, zakontraktowana obsługa planu i nawet udało się sprowadzić na miejsce jakieś Bogu ducha winne nauczycielki. Ale zabrakło kogoś, kto wygłosiłby te święte słowa, magiczną formułę każdego skazanego na porażkę przedsięwzięcia: kochani, to walnie. Puśćmy jutro o tej porze „Domowe przedszkole", a teraz jedźmy do domów. Może kierownik zmiany będzie się srożył, któryś z dyrektorów wezwie na dywanik, ale uwierzcie, czasami lepiej dać spokój. Potraktujcie to jak inwestycje. Kokosów z tego nie będzie, ale kuli u nogi też nie.

Największym błędem, tym, który najdłużej i najbardziej okrutnie mści się na Jarosławie Kaczyńskim, było oczyszczenie przez niego swojej partii ze wszystkich, którym nie pociły się na jego widok dłonie. Dopiero w ostatnich tygodniach widać, jak bardzo brakuje mu kogoś, kto nie tyle żeby się z nim spierał czy – Boże broń! – rywalizował o władzę, ile byłby w stanie raz na jakiś czas go powstrzymać. Na przykład przed organizowaniem wyborów, które nie mają sensu. Położyć mu w zaciszu któregoś z gabinetów dłoń na ramieniu, spojrzeć przyjaznym wzrokiem i może już nawet nic nie mówić, tylko pokręcić głową. On by już wiedział, co to znaczy. I pewnie nawet by się obruszył, nie odzywał przez jakiś czas, ale w końcu by się ugiął. A za miesiąc albo rok – może nawet podziękował.

Dlatego prezesi wszystkich firm, szukajcie zgorzkniałych i upartych. Utrzymujcie ich latami, nawet gdyby nie było z nich pożytku, byleby chronili przed szkodami. Możecie utworzyć dla nich specjalną jednostkę: departament mądrych przed szkodą.