Święta prawda, nie tylko dlatego, że wierzący w Chrystusa i Jego przesłanie ma traktować życie wieczne poważnie, ponieważ On je obiecał. Ale także dlatego, że tę powagę zapewne podziela również ten, co uważa, że Wszechświat bardziej przypomina wielki umysł niż mechanizm. A to populacja jeszcze szersza.

Ale trzeba też pamiętać, ile głupstw, a nawet zbrodni popełniono w imię życia wiecznego. Nie tylko dlatego, że przez wiele wieków usiłowano pogan nawracać ogniem i mieczem, a nie życzliwością. Także dlatego, że równie długo uważano, iż spalenie na stosie czarownicy lub heretyka ratuje duszę delikwenta, zapewniając jej życie wieczne. Powinniśmy o tym pamiętać zwłaszcza my, Polacy, bo jednym z najgłupszych i szkodliwych działań w naszej historii były wyprawy na Moskwę, poczynając od nieszczęsnego Samozwańca, a skończywszy na próbie osadzenia katolickiego królewicza (późniejszy Władysław IV) na tamtejszym tronie. Podobnie – w imię zapewnienia życia wiecznego „ciemnym Rusinom" – upadająca już Rzeczpospolita wymusiła podporządkowanie ukraińskiej Cerkwi Rzymowi mimo sprzeciwu większości prawosławnych.

Trzeba więc spytać: a cóż to jest „życie wieczne", jak będziemy tam istnieć? Uwolnieni od cierpienia, nieśmiertelni, zawsze radośni, będą ci zbawieni przez całą – nigdy niekończącą się – wieczność wielbić Boga i kontemplować własną szczęśliwość. Niepotrzebny im umysł, wystarczy zachwyt. Nie będzie pożądania ani dążenia do czegokolwiek, ani nawet szlachetnego ruchu wzwyż, a więc nie będzie żadnej nadziei ani nauki i twórczości, skoro zapanuje wieczna doskonałość. Takie niebo nie jest dla ludzi; jest dziełem rozumu naiwnego, podobnie jak islamski raj pełen mocnych trunków i chętnych hurys.

W naszej wierze zagnieździło się dwójmyślenie: wiemy już, że Ziemia nie jest centrum kosmosu, że jest nieogarniony i kwantowy, ale wciąż pojmujemy Boga jako króla z wysokości nieba spoglądającego miłosiernie lub srogo na nasz płaski padół.